Ożenił się ze mną tylko dlatego, iż zaszłam w ciążę. Jest zwolennikiem podejścia, iż można być szczęśliwym bez ślubu. Na początku naszego związku był dla mnie bardzo miły. Nie powiedziałabym, iż mnie rozpieszczał, ale dawał mi prezenty na każde święta i czasami mnie zaskakiwał. Kiedy się zeszliśmy, zaczęliśmy prowadzić wspólny budżet. Odkładaliśmy pewną sumę pieniędzy na media i artykuły spożywcze, a także kupowaliśmy rzeczy dla siebie.
Kiedy urodziła się nasza córka, mój mąż zaczął się dziwnie zachowywać. Byłam w rozsypce, pieniądze, które miałam, nie wystarczały na córkę i nasze wydatki. Za każdym razem, gdy prosiłam go o pieniądze, wściekał się. Nie prosiłam go o pieniądze na własne potrzeby, tylko dla naszej córki. niedługo zdecydowałam się pójść do pracy.
Łatwiej jest zarabiać pieniądze na własną rękę, niż prosić go o nie. Zostawiłam córkę z matką. Od sześciu miesięcy sama utrzymuję córkę. Otrzymuje pensję, kupuje mleko i chleb w sklepie spożywczym i płaci połowę czynszu. Czasami raczy się rybą i piwem, a prezenty daje córce tylko na urodziny. Zaczął zdawać sobie sprawę, iż już go nie potrzebuję.
Zaczęłam traktować go obojętnie i polegać tylko na sobie. Dlatego zaczął sprawiać kłopoty i udowadniać mi, iż źle gospodaruję pieniędzmi i niewłaściwie prowadzę gospodarstwo domowe. Na początku nie rozumiałam, iż to manipulacja i próbowałam udowodnić mu, iż się myli, mówiąc mu, iż jeżeli nie podoba mu się to, co się dzieje, może odejść. I tak zrobił, do swojej mamy. Ale kiedy pieniądze się skończyły, wrócił do domu.
Zrobiło mi się go żal i przyjąłem go z powrotem. W zeszłym tygodniu znowu pojechał do swojej matki. Kiedy wrócił, był w dobrym nastroju, choćby zrobił lody dla swojej córki, ale wkrótce, jakby przypadkiem, zauważył jakiś brud i zaczęło się. Wyrzuciłam go, tym razem z jego rzeczami. Zamiast wspierać męża, mogę wydać te pieniądze na córkę i zapewnić jej lepsze życie. Nie szkodzi, iż ma tylko matkę, ale przynajmniej ma przed sobą dobry przykład.