Daria patrzyła na mnie wilkiem, gdy spotkałyśmy się po raz pierwszy, mimo iż nie zrobiłam nic, co mogłoby ją urazić! Nie obrażałam, nie żartowałam, nie dawałam rad. Krótko mówiąc, nie zrobiłam niczego, za co synowe zwykle nienawidzą matek swoich wybranków.
Chyba iż poprosiłam, żeby nie opierała się o ścianę, gdy zdejmowała buty i zasugerowałam, żeby usiadła na krześle. Faktem jest, iż mieliśmy wtedy piękną, markową tapetę w korytarzu i ślady spoconych dłoni byłyby bardzo widoczne. Ale to normalne, iż delikatnie mówi się gościowi o cechach swojego domu i zasadach zachowania się w nim.
Nadal jestem jej największym wrogiem. Mój syn jest z nią szczęśliwy i to dobrze. Chociaż jestem zdumiona, jak udaje mu się dogadać z tą kobietą.
Niestety z moją wnuczką też nie jest najlepiej. Jestem pewna, iż to zasługa mojej synowej. W przeciwnym razie nie potrafię wyjaśnić, dlaczego podczas jednego spotkania Wanda jest prawdziwym aniołem, a innym razem jest leniwą kapryśną osobą, z którą nie można się dogadać.
Czasami moja wnuczka doświadcza tych dwóch stanów w ciągu jednego dnia spędzonego ze mną. Ostatnia sobota była właśnie takim przypadkiem. Mój syn i synowa musieli wyjechać gdzieś w interesach, a swatka była chora, więc nie mogła siedzieć z wnuczką. Przyprowadzili więc dziewczynkę do mnie, z czego na początku bardzo się ucieszyłam.
Przez pierwsze kilka godzin była w dobrym nastroju. Pomogła mi choćby przy obiedzie! Pokroiła warzywa i zioła na sałatkę. Powiedziała: "Zobacz, czego się nauczyłam", a po posiłku zaproponowała, iż pozmywa naczynia.
Nie przeszkadzałam jej w dążeniu do niezależności. Zwłaszcza iż wcześniej miała z tym pewne problemy — nie chciała czyścić butów, czy odmawiała spakowania swoich rzeczy. A tu tak bardzo interesowało ją gotowanie i mycie talerzy! Ale problemy, jak się okazało, nie odeszły daleko od głowy wnuczki.
Kiedy skończyła zmywać naczynia, postanowiłam sprawdzić, jak dobrze sobie poradziła. Na talerzach, które umyła moja wnuczka, wciąż było trochę piany z detergentu i tłuszczu, tak jak się obawiałam. Zawołałam Wandę do kuchni i bardzo delikatnie poprosiłam ją o umycie tych talerzy. "Dobrze umyłam te talerze!" moja wnuczka zmarszczyła brwi pomimo moich wysiłków.
Zapewniłam ją, iż wiem, jak bardzo się starała, ale piana z płynu do mycia naczyń nie może na nich zostać, na co Wanda odparła, iż sama mogę umyć naczynia, jeżeli mi się nie podoba. Byłam załamana... A tak dobrze nam szło...