Z życia wzięte. "Moja żona znikała na długie godziny, zostawiając dzieci same": Okazało się, iż w tym czasie wolała ramiona kochanka
W kuchni zimne garnki, w pokojach cisza, a w kącie skulone dzieci.
– Gdzie mama? – zapytałem któregoś wieczoru.
Córeczka spojrzała na mnie przestraszona. – Mama wyszła… dawno. Powiedziała, żebyśmy byli cicho i nie otwierali nikomu drzwi.
Mój pięcioletni syn tulił lalkę siostry. – Tato, ja się boję – wyszeptał.
Serce mi się rozpadło.
Kiedy wróciła, czekałem na nią w salonie. Telefon zostawiła na stole, a ja zobaczyłem wiadomości:
„Nie mogę się doczekać, aż znowu przyjdziesz.”
„Twoje ramiona są ważniejsze niż wszystko inne.”
Podniosłem wzrok, a ona zamarła.
– To jest ta twoja koleżanka? – zapytałem, trzymając telefon w dłoni.
– To… to nie tak, jak myślisz… – zaczęła.
– Nie tak?! – warknąłem. – Dzieci płaczą, siedzą głodne i samotne, a ty w tym czasie ogrzewasz łóżko kochanka?!
– Nie rozumiesz! – krzyknęła, rzucając torbę na ziemię. – Z tobą duszę się! Z dziećmi też! Codziennie to samo – płacz, praca, obowiązki. Ja chciałam jeszcze poczuć, iż żyję!
– Żyjesz?! – wrzasnąłem. – A twoje dzieci? One nie mają prawa żyć normalnie? Nie mają prawa do matki?!
– One mają ojca – syknęła. – Ty możesz się nimi zajmować.
Te słowa były jak nóż w serce.
Tej nocy po raz pierwszy spojrzałem na swoją żonę jak na obcą kobietę. Nie jak na matkę moich dzieci, nie jak na towarzyszkę życia, tylko jak na kogoś, kto nas zdradził – wszystkich naraz.
Bo można zdradzić męża. Ale porzucić własne dzieci dla chwilowej namiętności? To już nie zdrada. To najczystsza forma upadku.