Wzrok pełen miłości i podziwu – zadowolona córka dzieli się refleksjami

newsempire24.com 15 godzin temu

Pamiętam ten wieczór, gdy moja córka powiedziała z dumą: “Wiesz, jak on na ciebie patrzy? Z miłością i zachwytem.”

Dymitr wyszedł z łazienki, owinięty jedynie ręcznikiem. Krople wody błyszczały na jego muskularnej klatce piersiowej. Nie mężczyzna, a samo marzenie. W piersiach Weroniki coś słodko zadrżało.

Usiadł na skraju łóżka i sięgnął, by ją pocałować. Odchyliła głowę.

— Nie, bo nigdy stąd nie wyjdę. Muszę iść. Jagoda pewnie już w domu — szepnęła, ocierając policzek o jego ramię.

Westchnął.

— Werka, ile można? Kiedy powiesz córce o nas?

— Trzy miesiące temu choćby nie wiedziałeś, iż istnieję, i żyłeś sobie świetnie — odparła, wstając i sięgając po ubranie.

— Czuję, jakbym wcześniej w ogóle nie żył, tylko na ciebie czekał. Nie umiem bez ciebie…

— Nie rozdzieraj mi serca. Nie odprowadzaj mnie — rzuciła Weronika i wymknęła się z pokoju.

Szła ulicą, ignorując spojrzenia przechodniów. Wydawało jej się, iż wszyscy wiedzą, skąd wraca. Mężczyźni patrzyli z ciekawością, kobiety — z dezaprobatą.

Nie dziwota. Miała wszystko — figurę, grację, twarz z wyrazistymi oczami i pełnymi ustami. Ciemne włosy wymykały się spinaczom. A ona chciała zniknąć.

***

Wyszła za mąż młodo, mając dwadzieścia lat, z wielkiej, odwzajemnionej miłości. Prawie natychmiast zaszła w ciążę. Mąż namawiał na aborcję — mówił, iż jeszcze czas, iż muszą stanąć na nogi. Ale Weronika się nie ugięła i urodziła zdrową dziewczynkę, wierząc, iż z czasem mąż się zmieni. ale on nigdy nie pokochał córki. Cóż, wielu mężczyzn jest obojętnych na dzieci.

Pewnego dnia zadzwoniła jakaś kobieta i podała adres, gdzie jej mąż bywał wieczorami. Nie rzuciła się sprawdzać — poczekała na niego i zapytała wprost. Najpierw zaprzeczał, potem się z tłumaczył, w końcu zaczął krzyczeć:

— Jakaś wariatka ci powiedziała, a ty od razu wierzysz? Dużo się od niej nie różnisz. Wychodzę, a ty pożałujesz…

Drzwi zatrzasnął. Weronice nie chciało się żyć, ale córka potrzebowała matki — przeżyła. Dwa tygodnie później nie wytrzymała, poszła pod wskazany adres, schowała się za drzewem i czekała. niedługo mąż przeszedł obok, trzymając pod rękę młodą kobietę. Weszli do klatki.

Nazajutrz Weronika złożyła pozew o rozwód. Wiedziała, iż nie wybaczy — nie taki miała charakter. Oddała córkę do żłobka i wróciła do pracy.

Czasem pojawiali się w jej życiu mężczyźni, ale żaden nie zyskał jej serca na tyle, by związać z nim życie. Dopiero po latach Dymitrowi udało się zdobyć jej uczucie. Wysoki, przystojny, w sam raz dla niej. Romans był burzliwy i namiętny. Pewnego dnia Jagoda spytała, dlaczego matka tak się stroi.

— Na randkę — odparła Weronika, półżartem, półserio.

— Aaaa… — przeciągnęła córka znacząco. Więcej nie pytała.

Figurą Jagoda była podobna do matki, ale twarz miała zwyczajną. Wszyscy dziwili się, jak tak piękni rodzice mogli mieć przeciętną córkę. A Weronika była rada. Piękność chleba nie da, a kłopotów — mnóstwo.

Nigdy nie miała przyjaciółek. Nie przez nią — przez zazdrość innych dziewczyn. Bały się wyglądać blado przy niej. Może dlatego tak wcześnie wyszła za mąż — szukała w mężu przyjaciela.

— Za mały i za prosty dla ciebie, choć przystojny — mówiła matka.

***

— Jagoda, jestem w domu! — zawołała Weronika, wchodząc do mieszkania.

— Odrabiam lekcje — odpowiedział głos z pokoju córki.

Weronika przebrała się i poszła do kuchni. Niebawem dołączyła Jagoda, oderwała kawałek chleba i usiadła przy stole.

— Nie psuj apetytu, zaraz będzie kolacja — upomniała ją Weronika, stawiając talerze. — Chciałam z tobą porozmawiać.

— Chciałaś, to mów — Jagoda zajadała z apetytem.

— Niedługo moje urodziny.

— Pamiętam, mamo.

— Chciałam zaprosić… mojego znajomego — wykrztusiła Weronika.

— Z którym sypiasz? — Jagoda patrzyła na nią spokojnie.

— Spotykam się. W końcu rozmawiasz z matką — skarciła ją Weronika.

— Jaka różnica? W twoim wieku to to samo.

— Więc zaproszę go? Nie masz nic przeciwko? — dopytała.

— A co mnie to obchodzi. Babcia przyjdzie? — Jagoda była beztroska.

Weronika odetchnęła z ulgą. Piętnaście lat — trudny wiek. Córka przyjęła wiadomość spokojnie.

— Babcia w niedzielę. Zależy mi, żebyście się z nim dogadali.

— Daj spokój, mamo, zaproś — machnęła ręką Jagoda.

Całe sobotnie przedpołudnie Weronika spędziła w kuchni, chcąc zaimponować Dymitrowi kulinarnymi umiejętnościami. Przyszedł z ogromnym bukietem róż, podarował pierścionek. Weronika była zaskoczona jego natarczywością.

Próbował zaimponować Jagodzie — opowiadał, żartował. Córka milczała, poważna. Gdy Dymitr wyszedł, Weronika sprzątnęła ze stołu i zajrzała do pokoju Jagody. Spróbowała ją przytulić, ale córka się wysunęła.

— Nie podobał ci się? — spytała Weronika.

— Nie — odparła krótko.

— Dlaczego? — Weronika nie ukrywała rozczarowania.

— Po prostu nie. — Jagoda zamilkła. — Rozumiem, iż jesteś młoda, iż miłość i tak dalej. Ale mamo, on cię wykorzystuje. Jak tego nie widzisz?

— Babcia ci to wmówiła?

— Co ma babcia do tego? Mam oczy — Jagoda spojrzała na nią z wyrzutem.

Weronika wstała, podeszła do drzwi.

— Mamo, kochasz go? — spytała cicho córka. Weronika skinęła głową, nie odwracając się. — No to się spotykaj. Tylko nie sprowadzaj go do nas — poprosiła Jagoda.

— Wytłumacz dlaczego? — Weronika odwróciła się gwałtownie.

— Bo mi się nie podoba i już — odcięła Jagoda.

Weronika nie wydobyła z niej więcej.

Ku jej zdumI gdy następnego dnia spotkała się z Piotrem w kawiarni, uśmiechając się nieśmiało pod jego pełnym ciepła spojrzeniem, zrozumiała, iż prawdziwa miłość nigdy nie musiała być szukana daleko.

Idź do oryginalnego materiału