Pojechałam na kolonie dla dorosłych. Dawno nie spędziłam tak aktywnie czasu

kobietaxl.pl 2 godzin temu

Pomna swoich zeszłorocznych wakacji, na które wydalam masę pieniędzy, a w dodatku zostałam oszukana, stwierdziłam, iż nigdy więcej takich wyjazdów.

Tu możecie przeczytać moją historię:

www.onet.pl/styl-zycia/kobietaxl/jak-biuro-podrozy-zrobilo-mnie-w-konia-czyli-moje-wielkie-greckie-wakacje/v1n76jw,30bc1058

Nie chcę upalnych greckich wysp, przeludnionych hiszpańskich plaż i tak naprawdę, dla mnie nudy. Bo nie bawi mnie wielogodzinne smażenie się na słońcu, a już w wielu miejscach w Europie byłam i zwiedzać też nie za bardzo mam co. Poza tym w ponad 40 stopniowym upale nie bardzo chce się oglądać zabytki. No więc zdecydowałam się na kompletnie inny wypoczynek. Aktywny i w Polsce.

Wybrałam obóz organizowany w mazurskim ośrodku, nad samym jeziorem, z nadzieją, iż może uda się też trochę popływać. Miejsce okazało się urocze, drewniane domki wygodne, w ofercie były trzy posiłki, muszę przyznać, iż jedzenie pyszne. Raczej nie polecam osobom, chcącym zachować dietę. Codziennie była serwowana inna kuchnia – włoska, turecka, meksykańska.


Czas dla aktywnych


Od rana były treningi tenisowe. Na pierwszym podzielono nas na grupy pod względem umiejętności. Cztery osoby i jeden trener, można było poćwiczyć różne uderzenia, trochę pograć na punkty. Filip, który obóz organizuje już po raz kolejny, zadbał, żeby kadra była naprawdę świetna. Młodzi, sympatyczni trenerzy, zmieniali się codziennie, żebyśmy mogli od każdego czegoś się nauczyć.

Po tenisie kolejne zajęcia. A to joga, pilates, różne warsztaty. Potem przerwa na obiad i znowu aktywności. Wyjście na strzelnice, kajaki, rajdy rowerowe. czasu w nudę nie było. Kto wolał więcej pograć, mógł znowu pójść na kort i mieć zajęcia z trenerami. Wieczorami były rozgrywki tenisowe w formie mini turniejów. Albo sauna, z której bezpośrednio można wskoczyć do jeziora.


Dzieci są, ale nie przeszkadzają


Na obozie było sporo dzieci, ale bezdzietni dorośli nie mają z nimi praktycznie kontaktu. Nie ma wrzasków pisków, szczególnie, iż dla dzieciaków też jest masa zajęć. Część uczy się grać w tenisa, wszystkie biorą udział w przeróżnych atrakcjach. Nie widziałam tam dzieci z nosem w telefonie. Są non stop konkursy, wyścigi, gry, zabawy, warsztaty. Dla grających rodziców wielka wygoda, pociechy mają czas zapełniony, są pod opieką i przede wszystkim nie ma miejsca na nudę. A duży plac zabaw jest w „bezpiecznej” odległości od domków.


Pogoda nie dopisała


Niestety, pogoda była w kratkę, w dodatku było dość chłodno, z jeziora nie skorzystałam, mogłam wyłącznie podziwiać widoki. Ale nie oznaczało to nudy. W ramach pakietu każdy obozowicz dostaje rower, co jest dobrym pomysłem, bo ośrodek jest duży. Na rowerze nie jeździłam wieki, ale powoli sobie przypominałam. Wkoło jest dużo pięknych tras rowerowych w lasach, naprawdę można fantastycznie czas spędzać, choćby gdy jest chłodniej. No i te mazurskie lasy. Ośrodek leży praktycznie w lesie, więc praktycznie codziennie chodziłam z kolegami na grzyby. Mieliśmy już swoje miejsca, które gwarantowały owocne zbiory.

Na obozie byłam najstarszą uczestniczką, co w niczym mi nie przeszkadzało. Wisienką na torcie było to, iż wygrałam końcowy turniej tenisowy w swojej grupie, co dobitnie świadczy o tym, iż wiek to tylko liczba.

Nie wykluczam też, iż na obóz znowu pojadę w przyszłym roku. Wielu uczestników było tam już po raz kolejny. I wcale się nie dziwię.

Idź do oryginalnego materiału