“Jeszcze chwilę temu oglądał Psi Patrol, a teraz ładuje triki z Macby” – to słowa taty Olka, którego ollie z trzech kloców na Macbie obiło się ostatnio szerokim echem. Powyższy cytat nie jest w ogóle podkoloryzowany. Wyobraźcie sobie, iż Olo ma po pierwsze dopiero 7 lat, a po drugie jeździ na desce od lipca ubiegłego roku. Zrobić taki progres w pierwszym roku jazdy to bardzo niecodzienna sprawa. Dlatego też polecam śledzić jego profil, bo jak tak dalej pójdzie to w przyszłości będzie o nim głośno. W związku z tym postanowiłem zapytać tatę Olka o deskorolkową historię jego syna i przy okazji dowiedziałem się jaki kolejny trik na klocach Macby ma w planach.
Zanim przejdziemy do Ola to zacznijmy od Ciebie. Powiedz proszę kiedy w Twoim życiu pojawiła się deskorolka i co sprawiło, iż się w nią wkręciłeś. Jak długo już jeździsz? Za co najbardziej lubisz deskę? Jakie jest Twoje najlepsze wspomnienie związane z deskorolką?
Zacząłem śmigać w 1997 roku po długich wakacjach powodziowych w Głuchołazach, gdzie byliśmy odcięci od możliwości powrotu przez 3 tygodnie. W pensjonacie było 2 chłopaków w moim wieku z deskami. Zobaczyłem jak próbują kickflipa, podłączyłem się do nich i się zajarałem. Kupiłem pierwszą deskę i się zaczęło. Odpał totalny – jeździłem ile się dało i gdzie się dało. Wychodzi na to, iż śmigam już około 30 lat z mniejszymi i większymi przerwami na inne zajawki, naukę itp. Największą przerwę miałem od 2012 do ubiegłego roku, kiedy miłość wybuchła na nowo. Najlepsze wspomnienie to uczucie po odjechaniu pierwszego flipa i teraz jak patrzę na Olka i jego stały progres (od totalnego kasztana ledwo stojącego na desce do gościa, co robi triki ładniej niż niejeden dorosły). Deskę najbardziej lubię dlatego, iż wzbudza potrzebę ciągłego progresu.
Olo zaczął jeździć rok temu, a Ty śmigałeś już wcześniej. Nie próbowałeś wcześniej zajarać go deską czy nie chciałeś go na siłę zabierać na skatepark? Pamiętasz w jakich okolicznościach zaczął jeździć? Jakie to uczucie jeździć z synem?
Rok temu w lipcu otworzył się kryty skatepark SkatePoint w Gliwicach z inicjatywy mojej starej ekipy deskorolkowej. Postanowiłem powpadać i pośmigać z chłopakami choćby dlatego, iż skatepark był 5 minut od mojego domu. Zabrałem ze sobą Olka i to był strzał w dziesiątkę. Wcześniej mimo, iż deska dla niego leżała w garażu to nie wykazywał zainteresowania. Od tej pory byliśmy tam prawie codziennie. Niestety park nie przetrwał próby czasu, a my za nim bardzo tęsknimy. Od momentu kiedy zaczęliśmy jeździć spędzamy ze sobą kupę czasu – to mocno nas zjednoczyło. Olek jest moim synem, a zarazem ziomkiem z deski- kapitalna sprawa tym bardziej, iż z nim powoli jezdzi się jak z rówieśnikami.
Co w ogóle deskorolkowo dzieje się w Gliwicach? Dawno nic nie słyszałem o tamtejszych ekipach.
Przykro to stwierdzić, ale w Gliwicach aktualnie deskorolka praktycznie nie istnieje. Zryw związany z powstaniem SkatePoint trwał około roku i wraz z zamknięciem parku, większość ekipy postanowiła odłożyć deski do szafy. Przykre to, bo przez chwilę miałem wrażenie jakby oldboyów było więcej niż młodzieży – spotykaliśmy się systematycznie. Piękne to były chwile.
Bez niepotrzebnej skromności – zrobić ollie z tak dużych schodów na Macbie po zaledwie roku jazdy to ogromna sprawa. Jak to się stało, iż Olo tak gwałtownie progresuje? Ma jakiegoś trenera, często jeździ czy to po prostu wrodzony talent?
Olo uczy się sam. Najczęściej podjeżdża wołając “patrz – coś ci pokażę” i robi jakiś nowy trik. Oczywiście staram się go uczyć, ale to trudne zadanie… kolegom wychodzi to zdecydowanie łatwiej. Powoli widząc gdzie może to wszystko zmierza skupiam większą uwagę na jego jeździe, nagrywam, motywuję… trochę sam zaczynam się wycofywać układając wszystko pod niego. Taka kolej rzeczy. Kiedyś to mnie nagrywano, a teraz to ja nagrywam.
Czy Olo ma jakieś swoje ulubione filmy, które ogląda przed deską albo ulubionego ridera?
Olek jest strasznym zajawkowiczem i oddał się sprawie w 110%. Ponoć ma to po mnie – może być w tym trochę prawdy. Od małego widać było u niego duża sprawność i koordynację sportową. Sam zachodzę w głowę jak taki mały człowieczek to wszystko ogarnia – jeszcze chwilę temu oglądał Psi Patrol, a teraz ładuje triki z Macby. BTW – już ma kolejną misję na klocki w Barcelonie przy kolejnym wyjeździe. Od roku żyjemy deskorolką – wszystko kręci się w tym temacie. Znajomi śmieją się iż u nas w domu leci w TV na przemian deskorolka i operacje (które ja wykonuję). Idolami Olka są: Ginwoo ,Dylan Jaeb, Yuto, Filipe Mota, a z polski niekwestionowany killer z PTG – Balis (pozdrawiamy ziom) i może trochę tata choć pewnie mówi tak, żeby mi nie było przykro.
Co to za kolejna misja na duże kloce z Macby?
Bs ollie.
Gdzie najczęściej jeździ Olo? Dobrze widziałem, iż macie choćby minirampę na podwórku? Z kim najchętniej wychodzi na deskę?
Obecnie home spotem jest PTG. Najczęściej jeździ z Cherry Family, Drozdzikiem, a także całym PTG Crew. W domu mamy minirampę od Szplin Ramps. Planujemy też dalszą rozbudowę o mini skatepark.
Poza Macbą zwiedziliście jakieś interesujące miejsca na świecie z deską pod nogami?
Cała dotychczasowa historia naszej jazdy póki co opiera się na skateparkach – wyjazd do Barcy był w sumie takim pierwszym street tripem. Marzy nam się wyprawa do Tokio, Stanów Zjednoczonych, ale to chyba każdy ma w planie. Oj dużo jest tych miejsc, ale póki co Barca skradła nasze serca. Chcielibyśmy tam wrócić jak najszybciej i pewnie tak się stanie.
Na koniec chętnie posłucham więcej o tym deskorolkowym raju.
Barcelona to faktycznie raj. Wiesz muszę się przyznać, iż byłem tam pierwszy raz, bo jakoś nie było nam po drodze do tej pory. Architektura sprawia wrażenie jakby ktoś celowo budował to miasto z zamysłem jazdy na desce. Gdzie nie popatrzysz tam spot. Strasznie klimatyczne to jest miasto i czućć, iż jesteś w stolicy światowej deskorolki, a sama Macba to centrum dowodzenia. Fanatycy drewna z kółkami z całego świata w jednym miejscu bez podziałów, bez napinki, każdy z każdym zbija pionę – piękny tam jest vibe. Klocki robią spore wrażenie jak stoisz na górze. Widziałem kupę kozackich trików na filmikach, ale dopiero na żywo zdajesz sobie sprawę, iż to level hard. Olek jadąc do Barcy chciał koniecznie je zaliczyć – nie chciałem go dołować, ale byłem pewny, iż jest to nieosiągalne dla niego. Muszę powiedzieć, iż młody ma jaja, bo skoczył z nich w drugiej próbie. Po wszystkim jeden z prosów powiedział, iż chyba do tej pory nikt tak mały z nich nie skakał, a o ile skakał to nie z takim steezem jak Olek. Mega byłem dumny – dla mnie ten trip już wtedy mógł się zakończyć. Do tej pory mam ciarki jak wracam do tego w myślach. Już wiem, iż zrobię sobie pamiątkową dziarę z Olkiem w locie.