Wytrwałość to klucz do sukcesu

newskey24.com 1 miesiąc temu

Cierpliwości, tylko cierpliwości…

Mamo, tato, z okazji waszej złotej rocznicy ślubu! zawołała radośnie córka, wchodząc z mężem i dziećmi na podwórko rodzinnego domu. Życzymy wam, byście przeżyli jeszcze tyle samo lat w miłości i szczęściu!

Dziękujemy, córeczko, ale ty chyba przesadzasz, jeszcze tyle samo roześmiał się Stanisław. Ale obiecujemy, iż będziemy żyć dalej.

Tak, minęło pięćdziesiąt lat małżeństwa Stanisława i Zofii. Pięćdziesiąt lat niby dużo, a gdy się obejrzeć za siebie, wszystko przemknęło jak sen. Nie każdy może pochwalić się takim jubileuszem. Życie bywa ciężkie, zdarzają się czarne dni i niespodzianki.

Czy Zofia i Stanisław naprawdę byli szczęśliwi? Może zmęczony uśmiech jubilatki skrywał jakieś żale? A za uśmiechem męża ukrytą winę? Wszystko możliwe.

Zosia miała czternaście lat, gdy sąsiad Staś, starszy o trzy lata, zatrzymał ją pewnego dnia, gdy wracała ze szkoły:

Zosiu, ale z ciebie ładna dziewczyna. Jak wrócę z wojska, to się z tobą ożenię. A ty tymczasem dorastaj. Za rok idę do służby.

O, znalazł się kandydat na męża! prychnęła dziewczyna i pobiegła do domu.

W szkole chłopcy już zerkały w stronę Zosi, ale choćby o nich nie myślała. Matka wychowała ją surowo, a chłopcy uważali ją za niedostępną. Potrafiła postawić się każdemu.

Zosia ładna, ale jakaś dzika szeptali między sobą. Nie dopuszcza nikogo do siebie, choćby pogadać nie chce.

Czas płynął. Staś wrócił z wojska. Drugiego dnia wyszedł z domu i natknął się na Zosię niosącą wiadra z wodą na drągu. Zamarł. Przed nim stała piękna, smukła dziewczyna na moment oniemiał, ale gwałtownie otrząsnął się.

Zosiu! Jaka ty teraz śliczna jesteś! A masz już kogoś?

A co ciebie to obchodzi? odparła, uśmiechając się lekko.

Przyjdź dziś do klubu. Potańczymy, pogadamy

Zosia wzruszyła ramionami i poszła dalej. Stanisław nie mógł znaleźć sobie miejsca. W wojsku zapomniał o obietnicy, którą jej złożył. A teraz żart stał się rzeczywistością. Na takiej dziewczynie jak Zosia tylko się żenić nie wolno jej skrzywdzić. I sam nie pozwoliłby nikomu jej ukrzywdzić.

Cały wieczór czekał na nią w klubie. Dziewczęta krążyły wokół niego, zapraszały do tańca, ale on tylko smutno spoglądał w stronę drzwi. Zosia nie przyszła. Nikogo nie odprowadził, choć niektóre miały nadzieję.

Następnego dnia znów ją zaczaił, gdy szła po wodę.

Cześć, Zosia. Czemu wczoraj nie przyszłaś? Czekałem, liczyłem na ciebie.

Nie chodzę do klubów. Po co? odparła dumnie i ruszyła w stronę domu. Stanisław zagrodził jej drogę.

Zejdź mi z drogi! zażądała. Wynoś się, urwisie!

A co zrobisz?

Zosia postawiła wiadra, chwyciła jedno i wylała mu na głowę.

To! roześmiała się. Zobaczymy, komu będziesz teraz potrzebny, mokry jak szczur.

Odszedł, a on stał i patrzył za nią.

Ognista jest ta Zosia. Ale ja znajdę sposób. I tak będzie moja.

Próbował różnych sztuczek czekał na nią, odprowadzał pod furtkę. Pewnego dnia podarował jej bukiet polnych kwiatów. Wtedy w końcu się uśmiechnęła.

W końcu któregoś dnia usiadła z nim na ławce przed domem. Stanisław nie mógł bez niej żyć myślał tylko o niej, śniła mu się. Pragnął mocno ją przytulić, pocałować. Nie wiedział, iż i ona go kocha.

Ba, kochała go od dzieciństwa! Tylko on był starszy, a ona jeszcze mała. Ale tamte słowa o ślubie po wojsku utkwiły jej w głowie. Dlatego trzymała chłopców na dystans. Czekała na Stasia. A gdy wrócił, nie wierzyła, iż i on ją kocha. Słyszała, jak inne dziewczęta śmiały się z nim, rzucały mu się na szyję. Trzymała go z daleka, by nie pomyślał o niej jak o innych.

Lecz w końcu lody stopniały. RoztStanisław wziął jej dłoń i szepnął: „Zosiu, przepraszam za wszystko, nie zasługuję na ciebie, ale życie bez ciebie to wieczna zima”, a ona, patrząc mu w oczy pełne łez, odparła cicho: „Wystarczy, iż w końcu zrozumiałeś, Stasiu, bo choć droga była kręta, przecież zawsze szliśmy razem.”

Idź do oryginalnego materiału