„Wyprowadźcie się z mojego mieszkania natychmiast!” — nie mogę dłużej znosić siostry i jej dzieci

twojacena.pl 1 tydzień temu

„Kasia, wynoś się z mojego mieszkania i to natychmiast!” – nie mogłam już dłużej znosić mojej siostry i jej dzieci.

W małym miasteczku pod Gdańskiem, gdzie poranny gwar targowiska miesza się z zapachem świeżego pieczywa, moje życie w wieku 40 lat zamieniło się w chaos przez moją siostrę. Nazywam się Ewa, mieszkam sama w swoim dwupokojowym mieszkaniu, które z trudem spłaciłam po rozwodzie. Ale moja młodsza siostra Kasia, jej trzech synów i jej lekkomyślność doprowadziły mnie do granic wytrzymałości. Wczoraj krzyknęłam do niej od progu: „Wynoś się stąd natychmiast!” – i teraz nie wiem, czy postąpiłam słusznie, ale nie mam już siły.

Kasia jest ode mnie pięć lat młodsza. Zawsze byłyśmy bliskie, mimo iż mamy różne charaktery. Ja – zorganizowana, pracowita, wszystko ciągnęłam na swoich barkach. Kasia – roztrzepana, wiecznie szukająca „lepszego życia”. Ma trzech synów od różnych mężczyzn: Jakub ma 12 lat, Michał 8, a Filip 5. Mieszkała w wynajmowanym pokoju, żyła od grosza do grosza, a ja zawsze jej pomagałam – pieniędzmi, jedzeniem, ubraniami dla dzieci. Kiedy poprosiła, żeby u mnie „przenocowała na kilka dni”, nie potrafiłam odmówić. Minęły trzy miesiące.

Moje mieszkanie to moja twierdza. Po rozwodzie włożyłam w nie wszystko – remont, meble, stworzyłam sobie przytulne miejsce. Pracuję jako recepcjonistka w hotelu i moje życie to porządek i stabilizacja. Ale odkąd pojawiła się Kasia z dziećmi, mój dom zamienił się w koszmar. Jej synowie biegają po korytarzu, wrzeszczą, niszczą rzeczy, brudzą ściany. Kasia zamiast ich pilnować, siedzi w telefonie albo wychodzi „załatwić sprawę”, zostawiając ich na mnie.

Już pierwszego dnia wiedziałam, iż to błąd. Jakub się wymądrza, Michał porysował tapetę, Filip rozmazuje jedzenie po stole. Nie słuchają ani Kasi, ani mnie – jakby przywykli, iż ich mama ciągnie ich od jednego „wujka” do drugiego, a mój dom to dla nich tylko kolejny przystanek. Kasia nie sprząta, nie gotuje, nie pomaga. „Ewa, przecież jesteś sama, to dla ciebie żaden problem” – mówi, a ja duszę się od jej bezczelności.

Moje mieszkanie teraz przypomina akademik. Brudne talerze w zlewie, rozrzucone zabawki, plamy na kanapie. Wracam z pracy i zamiast odpocząć, myję podłogi, gotuję obiad dla pięciu osób, próbuję uspokoić dzieci. Kasia albo śpi, albo gada z koleżankami. Kiedy proszę, żeby coś zrobiła, przewraca oczami: „Oj, Ewa, nie zaczynaj, jestem zmęczona”. Zmęczona? Od czego? Od życia na mój koszt?

Wczoraj wróciłam do domu i nie poznałam swojego mieszkania. Jej synowie biegali po korytarzu, jeden o mało mnie nie przewrócił. W kuchni – sterta naczyń, w salonie – sok wylany na dywan. Kasia siedziała na kanapie, przeglądając telefon. Straciłam cierpliwość: „Kasia, wynoś się stąd natychmiast!” Popatrzyła na mnie jak na wariatkę: „Serio? I gdzie ja pójdę z dziećmi?” Odpowiedziałam, iż to nie mój problem, ale w środku cała drżałam. Jej dzieci zastygły, patrząc na nas, i było mi ich żal, ale nie mogłam dłużej tak żyć.

Dałam jej tydzień na znalezienie mieszkania. Zaczęła płakać, krzyczeć, iż jestem okrutna, iż porzucam rodzoną siostrę. Ale gdzie była jej troska, gdy niszczyła mój dom? Gdzie była wdzięczność za wszystko, co dla niej zrobiłam? Moje przyjaciółki mówią: „Ewa, masz rację, czas przestać ich utrzymywać”. Ale mama, gdy dowiedziała się o kłótni, dzwoni i prosi: „Nie wyrzucaj Kasi, przecież jest z dziećmi”. A ja? Czy nie zasługuję na spokój?

Boję się, iż postąpiłam zbyt ostro. Kasia z dziećmi jest w trudnej sytuacji i czuję się winna, zwłaszcza wobec siostrzeńców. Ale nie mogę poświęcać siebie dla jej lekkomyślności. Mój dom to wszystko, co mam, i nie chcę, żeby stał się schronieniem dla jej chaosu. Zaoferowałam pomoc w znalezieniu mieszkania, ale ona odmówiła: „Po prostu chcesz się nas pozbyć”. Może i tak. I nie widzę w tym nic złego.

Nie wiem, jak potoczą się sprawy. Czy mama mi wybaczy? Czy Kasia zrozumie, iż sama jest winna? Czy zostanę „tą złą siostrą”, która wyrzuciła rodzinę na bruk? Ale jedno wiem na pewno – jestem zmęczona byciem ich wybawicielką. W wieku 40 lat chcę żyć w swoim domu, gdzie panuje porządek, gdzie mogę oddychać, gdzie nikt nie przekracza moich granic.

To moje wołanie o wolność. Kasia może i kocha swoje dzieci, ale jej nieodpowiedzialność niszczy mój świat. Jej synowie może i nie są winni, ale ja nie jestem ich matką. W wieku 40 lat chcę odzyskać swój dom, spokój, godność. choćby jeżeli ten krok będzie bolesny, nie ustąpię. Jestem Ewa i wybieram siebie – choćby jeżeli to złamie serce mojej siostrze.

Idź do oryginalnego materiału