Wybrałam siebie. A ty postawiłeś na cudze skarpetki.

newsempire24.com 4 dni temu

Ola i Krzysztof byli na ślubie jej najlepszej przyjaciółki. Impreza miała się ku końcowi, gdy prowadzący ogłosił: „Teraz panna młoda będzie rzucać bukiet!”. Ola nie planowała brać udziału, stała z boku, gdy nagle zobaczyła – kwiaty lecą prosto w jej stronę. Odruchowo wyciągnęła ręce i bukiet wylądował w jej dłoniach. Goście zaczęli klaskać, a Krzysztof teatralnie złapał się za głowę. Typowa męska reakcja, gdy ich dziewczyna łapie „ten” bukiet.

Ola już wracała do swojego stołu, gdy usłyszała rozmowę za uchylonymi drzwiami. Poznała głos Krzysztofa.

„No, teraz się trzymaj!” – śmiał się ktoś. – „Ola już myślami w urzędzie stanu cywilnego. Bukiet złapała!”

„Jak się przyczepi, tak się odczepi” – zaśmiał się Krzysztof. – „Ja się żenić przez co najmniej pięć lat nie zamierzam. I tak mam wygodnie – obiad zawsze na stole.”

„Założysz się, iż za pół roku sam ją poprowadzisz do ołtarza? A jeżeli nie – znajdzie sobie kogoś lepszego. A ty zostaniesz z garami i brudnymi skarpetami.”

„Trzymaj mnie za słowo! Mieszkamy razem od roku – nigdzie się nie wybiera. Będzie gotować i prać.”

Ola zdrętwiała. Wszystko w niej zamarło. Nie zrobiła sceny – nie chciała psuć przyjaciółce wesela. Wzięła płaszcz, wyrzuciła bukiet do śmietnika przy wyjściu i zamówiła taksówkę.

Wynajmowali mieszkanie na pół – dzielili się rachunkami, jedzeniem, wszystkimi wydatkami. Krzysztof próbował zrzucić na Olę całe sprzątanie, ale ona postawiła sprawę jasno: jeżeli ona ma być gospodynią, to on sponsorem. Nie podpasowało. Musiał więc niechętnie zmywać i odkurzać.

Ale przed kumplami udawał „macho”, którego kobieta uszczęśliwia, sortując mu skarpety.

Wróciwszy do mieszkania, Ola w milczeniu wyciągnęła walizki. Większość rzeczy trzymała u rodziców, więc spakowała się w pół godziny. W kuchni wysypała zawartość kosza na śmieci, oczyściła lodówkę i zalała wszystko żurem. Przez chwilę myślała choćby o namoczeniu jego koszulek w tej brei – ale odpuściła.

I wyjechała.

Po tygodniu w jej życiu wszystko się zmieniło. Dostała propozycję przeniesienia do centrali – prawdziwy awans. I… test pokazał dwie kreski. Ciąża.

Musiała gwałtownie podjąć decyzję: kariera czy macierzyństwo. Lekarz potwierdził – wczesny etap, ma czas na przemyślenia. Ola wybrała karierę. Przeprowadziła zabieg, załatwiła formalności, wzięła wolne i po prostu poszła spać. Spać – bez czyichś brudnych skarpet.

Przyjaciółka Kasia, świeżo po miodowym miesiącu, przyszła ją odwiedzić:

„Przecież byliście idealną parą! Myślałam, iż już przymierzasz obrączki.”

„Wyszłam. To nie był mój człowiek. A to »idealna para« – tylko z zewnątrz tak wyglądało. No i…” – Ola zawahała się, ale niespodziewanie wyspowiadała się ze wszystkiego. I z ciąży, i z wyboru.

Kasia kiwała głową. Obiecała milczeć. Ale, jak to zwykle bywa, powiedziała mężowi. A ten – Krzysztofowi.

Ten zjawił się pod domem rodziców Oli:

„Jak mogłaś? To było też moje dziecko!”

„A ty mi kim jesteś? Mężem? Byliśmy razem tylko na twojej kanapie i w twojej głowie.”

„Pomógłbym! Finansowo! Wychowaniem!”

„A spytałeś, czy chcę być zależna od twoich łask? Czy chcę być samotną matką? Wybrałam siebie. A ty jesteś zbyt małym człowiekiem, żeby być ojcem.”

„Po co wylałaś śmieci do lodówki?”

„No, przepraszam, miałam taki nastrój. Pa, Krzysztof.”

Patrzył, jak odchodzi. Za dwa dni czekała go kolacja dla całej paczki – zakład to zakład.

I tak… ludzie naprawdę kopią sobie groby swoim językiem.

Idź do oryginalnego materiału