Wybierz swój oboz, albo staw czoła konsekwencjom!

polregion.pl 4 dni temu

**Decyduj, czy jesteś tam, z nią, czy tu, z nami**

Halina po pracy wstąpiła do sklepu pod blokiem. Już stała przy kasie, gdy zauważyła ciocię Jadzię. Kiedyś pracowała razem z matką Haliny. Za każdym razem, gdy dziewczyna spotykała przyjaciółkę mamy, zatrzymywała się, by zamienić kilka słów.

Halina zapłaciła, odeszła od kasy i czekała na ciocię Jadzię przy wyjściu.

— Dzień dobry — powiedziała Halina, gdy kobieta podeszła. — Dawno pani nie widziałam.

— Halinko, dzień dobry. Chorowałam, nie wychodziłam z domu. Chodź, muszę ci coś powiedzieć.

Halinę ogarnął niepokój. Tomek miał szesnaście lat, wiek burzliwy. A trzynastoletnia Zosia już zerkała na chłopaków. Może coś nabroiła? W środku zrobiło się dziwnie. Torba z zakupami ciążyła, a rączki wbijały się w dłonie aż do bólu. Może wymówić się brakiem czasu, uciec od tej rozmowy? Nie zdążyła. Ciocia Jadzia zatrzymała się i szepnęła cicho, nachylając się do ucha Haliny:

— Nie myśl źle, nie plotkuję. Mówię, co sama widziałam. Jesteś mi bliska, przecież patrzyłam, jak dorastałaś. Twój Wojtek zagląda do sąsiedniego domu, do młodej kobiety. Jej okna są akurat naprzeciwko moich. Jak tylko przychodzi, od razu zasłania firanki.

Halina poczuła, jakby oblano ją lodowatą wodą, a zaraz potem ogarnął ją żar. Nie spodziewała się takiego zwrotu akcji. Od kogo innego, ale od Wojtka?

— Postanowiłam cię uprzedzić. Samo serce mi się kraje. Macie dwójkę dzieci. A nuż tam u niego poważnie? Powinnaś interweniować, porozmawiać z mężem, póki nie jest za późno.

— Tak, już idę, ciociu — Halina odsunęła się, pospiesznie ruszyła w stronę domu, starając się uciec od współczujących spojrzeń i słów cioci Jadzi, zapominając zupełnie, iż mieszkają w sąsiednich blokach.

Zadyszana szybkim marszem, Halina kilka razy chybiła kluczem w zamku. W końcu weszła do mieszkania, opadła na pufę i postawiła torbę przy nodze. Upadła, coś wysypało się na podłogę. Halina nie zauważyła, ogłuszona wiadomością. Na hałas z pokoju wyszła córka, zaczęła zbierać rozsypane produkty.

— Zanieś to do kuchni, zaraz tam przyjdę — powiedziała Halina, odsyłając Zosię.

*„Jak on mógł? Widziała ciocia Jadzia, mogli widzieć inni. A dzieci? A ja niczego nie zauważyłam…”* — myślała, rozbierając się.

— Mamo, jesteś chora? Wyglądasz jakoś… — zaczęła Zosia.

— Idź do pokoju. Daj mi posiedzieć chwilę samej — Halina przemówiła ostro.

Zosia zawahała się, ale zostawiła matkę samą.

*„Dobrze, iż Wojtka nie ma. Będę miała czas ochłonąć. Gdyby był, nie wytrzymałabym, wygarnęłabym mu od progu. Emocje to kiepscy doradcy.”*

Halina wstała, poszła do kuchni, nalała wody do szklanki i piła małymi łykami, próbHalina spojrzała przez okno na zapadający zmierzch, wiedząc, iż choć życie rozdzieliło ich na różne drogi, w sercu zawsze zostanie miejsce na przebaczenie i nowy początek.

Idź do oryginalnego materiału