Wszystko zaczęło się od pomyłkowego wiadomości i złamanego serca. Była druga w nocy, a kuchnia Leny Nowak wyglądała smutniej niż kiedykolwiek. Jedna żarówka zwisająca z sufitu rzucała żółtawe światło na popękaną podłogę, brudne naczynia i odrapane ściany. Na zewnątrz miasto spało, obojętne. Ale w środku mały Kuba jej czteromiesięczny synek płakał rozpaczliwie.
Lena siedziała na plastikowym krześle, kompletnie wyczerpana. Godzinami nosiła Kubę na rękach, nucąc mu piosenki, które teraz ledwo mogła śpiewać bez łez. To nie był kaprys. Jego płacz miał głód. Pilną potrzebę.
Zostało jej mleko modyfikowane tylko na jeszcze jedno karmienie.
Wiedziała to. Liczyła to w kółko. Ta ostatnia łyżeczka była wszystkim, co miała dla syna a piątek, dzień wypłaty, był jeszcze daleko.
Próbowała wszystkiego. Pracowała na podwójnych zmianach jako kelnerka w restauracji, która ledwo pozwalała jej opłacić czynsz. Zastawiła obrączkę ślubną, sprzedała telewizor, choćby zbierała puszki, gdy tylko mogła. Jej rodzice, emeryci, ledwo wiązali koniec z końcem. Przyjaciółki kto chciałby się zadawać z samotną, zrujnowaną matką?
Lena westchnęła, pokonana. Wzięła swój stary telefon i otworzyła aplikację bankową.
Stan konta: 3,50 zł.
Czuła, jak klatka piersiowa się ściska. Wiedziała, iż tak jest, ale i tak bolało to zobaczyć.
Przesunęła ekran i znowu spojrzała na wiadomość w szkicach. Napisała ją kilka dni temu, po tym, jak zobaczyła w internecie ogłoszenie o pomocy dla matek w potrzebie. Napisała z nadzieją, iż ktoś, ktokolwiek, odpowie. Ale nikt nie odpowiedział. Tylko puste obietnice, które nigdy nie nadeszły.
Zaciśnięła usta, przełknęła łzy i przeczytała tekst jeszcze raz:
Hej, przepraszam, iż pytam, ale skończyło mi się mleko modyfikowane, a wypłatę mam dopiero za tydzień. Mój synek płacze i nie wiem, co robić. Gdybyś mogła pomóc, byłabym wdzięczna do końca życia. Przykro mi, iż zawracam głowę, ale nie mam już do kogo się zwrócić. Dzięki, iż przeczytałaś.
Tej nocy nie miała już dumy.
Z drżącym palcem nacisnęła wyślij.
I wybuchnęła płaczem.
Nie spodziewała się niczego. Po prostu musiała to wyrzucić z siebie. Powiedzieć komuś, choćby jeżeli tylko do ekranu. Nie była choćby pewna, czy wysłała wiadomość pod adekwatny numer.
Ale wtedy
Telefon zadrżał.
Zamrugał. Nowa wiadomość.
Cześć, jestem Marek Kowalski. Chyba pomyliłaś numer, ale rozumiem, jak ciężko musi ci być teraz. Proszę, nie martw się o mleko zadbam, żebyś miała wszystko, czego potrzebujesz.
Lena przeczytała to raz, drugi, trzeci.
Marek Kowalski?
To imię brzmiało znajomo. Coś coś w telewizji. Biznesmen? Polityk? Znana osoba?
A jeżeli to oszustwo? Słyszała o ludziach, którzy podszywali się pod celebrytów, by oszukać kobiety w potrzebie. Zamknęła oczy i powiedziała sobie: Nie łudź się, Lena. Nie daj się.
Ale wtedy
Kolejna wiadomość:
Mogę wysłać ci paczkę jutro rano. Skup się tylko na sobie i Kubie, Lena. O nic się nie martw.
I tymi prostymi słowami
Jej serce pękło.
Lena rozpłakała się na dobre.
To nie było oszustwo. Nie mogło być. Coś w sposobie, w jaki pisał, w tej spokojnej głosie po drugiej stronie, wydawało się prawdziwe. Jakby ktoś naprawdę się przejmował. Jakby ktoś naprawdę ją widział.
A to bycie zobaczoną nie zdarzyło się od lat.
Nagle płacz Kuby znowu wypełnił mieszkanie.
Lena podbiegła do niego i wzięła go na ręce. Jego ciałko drżało, policzki były mokre. Ale teraz w jej piersi tliła się mała iskra. Iskra zwana nadzieją.
Gdy go tuliła, telefon znów zadrżał.
Podasz mi swój adres? Tylko żeby paczka dotarła jutro rano prosto do ciebie. Spokojnie, niczego nie chcę w zamian.
Wzięła głęboki oddech. Zawahała się. A jeżeli to jednak wariat? A jeżeli to okrutna gra?
Ale a jeżeli nie?
Wpisała adres swojego skromnego mieszkania i wysłała.
Minutę później:
Gotowe. Duża paczka z mlekiem, pieluchami i jeszcze czymś przyjdzie jutro rano. jeżeli będziesz potrzebować czegokolwiek więcej, daj znać. Jestem tu, żeby pomóc.
Lena przyłożyła dłoń do ust.
Nie znała go. On jej nie znał. Ale po raz pierwszy od miesięcy nie czuła się tak samotna. Jakby ktoś, gdzieś tam, wyciągnął do niej rękę.
Dziękuję szepnęła, choć nikt nie mógł jej usłyszeć.
Następnego dnia o 8:05 rano kurier zapukał do jej drzwi.
A to, co Lena znalazła w tej paczce, to nie tylko mleko i pieluchy
To był początek czegoś znacznie, znacznie większego.