Wszystko się ułoży, synku…

newskey24.com 5 godzin temu

„Wszystko będzie dobrze, synku…”

„Wojtku, synku, to mama…” – w słuchawce rozległ się cichy głos.

Wojciech zawsze drażnił się z manierą matki, iż mówi, iż to ona dzwoni. Jakby nie rozpoznawał jej głosu. Tłumaczył jej tyle razy, iż na ekranie wyświetla się nazwa dzwoniącego, więc wie, iż to ona.

Miała stary telefon z klawiaturą. Kupił jej nowoczesny, z wieloma funkcjami, ale matka odmówiła.

– Stara już jestem na nowinki. Podaruj lepiej… Kasi. Jej córka takich prezentów nie robi. Ucieszy się.

Kasia ucieszyła się, gwałtownie opanowała telefon. Wojciech nie podarował go bez powodu – gdyby coś się stało, miała od razu do niego zadzwonić. Wpisał swój numer do książki adresowej.

– Mamo, wiem, iż to ty – uśmiechnął się Wojciech. – Wszystko w porządku?

– Synku, jestem w szpitalu.

Po plecach Wojtka przebiegł zimny dreszcz.

– Co się stało? Serce? Ciśnienie? – wypytywał gorączkowo.

– Jutro mają mnie operować. Przepuklina się zaogniła. Nie mogę już znieść bólu.

– Czemu nie zadzwoniłaś wcześniej? Mamo, przyjadę jutro, zabiorę cię do miasta. Tam szpitale lepsze, chirurdzy znakomici. Proszę, odmów tej operacji! – nalegał Wojciech.

– Synku, nie martw się. Pamiętasz doktora Nowaka? Bardzo dobry lekarz…

– Mamo, posłuchaj mnie, przyjadę rano – przerwał jej Wojciech. – Nie zgadzaj się na operację do tego czasu! – krzyknął, bo głos matki stał się ledwo słyszalny.

– Nie martw się. Wszystko będzie dobrze, synku. Kocham cię… – W słuchawce rozległy się krótkie sygnały.

Wojciech spojrzał na ekran. Na ciemnym tle świeciły się cyfry – dziesięć po północy.

Ostatnie słowa matki zabrzmiały dziwnie, jakby dochodziły z oddali. Nigdy nie dzwoniła tak późno. Coś było nie tak. Wybrał numer matki, ale nikt nie odbierał. Dzwonił raz za razem – bez skutku.

Wstał od biurka i spojrzał przez okno. Drugi dzień padał deszcz ze śniegiem. W dobrych warunkach do wsi jechało się pięć godzin, ale w taką pogodę – sześć. Trzeba było ruszać natychmiast, by zdążyć przed operacją. Kto wie, o której ją zaplanowano. Droga do rodzinnej wsi na pewno była rozjeżdżona. Ale on nie jechał do wsi, tylko do szpitala w mieście powiatowym.

Wyłączył komputer i zaczął się pakować. Wychodząc, przypomniał sobie, iż nie wziął ładowarki. Wrócił, wziął ją i znów stanął w przedpokoju. „Jeśli o czymś zapomnisz i wrócisz, wyjrzyj w lustro” – przypomniały mu się słowa matki. Spojrzał na swoje odbicie. Twarz zmęczona, wzrok niespokojny. „Mama powiedziała, iż wszystko będzie dobrze, a ona nigdy mnie nie okłamała” – pomyślał i wyszedł.

W samochodzie zastanawiał się, czy nie zadzwonić do Kasi. Była sąsiadką matki, przyjaźniły się od lat. Ale on pracował nocami, a na wsi ludzie kładli się wcześnie. Dlaczego jednak nie zadzwoniła Kasia? Przecież ją uprzedził. Niepokój wrócił. Silnik się rozgrzał, Wojciech wyjechał.

Ile razy namawiał matkę, by zamieszkała z nim? Miał duże mieszkanie, miejsca było dość. Ale ona odmawiała. „Synku, ty młody jesteś, będę ci przeszkadzać. Mnie tu dobrze. Nigdzie nie jadę.”

Och, mamo, mamo… Czemu nie zadzwoniłaś wcześniej? Zawsze bała się przeszkadzać, być komuś ciężarem.

Przypomniał sobie ich rozmowę. Dopiero teraz zrozumiał, co go zaniepokoiło. Miała dziwny głos, jakby mówiła przez jakąś przeszkodę. Ostatnich słów prawie nie zrozumiał. I ten ton – jakby czuła się winna. Pewnie myślała, iż obudziła go w środku nocy. Nigdy nie dzwoniła tak późno.

Przepuklina dokuczała jej od lat, bolała przy zmianie pogody. Ale matka zwlekała, nie chciała operacji. Zawsze coś: sadzenie, zbiory, Kasia zachorowała – nie mogła jej zostawić. Zawsze znajdowała wymówki.

A on? Mieszkał niedaleko, miał samochód, ale zawsze brakowało czasu, by ją odwiedzić. Też znajdował wymówki.

PamiętaA gdy po latach wszedł do pokoju córki i zobaczył, jak śpi spokojnie, wtulona w poduszkę, zrozumiał, iż miłość matki nigdy nie odchodzi – tylko zmienia swoją formę.

Idź do oryginalnego materiału