Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Oto prezent, a tu możesz włożyć trochę faszerowanej papryki, kotletów i sałatek

przytulnosc.pl 14 godzin temu

Kasia, moja krewna, obchodziła swoje 53. urodziny jesienią. Nie planowała żadnej imprezy, ale przyjaciółki zapowiedziały, iż i tak wpadną, żeby złożyć jej życzenia.

Choć Kasia nie zamierzała świętować, postanowiła mimo wszystko przygotować stół dla swoich gości. Zawsze była gościnna, więc choćby w ten dzień dała z siebie wszystko.

Kasia poprosiła mnie, żebym przyszła trochę wcześniej i pomogła w przygotowaniach. Mimo iż nie planowała zapraszać wielu osób, siedem przyjaciółek potwierdziło swoją obecność.

Jak zawsze, jej stół był pełen pyszności: sałatki, mięsa, wędliny, sery, kotlety schabowe, pieczona makrela, faszerowana papryka, a na deser słodkości do herbaty. Wszystko wyglądało bardzo apetycznie.

Kiedy skończyłyśmy układać wszystko na stole, zaczęły schodzić się goście. Wszyscy przyszli, oprócz jednej – Marii, która uprzedziła, iż trochę się spóźni.

Kiedy goście zasiedli do stołu i zaczęli degustować przygotowane dania, do drzwi zapukała Maria. Wręczyła prezent, złożyła życzenia zdrowia, po czym, ku zaskoczeniu wszystkich, wyciągnęła z torby puste pojemniki.

– Kasiu, mogłabyś nałożyć trochę dla mojego męża? – zapytała z uśmiechem.

Gospodyni, choć wyraźnie zaskoczona, zabrała pojemniki do kuchni. Tymczasem Maria zajęła miejsce przy stole i zaczęła jeść.

Nikt z obecnych nie skomentował jej nietypowej prośby, ale ja poczułam się bardzo nieswojo. Jej zachowanie sprawiło, iż atmosfera zrobiła się niezręczna.

Kiedy spotkanie dobiegło końca, Kasia, jak zawsze, wręczyła każdej z przyjaciółek ciasto i cukierki na drogę. Maria natomiast przypomniała o swoich pojemnikach z jedzeniem dla męża. Nie przejmowała się tym, iż mężowie i dzieci pozostałych gości również zostali w domach, ale nikt inny nie prosił o dodatkowe porcje.

Jedzenia na stole prawie nie zostało – goście długo siedzieli i jedli z apetytem. Kasia zebrała to, co jeszcze się znalazło, do pojemników Marii, a ta ruszyła do domu, żeby „ugościć” męża.

Nie mogłam zrozumieć zachowania Marii. Wychodząc z domu Kasi, wciąż czułam się niezręcznie. Taki gest, choćby jeżeli był podyktowany dobrymi intencjami, pozostawił po sobie dziwne wrażenie i sprawił, iż zastanawiałam się nad granicami gościnności.

Idź do oryginalnego materiału