Próbne spotkanie
„Co się nie zdarza w naszym życiu” myśli sobie w duchu Bogumiła. „Ludzie żyją długo razem, a potem nagle bach! i się rozchodzą. Ciekawe, prawda? Znam mnóstwo takich przypadków, sama też tak miałam. Choć z moim tyranem nie wytrzymałam zbyt długo, ale cóż, przeszłość to przeszłość.”
Bogumiła niedawno przeszła na emeryturę i żyje samotnie. Córka wyszła za mąż i mieszka w mieście z własną rodziną. Wyjechała z naszej wsi po szkole, poszła do technikum, tam i za mąż się wydała. Teraz tylko przyjeżdża w odwiedziny, bo czasu ma mało oboje z mężem pracują. Wnuczka chodzi do podstawówki.
Kiedy jeszcze pracowała, koleżanki z pracy namawiały ją:
„Boguś, no jak długo będziesz sama? Chłopaków wolnych jak mrówków. Są wdowcy, są rozwodnicy, którym małżeństwo nie wyszło. Ogłoszeń pełno w gazetach, w tygodnikach, a teraz to i w internecie.”
„Bo jak to tak ja pierwsza mam dzwonić do faceta?” broniła się. „A jak się rozwiódł, to coś w nim nie tak. Od dobrych mężów żony nie uciekają, a ci porządni są już dawno zajęci. Nie ufam tym typom.”
„Boguś, nikt ci nie każe od razu wychodzić za mąż! Pogadasz, nie spodoba się nie zadzwonisz. Co w tym złego?” najbardziej naciskała Władysława, która sama znalazła męża przez ogłoszenie i teraz rozpowiada wszystkim, jaka to świetna metoda.
**Znajomość z ogłoszenia**
W końcu Bogumiła się zdecydowała. Pierwszy raz było dziwnie, bała się wybrać numer z gazety, ale potem pomyślała:
„No przecież, co w tym złego? Gadamy przez telefon, nie widzimy się, nie spodoba się odłożę słuchawkę i tyle.”
Kilka razy dzwoniła, faceci różni, ale już po pierwszej rozmowie wiedziała, z kim nie warto. I powoli zmieniła zdanie o rozwodnikach.
„Przecież w rodzinie nie zawsze facet winny. My, baby, też bywamy trudne. Czasem to kobieta popsuje związek. A zresztą obcy dom, ciemny las.”
Co jakiś czas poznawała nowych panów, ale żaden jej nie porwał. Unikała rozwodników, ale los akurat z jednym ją zetknął. Rozmawiali długo przez telefon, a Bogumiła od razu poczuła sympatię do Krzysztofa.
Mieszkał w sąsiedniej wsi, z rozmów wynikało, iż ma własny dom i gospodarstwo. To on pierwszy zaprosił ją do siebie.
„Przyjedź do mnie, Bogumiła. Gadamy już tyle, gdybym ci się nie podobał, dawno byś odpuściła. Odebrałbym cię z przystanku, zgoda?”
„Dobrze, zgoda” obiecała.
Krzysztof podobał się jej sposobem bycia, tym, jak mówił o kobietach. Nie wyzywał byłej żony. Wyjaśnił, iż rozstali się po latach małżeństwa, gdy dzieci były już dorosłe i usamodzielnione.
Nie pytała o powód rozwodu sama nie lubiła takich rozmów. Ale zaniepokoiła ją jedna rzecz:
„Krzysztof, kontaktujesz się z dziećmi? Odwiedzają cię?”
„Nie. Stoją po stronie matki. choćby nie dzwonią, co dopiero przyjechać.”
To ją zastanowiło.
„Co by nie było między rodzicami, dzieci powinny mieć kontakt z ojcem” myślała. „Jeśli go nie ma, to coś tu nie gra.” Ale nie powiedziała tego głośno.
W końcu zebrała się i pojechała. Wysiadła na przystanku, który opisał skrzyżowanie przy dużym transformatorze. Czekał na nią wysoki, przystojny, uśmiechnięty.
„Bogumiła?”
„Tak, to ja” odpowiedziała, też się uśmiechając.
„No to ja jestem Krzysztof. Chodź, tam mój rumak czeka” pokazał na czarny SUV. „Zobaczysz, jak żyję.”
Spodobało jej się, iż przyszedł z kwiatami i nie kazał czekać.
Dom był duży, zadbany, czysty. Wnętrze też gustowne widocznie Krzysztof lubił porządek. Ale Bogumiła zaczęła się zastanawiać:
„Żona zostawiła mu cały dom. Dlaczego? To ona włożyła w niego tyle pracy. Co go do tego zmusiło?”
Poprosił ją do stołu.
„Siadaj, robimy herbatę.”
„Pomóc ci?” zapytała z grzeczności.
„Nie, dam radę.”
Wyjął filiżanki, nalał herbatę, podał ciasto. Elegancko.
„Gdybyś chciała, mogę i wina nalać.”
„Dziękuję, nie pijam.”
„Ja też tylko od święta.”
Rozmawiali o domu, który jej się podobał.
„Porządny dom, widać, iż o niego dbasz.”
**Test gospodarności**
„Dom wymaga ręki, wszystko trzeba dopilnować” mówił, rozglądając się po kuchni.
A potem nagle oznajmił:
„No, Bogumiła, teraz cię wypróbuję.”
„Jak to?”
„Zbierz ze stołu, umyj naczynia, potem podłogę. A potem pójdziemy do obory zobaczę, czy umiesz doić krowę.”
Bogumiła osłupiała. choćby gdyby nie powiedział tego tak bezczelnie, sama by posprzątała. Ale nie spodobało jej się to wynoszenie.
„Podłogi ci nie umyję. Stoisz i sprawdzasz, jak zmywam? Wystarczyłoby powiedzieć: «Rozgość się, ja skoczę do obory». Sam wiem, co robić. To mi się nie podoba.”
Spróbował zrobić z tego żart, ale dalej nalegał na doiBogumiła wyszła, trzaskając drzwiami, a Krzysztof został sam ze swoją krową i przekonaniem, iż następna kobieta na pewno spełni jego wymagania.