Wnuk chciał ją wyrzucić z mieszkania, babcia sprzedała je bez wahania.

newsempire24.com 2 tygodni temu

Kiedy babcia dowiedziała się, iż wnuk chce ją wyrzucić z mieszkania, sprzedała je bez żalu.

Po co brać kredyt hipoteczny, skoro można poczekać, aż babcia umrze i odziedziczyć jej mieszkanie? Właśnie tak rozumował kuzyn mojego męża, Bartek. Ma żonę Kasię i trójkę dzieci, a cała rodzina żyje w oczekiwaniu na spadek. Nie chcą wiązać się z bankami, wolą marzyć o dniu, gdy mieszkanie babci trafi w ich ręce. Tymczasem mieszkają u mamy Kasi w ciasnej kawalerce w Gdyni, nad Bałtykiem, i widać, iż ta sytuacja ich frustruje. Bartek i Kasia coraz częściej szepczą o tym, jak by tu „załatwić sprawę” z babcią.

A babcia, Janina Stanisławówna, to prawdziwy diament. Mając siedemdziesiąt pięć lat, tryska energią, żyje pełnią życia i nie narzeka na zdrowie. Jej mieszkanie w centrum Gdańska zawsze jest pełne gości, opanowała telefona, chodzi na wystawy, bywa w teatrze, a czasem choćby pozwala sobie na lekką zabawę na emeryckich potańcówkach. Promienieje radością, a jej życie to przykład tego, jak można cieszyć się każdym dniem. Dla Bartka i Kasi to jednak nie powód do dumy, tylko źródło irytacji. Męczy ich to czekanie.

W końcu ich cierpliwość pękła. Postanowili, iż Janina Stanisławówna ma przepisać mieszkanie na Bartka, a sama przenieść się do domu opieki. choćby nie kryli swoich zamiarów, twierdząc, iż „babci będzie tam lepiej”. Ale Janina Stanisławówna nie należy do tych, którzy się poddają. Stanowczo odmówiła, co rozpaliło prawdziwą burzę. Bartek wpadł w szał, krzyczał, iż jest „samolubna” i „powinna myśleć o wnukach”. Kasia dolewała oliwy do ognia, sugerując, iż babcia „za długo już żyje”.

My z mężem, gdy się o tym dowiedzieliśmy, byliśmy w szoku. Janina Stanisławówna zawsze marzyła o podróży do Indii – zobaczyć Tadż Mahal, poczuć zapach przypraw, przespacerować się ulicami Deli. Zaproponowaliśmy jej, żeby przeprowadziła się do nas, wynajęła swoje mieszkanie i odkładała na marzenia. Zgodziła się, a niedługo jej przestronne trzypokojowe mieszkanie w centrum miasta zaczęło przynosić dochód. Bartek i Kasia, gdy się o tym dowiedzieli, urządzili awanturę. Uważali, iż mieszkanie słusznie należy do nich, i żądali, by babcia wpuściła ich do niego. Oskarżyli choćby mojego męża, Jacka, iż „zmanipulował” babcię dla spadku. Bartek posunął się do tego, iż zażądał pieniędzy z wynajmu, nazywając je „swoją należną częścią”. Odpowiedzieliśmy, iż to się nie stanie, i kropka.

Kasia zaczęła odwiedzać nas niemal codziennie. Raz sama, raz z dziećmi, raz z jakimiś absurdalnymi prezentami. Wypytywała o samopoczucie babci, ale widzieliśmy jej prawdziwy motyw – ona i Bartek wciąż mieli nadzieję, iż Janina Stanisławówna niedługo „odejdzie” i zostawi im spadek. Ich chciwość i brak wstydu były porażające.

Tymczasem Janina Stanisławówna uzbierała wystarczająco dużo pieniędzy i poleciała do Indii. Wróciła promieniejąca, z walizką pełną opowieści i zdjęć. Zaproponowaliśmy jej, żeby nie przestawała: sprzedała mieszkanie i kontynuowała podróże, a na starość mieszkała z nami w spokoju i cieple. Zastanowiła się i zdecydowała. Jej duże mieszkanie poszło za dobrą cenę, a za zarobione pieniądze kupiła małą przytulną kawalerkę na obrzeżach Warszawy. Resztę środków przeznaczyła na nowe przygody.

Janina Stanisławówna zwiedziła Hiszpanię, Austrię i Szwajcarię. W Szwajcarii, podczas rejsu po Jeziorze Genewskim, poznała Francuza o imieniu Pierre. Ich romans był jak z filmu – w wieku siedemdziesięciu pięciu lat wyszła za niego za mąż! My z Jackiem polecieliśmy na ślub do Francji i to było niesamowite – widzieć, jak promienieje w białej sukni, otoczona kwiatami i uśmiechami. Janina Stanisławówna zasłużyła na to szczęście. Całe życie ciężko pracowała, wychowywała dzieci, pomagała wnukom, a teraz wreszcie żyje dla siebie.

Bartek, gdy dowiedział się o sprzedaży mieszkania, wpadł we wściekłość. Domagał się, by babcia oddała mu kawalerkę, twierdząc, iż „jej i tak wystarczy”. Jak zamierzał tam upchać piątkę – zagadka. Ale nas to już nie obchodzi. Cieszymy się, iż Janina Stanisławówna znalazła swoje miejsce pod słońcem. A Bartek i Kasia… Ich historia to przypomnienie, iż bliscy czasem pokazują swoje prawdziwe oblicze, gdy chodzi o pieniądze.

Idź do oryginalnego materiału