Makaron bulgocze w garnku, woda wrze, a po kilku minutach całość ląduje w sicie nad zlewem. To jeden z najbardziej naturalnych kuchennych odruchów, wykonywany niemal bez zastanowienia. Jak mogłoby to zaszkodzić, w końcu wrzątek to tylko woda, prawda? Okazuje się jednak, iż takie działanie może mieć konsekwencje, które prędzej czy później odbije się na instalacji i portfelu. Czy warto ryzykować? Sprawdź, co naprawdę dzieje się w rurach, gdy fundujemy im takie "atrakcje".
REKLAMA
Zobacz wideo "Gdybym skupiał się na tym, co robi konkurent, przegrałbym". Rafał Brzoska w "Z bliska"
Dlaczego nie wolno wlewać wrzątku do zlewu? Tak fundujesz sobie spore kłopoty
W większości mieszkań rury odpływowe wykonane są z tworzyw sztucznych, najczęściej z PVC. Taki materiał źle znosi nagłe skoki temperatury, bo reaguje na nie niemal natychmiast. Pod wpływem wrzątku rura rozszerza się, po chwili stygnie i próbuje wrócić do poprzedniego kształtu. Jednorazowo nie robi to wielkiej różnicy, jednak gdy schemat powtarza się regularnie, struktura materiału zaczyna słabnąć. Tworzywo traci swoją pierwotną sprężystość i staje się bardziej podatne na pęknięcia oraz trwałe odkształcenia.
Działa to trochę jak ciągłe zginanie plastikowej słomki. Na początku wygląda na odporną, ale z czasem pojawiają się drobne rysy, białe ślady naprężeń i miejsca, które łatwiej się łamią. W instalacji kanalizacyjnej najbardziej cierpią łączenia, kolanka i syfon. To tam kumulują się naprężenia i zaczynają się drobne nieszczelności. Początkowo są niewidoczne, ale z czasem prowadzą do kapania, wilgoci w szafce pod zlewem i charakterystycznego zapachu z odpływu.
Do tego dochodzą gumowe uszczelki, które odpowiadają za szczelność całego układu. Wysoka temperatura powoduje ich rozmiękczenie i chwilową utratę elastyczności. Po ochłodzeniu nie zawsze wracają do pierwotnej formy, a każde kolejne zalanie wrzątkiem pogłębia problem. Łączenia zaczynają delikatnie "pracować", luzować się i przepuszczać wodę, co najczęściej wychodzi dopiero po kilku miesiącach.
Szczególnie narażone są starsze instalacje, montowane wiele lat temu, często z materiałów o niższej odporności na wysoką temperaturę. W ich przypadku gorąca woda potrafi wyraźnie przyspieszyć proces degradacji całego układu. Dlatego, zanim trafi do zlewu, dajmy jej wystygnąć. Warto przy tym zwrócić uwagę na różnicę między ręcznym wylewaniem wrzątku a pracą zmywarki. Choć urządzenie korzysta z gorącej wody, odbywa się to w sposób kontrolowany. Temperatura jest niższa niż w garnku, a odpływ następuje etapami. Dodatkowo woda często miesza się z chłodniejszą, dzięki czemu instalacja nie doświadcza gwałtownego "szoku", który przy wylewaniu wrzątku do zlewu jest adekwatnie nieunikniony.
Zlew (Zdjęcie ilustracyjne)Aycan/iStock
Czemu nie można wlać oleju do zlewu? To kolejny błąd, który często popełniamy
Wrzątek to jedno, ale do listy kuchennych grzechów trzeba dopisać olej. Zużyty tłuszcz wylany do zlewu nie znika tak, jak woda. Po drodze stygnie, gęstnieje i przykleja się do ścianek rur. Z czasem łączy się z resztkami jedzenia i tworzy tłuste zatory, które potrafią skutecznie zablokować odpływ. To właśnie od nich biorą się cofające się ścieki i awarie, które wymagają interwencji hydraulika.
Problem nie kończy się na domowej instalacji. Olej, który trafi dalej, utrudnia pracę oczyszczalni ścieków i zanieczyszcza wody. Na powierzchni rzek i jezior tworzy warstwę ograniczającą dostęp tlenu, co szkodzi całym ekosystemom. Do tego dochodzą koszty napraw i czyszczenia kanalizacji, które w praktyce ponoszą wszyscy mieszkańcy.
Na szczęście rozwiązanie jest proste. Zużyty olej wystarczy ostudzić, przelać do szczelnej butelki i oddać do PSZOK-u lub wrzucić do olejomatu, jeżeli taki działa w okolicy. W wielu miastach stoją już specjalne pojemniki przeznaczone właśnie do tego celu. Tłuszcz można bezpiecznie przechowywać choćby przez kilka tygodni, więc nie trzeba działać w pośpiechu. Lepiej zmienić jeden kuchenny nawyk, niż później mierzyć się z zapchanymi rurami i niepotrzebnymi naprawami. Co robisz z wrzątkiem po gotowaniu? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.












