**Dziennik – 15 maja**
„Wiesz, jak na ciebie patrzy? Z miłością i zachwytem” – powiedziała zadowolona z siebie córka.
Krzysztof wyszedł z łazienki, owinięty tylko ręcznikiem. Krople wody błyszczały na jego umięśnionej klatce piersiowej. Nie mężczyzna, tylko marzenie. W piersiach Weroniki coś słodko zabolało.
Krzysztof usiadł na skraju łóżka i sięgnął po nią, by pocałować. Odwróciła głowę.
– Nie, bo inaczej nigdy stąd nie wyjdę. Muszę iść. Ania pewnie już w domu – Weronika przytuliła się policzkiem do jego ramienia.
Westchnął.
– Wer, ile jeszcze można? Kiedy powiesz córce o nas?
– Trzy miesiące temu choćby nie wiedziałeś, iż istnieję, i świetnie sobie radziłeś – Weronika wstała i zaczęła się ubierać.
– Czuję, iż wcale nie żyłem, tylko na ciebie czekałem. Nie mogę bez ciebie dnia…
– Nie łam mi serca. Nie odprowadzaj mnie – powiedziała Weronika i wymknęła się z pokoju.
Szła ulicą, starając się nie zauważać spojrzeń przechodniów. Wydawało jej się, iż wszyscy wiedzą, skąd idzie. Mężczyźni patrzyli z zaciekawieniem, kobiety – z osądem.
I nic dziwnego – zgrabna figura, wyniosła postawa, twarz z wyrazistymi oczami i pełnymi ustami. Ciemne gęste włosy wymykały się spina z tyłu głowy. A Weronika chciała zniknąć.
***
Wyszła za mąż młodo, w wieku dwudziestu lat, z wielkiej i odwzajemnionej miłości. Prawie od razu zaszła w ciążę. Mąż próbował namówić ją na aborcję. Za wcześnie, trzeba się najpierw ustabilizować, zdążą jeszcze. Ale Weronika nie uległa i urodziła zdrową dziewczynkę, mając nadzieję, iż mąż się zmieni. Ale nigdy nie pokochał córki. Cóż, wielu mężczyzn jest obojętnych wobec dzieci.
Pewnego dnia zadzwoniła jakaś kobieta i podała adres, gdzie wieczorami bywa mąż Weroniki. Nie rzuciła się na sprawdzanie, poczekała na niego i zapytała wprost. Najpierw wszystkiemu zaprzeczał, potem się tłumaczył, w końcu zaczął krzyczeć:
– Jakaś wariatka coś powiedziała, a ty od razu wierzysz? Niczym się od niej nie różnisz. Wychodzę, a ty pożałujesz…
Wyszedł, trzasnąwszy drzwiami. Weronice nie chciało się żyć, ale córka potrzebowała uwagi, więc przetrwała. Po dwóch tygodniach nie wytrzymała, poszła pod podany adres, stanęła za drzewem na podwórku i czekała. niedługo przeszedł obok mąż z młodą kobietą pod rękę. Weszli do klatki.
Następnego dnia Weronika złożyła pozew o rozwód. Wiedziała, iż nie wybaczy – nie taki ma charakter. Oddała córkę do żłobka i wróciła do pracy.
Czasem pojawiali się w jej życiu mężczyźni, ale żaden nie spodobał się jej na tyle, by związać z nim życie. Dopiero po latach Krzysztofowi udało się zdobyć jej serce. Przystojny, wysoki, do pary z nią. Między nimi wybuchł burzliwy romans. Pewnego dnia Ania zapytała, dlaczego mama tak starannie się ubiera.
– Na randkę – odparła półżartem, półserio.
– Aaa… – przeciągnęła córka znacząco. Więcej nie pytała.
Ania odziedziczyła po mamie figurę, ale twarz miała zwyczajniejszą. Wszyscy dziwili się, jak u tak urodziwych rodziców urodziła się przeciętna córka. A Weronika cieszyła się. Piękno chlebem nie naje, tylko problemy przynosi.
Nigdy nie miała przyjaciółek. Nie przez nią, ale przez zawiść dziewczyn. Bały się wyglądać blado przy niej. Może dlatego tak wcześnie wyszła za mąż – liczyła, iż znajdzie w mężu przyjaciela.
– Za bardzo zwyczajny i prosty jak na ciebie, choć przystojny – mawiała matka.
***
– Ania, jestem w domu! – zawołała Weronika, wchodząc do mieszkania.
– Odrabiam lekcje – odpowiedziała córka ze swojego pokoju.
Weronika przebrała się i poszła do kuchni. niedługo dołączyła Ania, usiadła przy stole i ukroiła kawałek chleba.
– Nie psuj apetytu, zaraz będzie kolacja – powiedziała Weronika, stawiając talerze. – Chciałam z tobą porozmawiać.
– To mów – Ania zajadała z apetytem.
– Niedługo moje urodziny.
– Pamiętam, mamo.
– Chciałam zaprosić… mojego znajomego – wydukała Weronika.
– Z którym się spotykasz? – Ania spokojnie patrzyła na matkę.
– Tak. Mówisz tak do własnej matki?
– Jaka różnica? W twoim wieku „spotykać się” i „spać” to to samo.
– Więc zaproszę go? Nie masz nic przeciwko? – doprecyzowała Weronika.
– A co mnie to obchodzi. Babcia przyjdzie? – Ania machnęła ręką.
Weronika odetchnęła z ulgą. Piętnaście lat – trudny wiek. Ale córka przyjęła wiadomość spokojnie.
– Babcia będzie w niedzielę. Zależy mi, żebyście się polubili.
– Oj, mamo, no zaproś go już – skwitowała Ania.
W sobotni ranek Weronika gotowała, chcąc zaimponować Krzysztofowi kulinarnymi umiejętnościami. Przyszedł z ogromnym bukietem róż, podarował pierścionek. Weronika była zdezorientowana. Oszołomił ją jego natarczywy zapał.
Do tego, chcąc przypodobać się Ani, zachowywał się głośno, opowiadał, żartował. Córka przeciwnie – powściągliwa, poważna. Gdy Krzysztof wyszedł, Weronika sprzątnęła i podeszła do córki, próbując ją przytulić, ale Ania się wysunęła.
– Nie spodobał ci się? – spytała Weronika.
– Nie – krótko odparła Ania.
– Dlaczego? – Weronika nie ukrywała rozczarowania.
– Po prostu nie. – Zamilkła. – Rozumiem, iż jesteś młoda, iż miłość i te sprawy. Ale mamo, on cię wykorzystuje. Jak tego nie widzisz?
– Babcia ci to wmówiła?
– Co ma babcia? Mam oczy. – Ania spojrzała z rozpaczą.
Weronika wstała i podeszła do drzwi.
– Mamo, kochasz go? – cicho zapytała córka. Nie odwracając się, Weronika skinęła głową. – No to się spotykaj. Tylko nie sprowadzaj go do nas – poprosiła Ania.
– Wytłumacz dlaczego? –Weronika pomyślała, iż może córka dostrzega to, czego ona nie widzi, i postanowiła posłuchać jej rady, zamiast znów ulegać ślepemu uczuciu.