Wiesz, jak na ciebie patrzy? Z miłością i podziwem – oznajmiła dumna córka

newskey24.com 4 dni temu

„Wiesz, jak on na ciebie patrzy? Z miłością i zachwytem” – oznajmiła zadowolona z siebie córka.

Dawid wyszedł z łazienki, owinięty jedynie ręcznikiem. Krople wody połyskiwały na jego umięśnionej klatce piersiowej. To nie był mężczyzna – to było marzenie. W piersi Weroniki coś słodko zabolało.

Dawid usiadł na brzegu łóżka i sięgnął po nią, by ją pocałować. Odwróciła głowę.

– Nie, bo nigdy nie wyjdę. Muszę już iść. Zosia pewnie już wróciła – szepnęła Weronika, ocierając policzek o jego ramię.

Westchnął.

– Werka, ile można? Kiedy powiesz córce o nas?

– Trzy miesiące temu choćby nie wiedziałeś, iż istnieję, i żyłeś sobie świetnie – odparła, wstając i sięgając po ubranie.

– Czuję, iż w ogóle nie żyłem, tylko czekałem na ciebie. Nie mogę bez ciebie ani dnia…

– Nie rób mi tak. Nie odprowadzaj mnie – powiedziała Weronika i wyślizgnęła się z pokoju.

Szła ulicą, starając się nie zauważać spojrzeń przechodniów. Wydawało jej się, iż wszyscy wiedzą, skąd wraca. Mężczyźni patrzyli z zaciekawieniem, a kobiety… z osądem.

Nic dziwnego – miała wszystko: figurę, postawę, twarz z wyrazistymi oczami i pełnymi ustami. Ciemne, gęste włosy wymykały się spinka na karku. A Weronika chciała teraz zniknąć.

***

Wyszła za mąż młodo, w wieku dwudziestu lat, z wielkiej, odwzajemnionej miłości. Prawie od razu zaszła w ciążę. Mąż próbował namówić ją na aborcję. Mówił, iż jeszcze mają czas, iż muszą stanąć na nogi. Ale Weronika się nie zgodziła i urodziła zdrową dziewczynkę, wierząc, iż z czasem mąż się zmieni. Ale nigdy nie pokochał córki. Cóż, wielu mężczyzn jest obojętnych wobec dzieci.

Pewnego dnia zadzwoniła jakaś kobieta i podała adres, gdzie wieczorami bywa jej mąż. Weronika nie pobiegła tam od razu. Poczekała, aż wróci, i zapytała wprost. Najpierw wszystkiemu zaprzeczał, potem się tłumaczył, w końcu zaczął krzyczeć:

– Jakaś wariatka ci powiedziała, a ty jej uwierzyłaś? Sama nie różnisz się od niej. Wychodzę, a ty będziesz żałować…

Wyszedł, trzasnąwszy drzwiami. Weronice nie chciało się żyć, ale córka potrzebowała jej uwagi, więc przeżyła. Dwie tygodnie później nie wytrzymała, poszła pod wskazany adres, stanęła za drzewem na podwórku i czekała. niedługo przeszedł obok jej mąż, prowadząc pod rękę młodą kobietę. Weszli do klatki.

Następnego dnia Weronika złożyła pozew o rozwód. Wiedziała, iż nie potrafiłaby mu wybaczyć – nie taki miała charakter. Oddała córkę do żłobka i wróciła do pracy.

Czasem w jej życiu pojawiali się mężczyźni, ale żaden nie zrobił na niej takiego wrażenia, by zaryzykować związek. Dopiero po latach serce Weroniki zdobył Dawid. Był przystojny, wysoki, w sam raz dla niej. Między nimi wybuchł burzliwy romans. Pewnego dnia Zosia zapytała, dlaczego mama tak się stroi.

– Na randkę – odpowiedziała półżartem, półserio.

– Aaa… – przeciągnęła córka znacząco.
Więcej nie pytała.

Figurą Zosia była podobna do matki, ale twarz miała zwyczajną. Wszyscy dziwili się, jak u tak pięknych rodziców urodziła się przeciętna córka. Ale Weronika się cieszyła. Piękno chleba nie da, a problemów przysparza.

Nigdy nie miała przyjaciółek. I to nie przez nią – dziewczyny po prostu zazdrościły. Bały się wyglądać blado przy niej. Może dlatego tak wcześnie wyszła za mąż – szukała w mężu przyjaciela.

– Za mały i zbyt prosty jak dla ciebie, choć przystojny – mówiła matka.

***

– Zosia, jestem w domu! – zawołała Weronika, wchodząc do mieszkania.

– Odrabiam lekcje – odpowiedział cichy głos z pokoju.

Weronika przebrała się i poszła do kuchni. Po chwili dołączyła do niej Zosia, usiadła przy stole i ukroiła kawałek chleba.

– Nie psuj sobie apetytu, zaraz zjemy obiad – powiedziała Weronika, stawiając talerze. – Chciałam z tobą porozmawiać.

– Chciałaś, to mów – odparła Zosia, zajadając z apetytem.

– Niedługo moje urodziny.

– Pamiętam, mamo.

– Chciałam zaprosić… mojego znajomego – wykrztusiła z trudem.

– Z którym śpisz? – Zosia patrzyła na nią spokojnie.

– Spotykam się. W końcu rozmawiasz z matką – ucięła Weronika.

– Jaka różnica? W twoim wieku randki i seks to to samo.

– Więc zaproszę go? Nie masz nic przeciwko? – dopytała.

– A co mnie to obchodzi. Babcia przyjdzie? – odparła Zosia beztrosko.

Weronika odetchnęła z ulgą. Piętnaście lat – trudny wiek. Ale córka chyba zaakceptowała wiadomość.

– Babcia w niedzielę. Ważne, żebyście się z nim dogadali.

– No już, mamo, zaproś – machnęła ręką Zosia.

Całe sobotnie przedpołudnie Weronika spędziła w kuchni, chcąc oczarować Dawida swoimi umiejętnościami. Przyszedł z ogromnym bukietem róż i wręczył pierścionek. Weronika osłupiała. Jego natarczywość ją oszołomiła.

Próbował też zaimponować Zosi – opowiadał, żartował, był głośny. Córka zachowywała się powściągliwie. Gdy wyszedł, Weronika posprzątała ze stołu i zajrzała do pokoju Zosi, próbując ją przytulić, ale ta się wysunęła.

– Nie spodobał ci się? – zapytała Weronika.

– Nie – odparła krótko.

– Dlaczego? – Nie ukrywała rozczarowania.

– Po prostu nie. – Zosia zamilkła. – Rozumiem, iż jesteś młoda, iż miłość i te sprawy… Ale mamo, on cię wykorzystuje. Jak możesz tego nie widzieć?

– Babcia cię przeciw niemu nastawiła?

– Co ma babcia do tego? Mam oczy – powiedziała zdesperowana.

Weronika wstała i podeszła do drzwi.

– Mamo, kochasz go? – cicho zapytała Zosia. Nie odwracając się, Weronika skinęła głową. – No to się spotykaj. Tylko nie wprowadzaj go tutaj –Weronika spojrzała na Piotra, który właśnie naprawiał zepsuty zamek, i nagle zrozumiała, iż prawdziwa miłość nie musiała szukać daleko – czekała tuż pod jej nosem przez wszystkie te lata.

Idź do oryginalnego materiału