Wczoraj miałem urodziny i wciąż nie wiem, czy to była katastrofa, czy najbardziej epicka impreza w moim życiu.

newsempire24.com 1 dzień temu

Wczoraj miałam urodziny i, szczerze mówiąc, przez cały czas nie wiem, czy to była totalna porażka, czy najlepsza impreza w moim życiu.

Zaczęło się od tego, iż jak naiwna dusza, zorganizowanie wszystkiego powierzyłam swojej najlepszej przyjaciółce, Kasi. Przysięgała, iż będzie „na najwyższym poziomie”, iż stół będzie uginał się od wykwintnych potraw, a goście będą zachwyceni. No jasne, Kasia! Gdy wróciłam z pracy, w drzwiach powitał mnie widok jak z komedii o nieudanych imprezach.

W salonie królował totalny chaos. Resztki wędlin i sera, lekko już wyschnięte, leżały pomiędzy oliwkami, których chyba nikt choćby nie tknął. Warzywa – ogórki, pomidory i jakiś zwiędły paprykarz – wyglądały, jakby pokrojono je jeszcze w zeszłym tygodniu. Podejrzewam, iż Kasia po prostu wypróżniła lodówkę i nazwała to „urodzinowym stołem”. Butelki z winem, sokiem i czymś gazowanym stały w przypadkowej kolejności, a niektóre były już do połowy puste. Wyglądało na to, iż ktoś zaczął imprezę beze mnie.

Kasia, spotykając mnie w progu, promieniała jak choinka na Święta. „No jak? Podoba ci się? To dopiero rozkręcenie!” – zapytała, dumna wskazując na ten kulinarny armagedon. Kiwnęłam tylko głową, starając się ukryć zaskoczenie. Nie chciałam urazić przyjaciółki, która, widać, naprawdę się starała. Ale w głowie kołatała mi się tylko jedna myśl: „Kto adekwatnie je wyschniętą szynkę na urodzinach?”.

Mój brat, Jakub, jak zwykle postanowił dorzucić swoje trzy grosze do tej absurdalnej zabawy. Przyniósł tort, który najwyraźniej przeszedł prawdziwą podróż. Pudełko było pogniecione, krem rozsmarował się po wieczku, a napis „Sto lat!” wyglądał jak abstrakcyjne dzieło sztuki. „Sam wybierałem!” – oznajmił dumnie, stawiając go na stole. Spojrzałam na ten przysmak i uznałam, iż zapalę świeczki właśnie tak – może w półmroku nikt nie zauważy jego opłakanego stanu. Ale Jakub był tak z siebie zadowolony, iż nie miałam serca go martwić. W końcu to mój brat, a jego entuzjazm zawsze przeważa nad wszelkimi wpadkami.

Ola, moja koleżanka z pracy, też się postarała. Wręczyła mi prezent – zestaw kosmetyków, który, sądząc po lekko zniszczonym opakowaniu, ewidentnie zalegał u niej w domu. „Pomyślałam, iż ci się spodoba!” – powiedziała z tak szczerym uśmiechem, iż choćby nie miałam jak się obrazić. No cóż, przynajmniej coś nowego pojawi się w łazience. Chociaż, prawdę mówiąc, już przeczuwałam, iż ten krem o zapachu „kwitnącej wiśni” będzie zbyt lepki, a tuszka – zaschnięta. Ale to już szczegóły.

Goście też dodali kolorytu. Ktoś przyniósł karaoke i już po pół godzinie cały dom rozbrzmiewał nieharmonicznym śpiewaniem hitów lat 90. Kasia, podchmielona paroma kieliszkami wina, uznała, iż jest reinkarnacją Whitney Houston, i zaczęła wykonywać „I Will Always Love You” z takim zapałem, iż sąsiedzi pewnie do teraz o tym rozmawiają. Jakub, nie chcąc być gorszy, dołączył z piosenką „Mój jest ten kawałek podłogi”, wywołując salwy śmiechu.

O północy stół wyglądał jeszcze gorzej, ale humor był znakomity. Śmialiśmy się z absurdalnych prezentów, wspominaliśmy dawne historie i choćby zorganizowaliśmy konkurs na najzabawniejszy toast. Wygrała Ola, która życzyła mi „tyle szczęścia, żeby nie zmieściło się do walizki, ale żeby nie ważyło jak walizka z cegłami”. Do dziś nie wiem, co miała na myśli, ale brzmiało genialnie.

Gdy goście zaczęli się rozchodzić, spojrzałam na ten chaos w salonie i zrozumiałam, iż tej imprezy na pewno nie zapomnę. Tak, stół daleki był od ideału, tort przypominał ofiarę trzęsienia ziemi, a prezenty budziły więcej pytań niż zachwytu. Ale było tyle śmiechu, ciepła i zwariowanych chwil, iż nie oddałabym tego wieczoru za nic. Kasia, Jakub, Ola i reszta sprawili, iż moje urodziny były dokładnie takie, jakie powinny być – żywe, szczere i odrobinę szalone.

Następnym razem pewnie sama zajmę się organizacją. Albo przynajmniej schowam wyschniętą szynkę przed przyjściem gości. Ale prawdę mówiąc, takie imprezy to właśnie prawdziwe życie. I już nie mogę się doczekać kolejnych urodzin, żeby zobaczyć, czym jeszcze mnie zaskoczą przyjaciele i rodzina.

Idź do oryginalnego materiału