Wciąż nie ten sam

newsempire24.com 5 godzin temu

Córciu, po co ci ten chuligan? Nic dobrego ci nie da! O, napłaczesz się z nim, oj napłaczesz… Na pewno trafi za kratki! Będziesz na niego czekała latami, jak żona zesłańca, co?

– Mamo, nie mów tak! Leszek to nie chuligan. Jest dobry i troskliwy. I mnie kocha!

– Tacy kochają tylko do czasu! Zapomnij o nim. Zwróć lepiej uwagę na Jacka. To będzie świetny mąż. Z nim będziesz jak za kamienną ścią! Wierz mi, ja wiem.

Lidia spojrzała na matkę z przykrością. Mama zupełnie jej nie rozumiała. I nie chciała zrozumieć.

– Jacka nie lubię. Jest zbyt…

– Co zbyt? Może nie wygląda zbyt męsko, ale cię kocha! Daj mu szansę! A tego swojego Leszka wywal za drzwi!

– Nie, mamo. Wyjdę tylko za Leszka. Tak postanowiłam.

– Andrzej, może ty powiesz córce, iż się myli? – Marta spojrzała na męża. – No, czemu milczysz?

Andrzej wstał z kanapy i podszedł do kobiet. Leszek mu się nie podobał, ale nie chciał ingerować w życie córki. Była już dorosła i sama powinna decydować, co robić. W końcu to ona miała żyć swoim życiem, a nie oni.

– Dziewczyny, o co kłótnia? Marto, daj córce wybierać, kogo chce. A ty, Lidka, bądź ostrożna, a jeżeli coś, to mów. Pomogę i wesprę, gdy będzie trzeba. Rozumiesz?

Kobieta wzruszyła ramionami, a Lidia z euforią przytuliła ojca.

– Dzięki, tato! Na razie tylko się spotykamy z Leszkiem. Nie oświadczył się jeszcze.

– No to dobrze. Będziemy trzymać kciuki, żeby i nie oświadczył – mruknęła Marta.

Lidia nic nie odpowiedziała, by nie prowokować kolejnej awantury.

Mając dwadzieścia lat, była pewna, iż sama ułoży sobie życie, a mama i tak nigdy nie zrozumie. Leszek był dla niej całym światem, a ich miłość trwała od lat, co niezmiennie drażniło Martę. Z kolei Jacek, kolega z roku, bardzo się jej podobał, ale Lidię w ogóle nie pociągał.

Z błogosławieństwem ojca, Lidia przestała ukrywać związek z Leszkiem. Chłopak bardzo się z tego cieszył. Choć miał zadziorny charakter i podobnych kumpli, Lidię kochał szczerze i był gotów dla niej na wszystko. choćby na zmianę.

– Leszek, weźmiemy mieszkanie po ślubie? Dasz radę?

– Oczywiście. W ostateczności pomogą rodzice. Są zresztą bardzo zadowoleni, iż jesteśmy razem. Mówią, iż dobrze na mnie wpływasz – uśmiechnął się ciepło.

– Naprawdę? – Lidia zaczerwieniła się ze wzruszenia.

Rozmawiali, gdy Lidia kończyła studia. Leszek już pracował i oboje oszczędzali na wesele. Marta wciąż była przeciwna związkowi i oznajmiła, iż nie pomogą finansowo. Andrzej się nie sprzeciwiał, choć potajemnie wspierał córkę.

– Znajdź sobie porządnego chłopaka, wtedy sfinansujemy wesele – mówiła Marta. – A z tym nicponiem radź sobie sama…

Lidia płakała z bezsilności, ale nie mogła zmienić decyzji matki. Na szczęście rodzice Leszka byli mili i przyjęli ją z otwartymi ramionami.

– Szkoda, iż moja mama cię nie akceptuje. Tata przynajmniej mówi, iż to moja decyzja. Nie staje mi na drodze, tylko wspiera.

Leszek przytulił ją i spojrzał w oczy.

– Lidka, nie przejmuj się. Mama chce twojego dobra. A ja jakoś przetrzymam jej złośliwości. W życiu nie wszyscy mnie lubili, więc jestem przyzwyczajony.

– A kto cię nie lubił? – szturchnęła go żartobliwie.

– No… – pocałował ją i szepnął. – Ale ja kochałem tylko ciebie.

– Zawsze?

– Zawsze.

To była prawda. Kochał ją od dzieciństwa, odkąd Lidia z rodzicami wprowadzili się do ich dzielnicy. Zaczęło się od dokuczania, ale Lidia potrafiła postawić się chłopakowi. Tak narodziła się przyjaźń, potem zauroczenie, aż wreszcie silna miłość.

Leszek wciąż wpadał w kłopoty, choć czasem tego żałował. Teraz jednak wziął się w garść – skończył technikum i pracował w warsztacie, zarabiając przyzwoicie.

Wesele odbyło się bez pomocy rodziców Lidi. Leszek awansował w pracy, a jego burzliwa młodość odchodziła w zapomnienie. Lidia była z nim szczęśliwa, choć matka wciąż patrzyła na zięcia z niechęcią. Marta wierzyła, iż córka źle skończy z tym urwisem.

– Leszek, może jutro wpadniemy do rodziców? – Lidia objęła męża.

Chłopak pogładził jej zaokrąglony brzuch.

– Lidka, teraz ci niepotrzebne nerwy. Jak urodzi się Kacperek, wtedy ich odwiedzimy. Pokażemy wnuka babci i dziadkowi. A tak w ogóle, moi rodzice chcieli wpaść w weekend.

– Dobrze – skinęła głową. – Powiedz mamie, żeby upiekła ten swój słynny sernik, dobrze?

Leszek uśmiechnął się i spojrzał na żonę z czułością.

– Jasne, zrobi z przyjemnością. Uwielbia cię rozpieszczać.

– Twoja mama jest cudowna – Lidia pogładziła brzuch. – Dla wnuka zrobi wszystko. Mówiła, iż chce, żeby wyrósł na zdrowego chłopaka, więc muszę jeść dobrze.

– Niech się stara – zaśmiał się Leszek.

Żyli skromnie, czasem choćby pożyczali, ale Leszek, choć niegdyś rozrabiaka, nie narzekał. Dla rodziny był gotów na wszystko.

Minął czas i przyszedł na świat Kacperek. Gdy Leszek miał wolne, pojechali do rodziców Lidi. Marta przygotowała mnóstwo jedzenia, a Andrzej sprzątał mieszkanie.

– Cześć, mamo! – wpadli do środka.

Leszek niósł synka, nucąc mu coś. Lidia dźwigała torbę z rzeczami.

– Córciu! Dlaczego sama nosisz? Mąż ci nie pomaga? – Marta od razu zaczęła atak.

– To nic ciężkiego, a Leszek niesie Kacpra. Mamo, przestań…

Leszek dotknął jej ręki, przypominając umowę o ignorowaniu jędzowatych uwag.

– Daj mi wnuka – Andrzej wziął dziecko.

– Połóż go na kanapie – poprosiła Lidia.

– Oho! Kiedy to ty nauczyłeś się zajmować dziećmi? – zdziwiła się Marta. – Małą Lidkę się bałeś choćby wziąć na ręce!

– Mówiłem ci, iż bywam u córki – spojrzał na żonę z wyrzutem.

– No dobraPo chwili wszyscy zasiedli do stołu, a gdy mały Kacperek wyciągnął rączki w stronę babci, Marta nie mogła już dłużej udawać obojętności i w jej oczach pojawiła się ciepła iskra zrozumienia.

Idź do oryginalnego materiału