Córciu, po co ci ten chuligan? Nic dobrego ci nie da! O, napłaczesz się z nim, oj napłaczesz… Na pewno trafi za kratki! Będziesz na niego czekała latami, jak żona zesłańca, co?
– Mamo, nie mów tak! Leszek to nie chuligan. Jest dobry i troskliwy. I mnie kocha!
– Tacy kochają tylko do czasu! Zapomnij o nim. Zwróć lepiej uwagę na Jacka. To będzie świetny mąż. Z nim będziesz jak za kamienną ścią! Wierz mi, ja wiem.
Lidia spojrzała na matkę z przykrością. Mama zupełnie jej nie rozumiała. I nie chciała zrozumieć.
– Jacka nie lubię. Jest zbyt…
– Co zbyt? Może nie wygląda zbyt męsko, ale cię kocha! Daj mu szansę! A tego swojego Leszka wywal za drzwi!
– Nie, mamo. Wyjdę tylko za Leszka. Tak postanowiłam.
– Andrzej, może ty powiesz córce, iż się myli? – Marta spojrzała na męża. – No, czemu milczysz?
Andrzej wstał z kanapy i podszedł do kobiet. Leszek mu się nie podobał, ale nie chciał ingerować w życie córki. Była już dorosła i sama powinna decydować, co robić. W końcu to ona miała żyć swoim życiem, a nie oni.
– Dziewczyny, o co kłótnia? Marto, daj córce wybierać, kogo chce. A ty, Lidka, bądź ostrożna, a jeżeli coś, to mów. Pomogę i wesprę, gdy będzie trzeba. Rozumiesz?
Kobieta wzruszyła ramionami, a Lidia z euforią przytuliła ojca.
– Dzięki, tato! Na razie tylko się spotykamy z Leszkiem. Nie oświadczył się jeszcze.
– No to dobrze. Będziemy trzymać kciuki, żeby i nie oświadczył – mruknęła Marta.
Lidia nic nie odpowiedziała, by nie prowokować kolejnej awantury.
Mając dwadzieścia lat, była pewna, iż sama ułoży sobie życie, a mama i tak nigdy nie zrozumie. Leszek był dla niej całym światem, a ich miłość trwała od lat, co niezmiennie drażniło Martę. Z kolei Jacek, kolega z roku, bardzo się jej podobał, ale Lidię w ogóle nie pociągał.
Z błogosławieństwem ojca, Lidia przestała ukrywać związek z Leszkiem. Chłopak bardzo się z tego cieszył. Choć miał zadziorny charakter i podobnych kumpli, Lidię kochał szczerze i był gotów dla niej na wszystko. choćby na zmianę.
– Leszek, weźmiemy mieszkanie po ślubie? Dasz radę?
– Oczywiście. W ostateczności pomogą rodzice. Są zresztą bardzo zadowoleni, iż jesteśmy razem. Mówią, iż dobrze na mnie wpływasz – uśmiechnął się ciepło.
– Naprawdę? – Lidia zaczerwieniła się ze wzruszenia.
Rozmawiali, gdy Lidia kończyła studia. Leszek już pracował i oboje oszczędzali na wesele. Marta wciąż była przeciwna związkowi i oznajmiła, iż nie pomogą finansowo. Andrzej się nie sprzeciwiał, choć potajemnie wspierał córkę.
– Znajdź sobie porządnego chłopaka, wtedy sfinansujemy wesele – mówiła Marta. – A z tym nicponiem radź sobie sama…
Lidia płakała z bezsilności, ale nie mogła zmienić decyzji matki. Na szczęście rodzice Leszka byli mili i przyjęli ją z otwartymi ramionami.
– Szkoda, iż moja mama cię nie akceptuje. Tata przynajmniej mówi, iż to moja decyzja. Nie staje mi na drodze, tylko wspiera.
Leszek przytulił ją i spojrzał w oczy.
– Lidka, nie przejmuj się. Mama chce twojego dobra. A ja jakoś przetrzymam jej złośliwości. W życiu nie wszyscy mnie lubili, więc jestem przyzwyczajony.
– A kto cię nie lubił? – szturchnęła go żartobliwie.
– No… – pocałował ją i szepnął. – Ale ja kochałem tylko ciebie.
– Zawsze?
– Zawsze.
To była prawda. Kochał ją od dzieciństwa, odkąd Lidia z rodzicami wprowadzili się do ich dzielnicy. Zaczęło się od dokuczania, ale Lidia potrafiła postawić się chłopakowi. Tak narodziła się przyjaźń, potem zauroczenie, aż wreszcie silna miłość.
Leszek wciąż wpadał w kłopoty, choć czasem tego żałował. Teraz jednak wziął się w garść – skończył technikum i pracował w warsztacie, zarabiając przyzwoicie.
Wesele odbyło się bez pomocy rodziców Lidi. Leszek awansował w pracy, a jego burzliwa młodość odchodziła w zapomnienie. Lidia była z nim szczęśliwa, choć matka wciąż patrzyła na zięcia z niechęcią. Marta wierzyła, iż córka źle skończy z tym urwisem.
– Leszek, może jutro wpadniemy do rodziców? – Lidia objęła męża.
Chłopak pogładził jej zaokrąglony brzuch.
– Lidka, teraz ci niepotrzebne nerwy. Jak urodzi się Kacperek, wtedy ich odwiedzimy. Pokażemy wnuka babci i dziadkowi. A tak w ogóle, moi rodzice chcieli wpaść w weekend.
– Dobrze – skinęła głową. – Powiedz mamie, żeby upiekła ten swój słynny sernik, dobrze?
Leszek uśmiechnął się i spojrzał na żonę z czułością.
– Jasne, zrobi z przyjemnością. Uwielbia cię rozpieszczać.
– Twoja mama jest cudowna – Lidia pogładziła brzuch. – Dla wnuka zrobi wszystko. Mówiła, iż chce, żeby wyrósł na zdrowego chłopaka, więc muszę jeść dobrze.
– Niech się stara – zaśmiał się Leszek.
Żyli skromnie, czasem choćby pożyczali, ale Leszek, choć niegdyś rozrabiaka, nie narzekał. Dla rodziny był gotów na wszystko.
Minął czas i przyszedł na świat Kacperek. Gdy Leszek miał wolne, pojechali do rodziców Lidi. Marta przygotowała mnóstwo jedzenia, a Andrzej sprzątał mieszkanie.
– Cześć, mamo! – wpadli do środka.
Leszek niósł synka, nucąc mu coś. Lidia dźwigała torbę z rzeczami.
– Córciu! Dlaczego sama nosisz? Mąż ci nie pomaga? – Marta od razu zaczęła atak.
– To nic ciężkiego, a Leszek niesie Kacpra. Mamo, przestań…
Leszek dotknął jej ręki, przypominając umowę o ignorowaniu jędzowatych uwag.
– Daj mi wnuka – Andrzej wziął dziecko.
– Połóż go na kanapie – poprosiła Lidia.
– Oho! Kiedy to ty nauczyłeś się zajmować dziećmi? – zdziwiła się Marta. – Małą Lidkę się bałeś choćby wziąć na ręce!
– Mówiłem ci, iż bywam u córki – spojrzał na żonę z wyrzutem.
– No dobraPo chwili wszyscy zasiedli do stołu, a gdy mały Kacperek wyciągnął rączki w stronę babci, Marta nie mogła już dłużej udawać obojętności i w jej oczach pojawiła się ciepła iskra zrozumienia.