Wiesz, kochanie, będziesz musiała się bardzo postarać, żeby wpasować się do naszej rodziny oznajmiła Lidia z miną surowego egzaminatora.
Ewa ledwo powstrzymała śmiech. To było do przewidzenia. Teściowa-dyrektorka już na wstępie uderza nową uczennicę linijką po rękach, choć lekcja choćby się nie zaczęła.
Kuba, siedzący obok, odwrócił wzrok. Widać było, iż ma ochotę warknąć: No i się zaczęło. Ale nie wtrącał się. I słusznie. To nie jego wojna.
Postarać? powtórzyła Ewa z pobłażliwym uśmiechem. Może pani sprecyzować, w jakim kierunku? Zapisać się na kurs szycia? A może taniec towarzyski?
Rozmowa toczyła się w kuchni Lidii. Wszystko tu było drogie i wystawne: firany z lambrekinami, cukierki w kryształowych wazonach, masywny drewniany stół i krzesła w kolorze szampana. Pięknie, ale Ewa nie mogłaby tu mieszkać. Zbyt idealnie, jakby to nie był dom, tylko plan filmowy.
Ewuniu, u nas to rodzina inteligencka wyjaśniła Lidia, udając, iż nie słyszy sarkazmu w głosie synowej. Jesteśmy ludźmi wychowanymi, u nas przypadkowi obcy się nie przyjmują.
Ewa skinęła głową, ale już nie słuchała. Ta rola była jej aż nazbyt znajoma. Już w tym wszystkim pływała, tylko wtedy nie miała ani doświadczenia, ani zdrowego poczucia własnej wartości.
…Piętnaście lat temu Ewa była zupełnie inna: młodą, sumienną, z ufnymi oczami i wiarą, iż trzeba być dobrą żoną. Męża, Tomka, bardzo kochała.
Tomek natomiast kochał tylko swoją mamę.
Pierwsza teściowa, Halina, wyraźnie czuła się gwiazdą lokalnego formatu. Miała aktywną postawę życiową, bardzo donośny głos i opinię na każdy temat. Już przy drugiej rodzinnej kolacji oznajmiła:
Kurczak suchy jak podeszwy. No nic, pokażę ci, jak się piecze, skoro twoja matka cię nie nauczyła.
Ewa wtedy tylko się uśmiechnęła. Wierzyła, iż jeżeli będzie cierpliwa i uprzejma, to to docenią. Więc nazywała teściową mamą, robiła dla niej sałatkę jarzynową z mięsem zamiast kiełbasy (jak prosiła) i znosiła krytykę wszystkiego: od odcienia szminki po czystość podłóg.
Gdy urodziła się córka, stało się jeszcze gorzej. Teściowa nieustannie wygłaszała wykłady na temat jak wychować porządną kobietę. Wszystko z pobłażliwym uśmiechem i aluzjami, iż Ewa to kiepski nauczyciel. No bo jak to szewc bez butów.
Pampersy to znęcanie się nad dzieckiem! oświadczyła pewnego dnia Halina, wręczając synowej pieluchy. To dla leniwych wymyślili. A ty będziesz dobrą mamą, prawda?
Tomek w nic się nie wtrącał. choćby gdy córka, która jeszcze nie umiała wymówić r, zapytała:
Mama, a dlaczego jesteś głupia?
Ewa aż się zagapiła.
Co? Kto ci to powiedział?
Babcia Hala.
Gdy Ewa poprosiła męża, żeby interweniował, ten tylko wzruszył ramionami.
No co ty. Powiedziała i powiedziała. Była zdenerwowana, może. Znasz jej charakter.
Ewa znała. Dawniej się starała. Była grzeczna przy świątecznym stole, słuchając, jak zaoszczędziła na serze i zepsuła danie. Kupowała drogie prezenty, bo chciała choć raz usłyszeć pochwałę. Zachowywała się idealnie, aż w końcu zrozumiała, iż w oczach Haliny ideałem zawsze będzie ktoś inny.
Po tej sytuacji Ewa poważnie pomyślała o rozwodzie i niedługo złożyła papiery. Trudny charakter? Dla niej to brzmiało jak przyznanie się do bycia nie do zniesienia bez chęci zmiany.
Na dworcu zdechniesz! Teraz tylko z kotami będziesz żyć! prorokowała teściowa.
Ale kotów nie miała, za to mieszkanie, pracę i zdrowy rozsądek tak.
A potem zjawił się Kuba. Poznali się przez wspólnych znajomych, wymienili numery i zaczęli rozmawiać. Kuba może nie kochał po uszy i nie obiecywał złotych gór, ale szanował jej uczucia. Wiedział o jej przeszłości i spokojnie zaakceptował córkę.
A do tego chciał się ożenić. Ewa nie odmawiała, ale zwlekała i obserwowała. Kochała Kubę, ale nie chciała znowu wdepnąć w cudzą rodzinę, w której nigdy nie będzie swoją. Ale Kuba był inny. Nigdy nie stawiał mamy na pierwszym miejscu, więc Ewa zaryzykowała.
Teraz, siedząc w domu jego matki, znów słuchała tego samego monologu co kiedyś, ale nie czuła już upokarzającego wstydu ani strachu. Tylko lekkie déjà vu i nudę.
My, wiesz, byle kogo do siebie nie wpuszczamy ciągnęła Lidia. Kuba jest miękki, może nie widzieć pełnego obrazu. Ale ja widzę. Wszystko. Więc… staraj się, dziewczyno.
Dziękuję za cenne wskazówki Ewa uśmiechnęła się chłodno. Ale, jeżeli pozwolicie, na razie zostanę po prostu żoną waszego syna. Rodzinę już mam. Córkę, męża. Wystarczy.
Nie czekając na zakończenie wieczoru, wstała. Kuba podniósł się za nią. Gdy wyszli, pierwsze, co zrobił, to wziął ją za rękę.
W porządku? spytał cicho.
W porządku. Nie martw się. To dla mnie już klasyka gatunku.
Tym razem Ewa wiedziała, kim jest i na co ją stać, więc się nie bała. Nie polubi jej cudza matka? No i trudno, nie musi. Ale Ewa też jej nic nie jest winna.
…Minęły prawie dwa lata od tamtego ostrzeżenia, iż Ewa będzie musiała się postarać. Ku wielkiemu zmartwieniu teściowej, synowa choćby nie próbowała. Żadnych wizyt, ukłonów ani popisów. Po prostu żyli cicho z Kubą w jej mieszkaniu. choćby znalazł wspólny język z Julką, córką Ewy z pierwszego małżeństwa.
Kontakt z Lidią oczywiście był, ale czysto formalny. jeżeli trzeba było złożyć życzenia, to przez telefon. Prezenty przekazywał tylko Kuba i tylko od siebie. Nie było kłótni, ale i prób zbliżenia też nie.
Ewa nie zabraniała mężowi kontaktów z matką. W końcu to jego mama. Ale nie wpuszczała teściowej do domu. Kuba szanował jej decyzję, bo sam był świadkiem tamtej rozmowy.
Mimowolnie nasuwało się porównanie z pierwszym mężem.
Mama mówi, iż za dużo wydaj