Wakacje u bliskich

newsempire24.com 1 dzień temu

Magda usiadła na skraju łóżka i zmęczonym wzrokiem spojrzała na starannie ułożoną kupkę banknotów leżących przed nią na stole. Przez dwa lata razem z Jakubem oszczędzali każdy grosz, każdą złotówkę, by pozwolić sobie na coś, co wydawało się nieosiągalne — wakacje nad morzem.

Mały domek przy plaży, świeże ryby na kolację, szum fal, szept wiatru i wolność od codziennych obowiązków — wszystko to miało być nagrodą za lata ciężkiej pracy, wyrzeczeń i tych nielicznych chwil radości, które sobie sporadycznie fundowali.

„Zasłużyliśmy na ten odpoczynek” — pomyślała Magda, wpatrując się w pieniądze. Chciała wierzyć, iż wreszcie uśmiechnie się do nich szczęście. To lato miało być upragnionym wytchnieniem, oddechem od niekończącego się zgiełku.

Do pokoju wszedł Jakub. Miał dziesięć lat. W dłoniach nerwowo kręcił parą słuchawek — prezent urodzinowy, który Magda postanowiła kupić mimo oszczędności, by choć trochę ucieszyć syna.

— Mamo, na pewno wybrałaś dobrze? — spytał, siadając na krześle i wpatrując się w nią uważnie.

— Tak, synku — odparła łagodnie. — Tam jest cicho, plaża prawie dzika, a obok jest targ z owocami. Przedstaw sobie, jak będzie cudownie leżeć na słońcu? Morze, świeże powietrze, zero zamętu…

Jakub uśmiechnął się i skinął głową, ale w jego oczach przemknął cień zrozumienia — wiedział, jak trudno jest matce ciągnąć wszystko sama, jak często oszczędza na sobie, jak każda złotówka w tej kopercie kosztowała ją wiele. Te wakacje były ich wspólnym marzeniem, które traktowali jak najcenniejszy skarb.

Wtedy zadzwonił telefon. Na ekranie wyświetliło się imię „Tomek”.

— Cześć, siostrzyczko! — rozległ się radosny głos brata. — Co słychać? Gdzie na lato?

Magda westchnęła. Z Tomkiem zawsze mieli trudne relacje — lubił rozkazywać, uważał się za najmądrzejszego i nie krył tego choćby przed nimi.

— Nad morze z Kubą — odpowiedziała ostrożnie. — Chcemy wynająć pokoik nad brzegiem, po prostu odpocząć.

— Po co wydawać pieniądze? — zaśmiał się Tomek. — My mamy działkę nad samym morzem! Przyjeżdżajcie. Powietrze, jagody, spokój. I oszczędność.

Magda zamyśliła się. Tomek zawsze zachowywał się, jakby wiedział lepiej, jak żyć. Ale Jakub ożywił się na myśl o wizycie u rodziny.

— Mamo, to cała działka nad morzem! — powiedział pełen nadziei. — Jedźmy do wujka Tomka! A pieniądze odłożymy na później.

Magda westchnęła, wahając się, ale w końcu skinęła głową.

— Tak — odparła. — Przyjedziemy.

Tomek powitał ich na dworcu szerokim uśmiechem i uściskami.

— No nareszcie! Ile to lat! — wykrzyknął, ściskając Magdę. — Jedziemy, stół już nakryty.

Kasia, żona Tomka, stała obok z trzyletnią Zosią, która z euforią machała do nich rączkami.

— Ale spotkanie! — krzyknęła głośno, rzucając się Magdzie w ramiona.

Działka okazała się przytulna: drewniany domek z wiklinowymi krzesłami na werandzie, huśtawka pod rozłożystą jabłonią, hamak kołyszący się na wietrze. Na plażę szło się piechotą piętnaście minut, ścieżką wśród polnych kwiatów i traw. Pierwsze dwa dni Magda i Jakub odpoczywali jak w bajce — opalali się, pluskali w chłodnej wodzie, jedli świeże pierogi i truskawki prosto z grządki, słuchali śpiewu ptaków i szumu fal.

Magda patrzyła, jak Jakub biega z Zosią, zrywa jabłka i karmi kaczki w pobliskim stawie, i po raz pierwszy od dawna poczuła w sercu ulgę.

Jednak trzeciego dnia poranek nie był już tak spokojny. Przy śniadaniu Tomek zwrócił się do Magdy:

— Magda, umiesz gotować, prawda? Zrobisz zupę na obiad? Kasia jest już zmęczona Zosią.

Magda lekko się zdziwiła, ale przytaknęła:

— Jasne, nie ma sprawy.

Więczorem, gdy wszyscy zebrali się po kolacji, brat poprosił o pomoc w zmywaniu.

— Magda, jesteśmy padnięci. Pomożesz?

— No dobrze… — odparła, starając się nie okazywać zaskoczenia.

Czwartego dnia Jakub dostał koszyk z poleceniem:

— Bierz koszyk, Kuba, idź po maliny. Wszyscy lubią pierogi.

— Ale chciałem na plażę… — mruknął niechętnie.

— Najpierw obowiązki, potem odpoczynek — odciął się Tomek.

Z każdym dniem zadań przybywało. Magda myła podłogi, zajmowała się Zosią, gdy Kasia jeździła po zakupy. Jakub plewił grządki, nosił wodę ze studni. Najpierw traktowali to jako drobną pomoc, ale gwałtownie stało się jasne — wakacje zamieniały się w pracę. To nie był ten beztroski wyjazd, o którym marzyli.

Wieczorem, gdy Jakub wrócił z ogrodu z podrapanymi rękami, usiadł na werandzie i milcząco spojrzał na matkę.

— Mamo — szepnął — dlaczego nie można po prostu iść na plażę i nie robić tego wszystkiego?

Magda zaci

Idź do oryginalnego materiału