Przypadkowe odkrycie
- Odziedziczyłam firmę po tacie, zresztą podobnie jak porządny dom – opowiada Bogna, kobieta koło 50 - tki. - Pracowałam u ojca i tam poznałam Szymona. Były lata 90-te. Wtedy był początkującym pracownikiem, "gołym jak święty turecki". Muszę przyznać, iż był bardzo przystojny i sympatyczny. Chciało mu się pracować i mój tato go polubił. Na początku nie miał śmiałości, aby do mnie zagadywać, ja byłam studentką, córką szefa, a on miał ledwie technikum i pochodził z rodziny z dawnego PGR. Słowem, z biedy. Do tego jego ojciec był alkoholikiem, a w jego domu była jeszcze czwórka rodzeństwa. On był najstarszy. Podobało mi się, jak go onieśmielam. Przyznaję, to ja zaczęłam go wtedy podrywać.
W rodzinie Bogny było tradycyjne podejście do życia. Mężczyźni ciężko pracowali na utrzymanie domu, a kobiety dbały o rodzinę, wychowywały dzieci. Rodzicielka Bogny była taką panią domu i mamą, jej oraz młodszej siostry Kingi.
- Tato chciał syna, żeby po nim przejął „męski” biznes, ale iż nic z tego nie wyszło, to ustanowił mnie, starszą córkę na swojego zastępcę – wspomina. - Nie miałam problemu z dostaniem się na studia techniczne, potrzebne w naszej branży. Owszem, miałam sympatie na uczelni, ale nic z tego nie wyszło, bo w tych czasach chłopcy mieli problem z dziewczyną inżynierem. No i jak na złość, miałam lepsze wyniki na egzaminach, a to ich złościło. Na logikę, to ja bym wolała mieć mądrzejszego partnera, niż głupszego, ale wtedy mężczyźni obawiali się inteligentnych kobiet.
Na początku znajomości Szymon nie mógł uwierzyć, iż Bogna traktuje go poważnie, a nie jako zabawkę „córeczki bogatego tatusia”. Dziewczyna musiała postarać się, aby uwierzył w siebie. Ponieważ był zdolny i chciał się uczyć, przekonała ojca by w niego zainwestował i posłał chłopaka na szkolenia.
- Gdy czegoś nie rozumiał z teorii, to mu tłumaczyłam. gwałtownie łapał – przyznaje kobieta. - Tak to się ciągnęło, aż po roku zorganizowałam wyjazd służbowy i zwyczajnie zaciągnęłam go do łóżka. Potem już było z górki, a ja się w nim zakochałam.
Po dwóch latach wzięli ślub. Wtedy Szymon miał już odpowiedzialniejsze stanowisko, dalej się kształcił. W firmie przesiadywał całymi godzinami, aby udowodnić, iż jest dobrym wyborem.
- Chyba bardziej mu zależało na pokazaniu mojemu ojcu swojej wartości, niż mnie – mówi Bogna. - Tato go doceniał, ale nie był zachwycony, iż nie związałam się z jakimś inżynierem z jego środowiska. Wyśmiewałam go, iż sam też zaczynał, jako biedny chłopak ze wsi. Ojciec mnie kochał i ustępował. Ale zaznaczał, iż w papierach, to ja będę właścicielem firmy, mój mąż będzie tylko przeze mnie zatrudniony. Wolał dmuchać na zimne, bo on nikomu nie ufał. W tamtych czasach naoglądał się przeróżnych machlojek biznesowych, wierzył tylko rodzinie. Nie chciałam się spierać, zgodziłam się aby tato ustanowił różne zabezpieczenia, na wypadek, gdy jego już nie będzie. Moja siostra też była zabezpieczona, ale ona jako duch artystyczny, dostała tylko odpowiednie udziały i apartament. Nie miała żadnego wpływu na działanie naszego biznesu. W sprawy dziedziczenia i testamentu ojca Szymon nie był wtajemniczony. Uznałam, iż nie musi wszystkiego wiedzieć, jaka to różnica, skoro jest moim mężem?
Zgodna rodzina do czasu
Małżeństwo Bogny i Szymona było przez lata bardzo udane. Doczekali się dwójki dzieci, córki i syna. Wedy żył jeszcze jej tato, więc spokojnie mogła zająć się przez kilka lat odchowaniem dzieci. Bywała w firmie na ważniejszych naradach. Miała orientację w jakim kierunku idzie rozwój. Czasami prowadziła jakiś projekt, by nie wypaść z rynku. Ale polegała głównie na swoim mężu. Został zastępcą ojca, ale nie miał wszystkich upoważnień.
- W tym czasie rzadko bywał w domu, ja zajęta dziećmi, nie dostrzegałam, iż on zrasta się z tym biznesem – stwierdza. - W końcu uwierzył, iż to też jego i poczuł się pewnie. Cieszyłam się, to był nasz wspólny sukces. Zmiany nastąpiły gdy mój tato nagle zmarł na zawał. Ja jeszcze nie nie chciałam wrócić na pełny etat do pracy. Wolałam zostać z dziećmi, były w głupim nastoletnim wieku, trzeba było mieć ich stale na oku, a babcia tylko ich rozpieszczała.
Pierwsze niemiłe zaskoczenie nastąpiło tuż po pogrzebie ojca. Szymon wrócił z pracy i zażądał od żony, by przeniosła na niego wszystkie moje upoważnienia. Zorientował się, iż ma związane ręce. Tłumaczył Bognie, iż po co ma sobie zawracać głowę tymi sprawami, ma tyle zajęć w domu.
- Jakoś mnie tknęło, odmówiłam. Wtedy zrozumiałam, iż czas wrócić, bo chciałam oddawać kontroli – przyznaje. - Mąż się wtedy wściekł. Najpierw się nie odzywał, potem był złośliwy. Rzucał mi papiery, żebym łaskawie podpisała. To mi się nie spodobało, w sumie to była od lat firma mojej rodziny, a on był teraz szefem, ale nie właścicielem. Nędzy nie miał. Uświadomiłam sobie, iż czas nadszedł, bo swoje zadanie „matki Polki” odrobiłam. On był tylko niedzielnym tatusiem i jeszcze mu było źle.
Ich relacje w małżeństwie uległy pogorszeniu. Niby przez cały czas dzielili jedną sypialnię, ale Szymon był coraz częściej "zmęczony". Później wracał. Tłumaczył się przepracowaniem. Bogna w końcu zawitała do firmy, gabinet po ojcu już zajmował Szymon. Nie robiła afery. Nie musiała mieć najlepszego pokoju. Zajęła byłe lokum męża, który teraz oficjalnie był prezesem. Ona została wieceprezeską, chciała wrócić do kontroli finansów. Mąż miał dużo pracy z nadzorem produkcji, plus ważne spotkania z kontrahentami. Z szukaniem nowych rynków zbytu i planowaniem kierunków rozwoju. Miał zastępców, ale wolał trzymać wszystko pod swoją kontrolą. Kobieta uważała, iż potrzebuje jej wsparcia.
- To mu się nie spodobało, zaczął kręcić, proponował mi marketing! - mówi. - Miałabym jeździć na targi, brać udział w spotkaniach i konferencjach. No hola, pomyślałam, znałam się lepiej na tym rachunkowym biznesie, dlaczego nie chciał mnie dopuszczać do księgowych rozliczeń? Coś mi opowiadał o zmianach sytuacji, nowych przepisach, jakby to miała być czarna magia. Obrażał moją inteligencję. Tym bardziej się uparłam, zresztą to ja byłam właścicielem.
Bogna postawiła na swoim i przejęła wszystkie dokumenty finansowe firmy.
Diabeł tkwi w szczegółach
Na początku kobieta nie miała zbyt dużo czasu w analizowanie całej dokumentacji. Faktycznie musiała dużo nadrobić, aby być w pełni na bieżąco.
- Szymon w tym nie pomagał, wręcz przeciwnie. Na spotkaniach naszego zarządu na każdym kroku starał się pokazać, jak duże mam luki w wiedzy – wspomina Bogna. - Bolało, ale nie mogłam pokazać słabości, bo tu chodziło o szacunek w mojej firmie. Rozumiałam, iż ucierpiała jego duma, bo w tym męskim towarzystwie, on chciał uchodzić za przywódcę, a nie męża swojej bogatej żony. Ale było w tym jego zachowaniu coś fałszywego. Zaświtało mi w głowie, iż ma tu jakiś romans. Musiałam znaleźć sojuszniczkę, która mogłaby mi powiedzieć o tym, co naprawdę dzieje się w firmie.
Bogna zwróciła się z tym do Basi, najstarszej księgowej, która pracowała w przedsiębiorstwie jeszcze z czasów jej taty. Nie dopytywała od razu, powoli sondowała, jaka jest sytuacja wśród załogi i czy dzieje się coś o czym powinna wiedzieć.
- Basia nie powiedziała złego słowa na mojego męża, był przyzwoitym i sprawiedliwym szefem – przyznaje. - Żadnych plotek, żadnych romansów. adekwatnie to odetchnęłam, ale przez cały czas coś mi nie grało w jego teatralnym zachowaniu.
Zbliżał się koniec roku, Bogna zaczęła analizę wszystkich wydatków, chciała zoptymalizować koszty. Sprawdzić, czy można na czymś zaoszczędzić. Natknęła się na kategorię „drobne wydatki”. To koszty na usługi gastronomiczne, żywność, alkohol, marketing, prezenty, które wręcza się by budować pozytywny wizerunek firmy.
- To były zwyczajne kwoty, jak w każdej większej firmie, ale coś mnie zastanowiło – opowiada Bogna. - Regularnie pojawiała się pozycja wynajmu małego lokalu mieszkalnego, w naszym mieście. Miało to służyć jako mieszkanie dla kogoś z pracowników. Postanowiłam to sprawdzić.
Bogna spytała Basię, ta przyznała, iż faktycznie, jakiś czas temu ten lokal wynajął Bogny mąż. Miał być rezerwą dla gości firmy. Ale nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego jest już tą rezerwą od trzech lat.
- Chciałam iść do męża i spytać, czy nie taniej płacić za hotel, niż utrzymywać mieszkanie, ale coś mnie powstrzymało – mówi Bogna. - Machnęłam ręką przy Basi, odłożyłam sprawę, jako zaakceptowaną. Jednak zapisałam adres. Postanowiłam sama sprawdzić, co to za lokal.
Po pracy, Bogna w tajemnicy przed mężem, pojechała pod ten adres. To był nowoczesny apartamentowiec. Kobieta zaparkowała pod blokiem i licząc mieszkania, które przypadały na daną klatkę, obserwowała okna. Gdy zobaczyła, iż ktoś w wytypowanym mieszkaniu zapalił światło, poszła i zadzwoniła domofonem.
Julia, ktora żyłaby w nędzy
- Miałam złe przeczucia – przyznaje. - Odezwał się młody damski głos. Powiedziałam, iż jestem z firmy opłacającej wynajem i muszę sprawdzić lokal. Wymogi prawne. Dziewczyna się zawahała, ale mnie wpuściła. Otworzyło mi młodziutkie, przestraszone dziecko, bo ta dziewczyna wyglądała jak nastolatka. Wtedy się jej przedstawiłam, a ona zaczęła płakać.
Bogna weszła do garsoniery męża. Była nowocześnie urządzona. Oczywiście, punktem centralnym pokoju było wielkie łoże. Kobiecie nie trzeba było nic tłumaczyć. Na początku miała ochotę spoliczkować lokatorkę.
- Kochanka mojego męża miała na imię Julia! - śmieje się gorzko Bogna. - Opanowałam narastająca agresję, spytałam dziewczynę, jak do tego doszło? Była przerażona, nic nie ukrywała. Banał, była córką młodocianej, samotnej matki. Tatuś poszedł w siną dal, gdy dowiedział się o ciąży, nigdy nie płacił alimentów. Żyła w nędzy, bo matka niewykształcona, miała tylko niskopłatne zajęcia, a alimenty od państwa ledwie starczały na tanie jedzenie. Rodzice mieli ją i jej córkę gdzieś. Julia od dziecka marzyła o lepszym życiu. Uczyła się dobrze. Dostała się na studia, wtedy zachorowała matka. Leczenie pochłaniało wszystkie ich pieniądze. Dziewczyna próbowała pracy po zajęciach, mimo to, nie wyrabiała na zbyt wysokie koszty utrzymania w dużym mieście.
Na dowód Julia pokazała Bognie rachunki, zdjęcia matki, recepty, choćby papiery ze szpitala z opisem choroby. Wszystko co mówiła, było prawdą. Potem opowiedziała, jak poznała Szymona. Była bliska rzucenia nauki, zobaczyła ją znajoma z roku. Widziała jak Julia płacze. Tamta dziewczyna, też pochodziła z biednego środowiska, ale znalazła sposób jak przeżyć i skończyć studia.
- Podała Juli adres portalu, ze starszymi, bogatymi panami, którzy mogą sobie zafundować dziewczynę utrzymankę, na wyłączność – mówi z niesmakiem Bogna. - Nazywają się z angielska „sugar daddy”, czyli słodki tatuś. Gwarantują idealny romans, poprawę stylu życia i takie tam obiecanki starszych panów, którzy polują na dziewczyny w tragicznej sytuacji życiowej. Mój mąż, dał temu dziecku mieszkanie opłacane przez moją firmę, za usługi seksualne. Poszła na to, bo tak mogła przeżyć za alimenty od państwa, stypendium socjalne, dodatkowo pracowała i jeszcze wysyłała chorej matce pieniądze. Koszmar.
Bogna nie wyrzuciła dziewczyny z mieszkania, jak to pierwotnie planowała. Postanowiła jej pomóc wyrwać się z tej wymuszonej prostytucji. Poinformowała ją, iż opłaci jej akademik i stypendium, pod warunkiem skończenia relacji z jej mężem i dokumentowania po każdej sesji wyników na egzaminach.
- Gdy to usłyszała wpadła w taki płacz, iż obawiałam się u niej jakiegoś zawału – wspomina Bogna. - Spytałam tylko co czuła do mojego męża? A ona, iż wdzięczność! To było smutne. Była wdzięczna facetowi, który wykorzystał jej nieszczęście. To mnie jeszcze bardziej rozeźliło. Wielki pan, miał niedługo pożegnać się przywilejami. Czekał go nie tylko rozwód, postanowiłam go wyrzucić z firmy. Gdyby próbował walczyć, miałam w odwodzie Julię, którą wykorzystywał seksualnie przez jej dramatyczną sytuację życiową.
Szymon na początku próbował pogodzić się z żoną. Ale Bogna była nieugięta. Przeprowadziła rozwód z orzekaniem o winie, bała się, iż były mąż może kiedyś zapragnąć alimentów. Szymon wyniósł się na drugi koniec Polski, syn Bogny skończył studia i pomaga jej w firmie.
- Powiedziałam dzieciom prawdę - mówi Bogna. - Nie chcą z ojcem żadnego kontaktu. Dla mnie okropne jest to, iż wyciągnęłam do Szymona rękę, iż przecież pomogłam mu wyjść z biedy. A on za moje pieniądze upadlał dziewczynę, której powinien pomóc bezinteresownie,pamiętając o swojej przeszłości. Pomogłam Julii skończyć studia. Czułam, iż w jakis sposób muszę zmazać winy byłego męza. ale kontaktu z nią też nie chcę.