Gdy skończyłam 65 lat, zrozumiałam, iż nasze dzieci już nas nie potrzebują. Jak się z tym pogodzić i zacząć żyć dla siebie?
Mam sześćdziesiąt pięć wiosen i po raz pierwszy w życiu zastanawiam się: nasze dzieci, którym oddaliśmy wszystko, zostawiły nas samych. Trójka, której poświęciliśmy czas, siły i pieniądze, dostała, co chciała, i odeszła. Syn choćby nie odbiera telefonu. Czasem myślę: czy któryś poda nam szklankę wody, gdy będziemy starzy?
Wyszłam za mąż, mając dwadzieścia pięć lat. Dawid był moim szkolnym kolegą, długo się o mnie starał. choćby na studia poszedł tam, gdzie ja, by być blisko. Rok po skromnym weselu urodziła się nasza córka. Dawid rzucił naukę, by zarabiać, a ja wzięłam urlop dziekański.
To były ciężkie czasy. Mąż pracował niemal bez przerwy, a ja uczyłam się macieżyństwa, próbując skończyć studia. Dwa lata później znów zaszłam w ciążę. Przeszłam na zaoczne, a Dawid harował jeszcze więcej.
Mimo wszystko wychowaliśmy dwoje: starszą córkę, Kingę, i młodszego syna, Jacka. Gdy Kinga poszła do szkoły, w końcu znalazłam pracę w zawodzie. Życie się poprawiło: Dawid miał stabilną posadę, urządziliśmy własne mieszkanie. ale gdy odetchnęliśmy, znów zaszłam w ciążę.
Trzecie dziecko to nowe wyzwanie. Dawid pracował jak wół, a ja zajmowałam się najmłodszą, Zosią. Nie wiem, jak to przetrwaliśmy, ale powoli stanęliśmy na nogi. Gdy Zosia poszła do pierwszej klasy, wreszcie odetchnęłam.
Lecz trudności nie ustawały. Kinga, ledwie zaczęła studia, oznajmiła, iż wychodzi za mąż. Nie protestowaliśmysami wzięliśmy ślub młodo. Wesele i pomoc w kupnie mieszkania pochłonęły połowę oszczędności.
Jacek też chciał własny kąt. Nie umieliśmy odmówić, wzięliśmy kolejny kredyt. Na szczęście gwałtownie dostał pracę w korporacji.
Gdy Zosia była w liceum, oznajmiła, iż marzy o studiach za granicą. To był trudny czas, ale zebraliśmy pieniądze. Wyjechała, a my zostaliśmy sami.
Z czasem dzieci odwiedzały nas coraz rzadziej. Kinga, choć mieszka w tym samym mieście, zagląda sporadycznie. Jacek sprzedał mieszkanie, kupił nowe w Warszawie, bywa jeszcze rzadziej. Zosia po studiach została za granicą.
Oddaliśmy im wszystko: czas, młodość, pieniądze. A teraz jesteśmy dla nich nikim. Nie chcemy pomocytylko słowa, odwiedzin, odrobiny ciepła.
Lecz to chyba przeszłość. Może czas przestać czekać i zacząć żyć dla siebie? Może w wieku sześćdziesięciu pięciu lat zasłużyliśmy na odrobinę szczęścia, które zawsze odkładaliśmy na później?















