Trwają prace nad reaktywacją upraw pszenicy sandomierki. Znano ją już w średniowieczu. Na rynkach w Amsterdamie była bardzo popularna ze względu na swoją wartość wypiekową.
Zaangażowany w projekt odtworzenia tego zboża dr Janusz Suszyna powiedział, iż z 5 gram nasion w pierwszym roku wzeszło około 20 roślin, a teraz, czyli po czterech latach, zebrano plon z 10 arów.
Najbliższy obsiew wykonany zostanie na powierzchni 1,5 ha, w związku z tym w przyszłym roku będzie już dość materiału na eksperymenty kulinarne, oparte na starych recepturach. Mąka z pszenicy sandomierki ma trafiać do lokalnych restauratorów i piekarń. Dzięki temu będą powstawały wypieki stanowiące kulinarny wyróżnik Sandomierza. Zdaniem Janusza Suszyny, z takiej mąki można byłoby wypiekać chleby sandomierskie, podpłomyki, robić naleśniki czy zupę z rozgotowanych ziaren, która kiedyś bywała na stołach. Ekspert zwraca uwagę, iż w tej chwili jest moda na naturalną żywność.
– Wiele osób szuka nasion różnych gatunków pierwotnych, które nie mają modyfikacji. Jest domniemanie co do prozdrowotnych adekwatności pszenicy sandomierki. Przy jej namnażaniu współpracujemy z Uniwersytetem Przyrodniczym w Lublinie, który robi nam badania ok. 300 składników, aby zobaczyć, czym się różni skład ziarna od współczesnych odmian – dodał dr Janusz Suszyna.
Ziarno do reaktywacji dawnej pszenicy pozyskała Fundacja Sandomierka z banku nasion w Czechach.