Ucieczka z domu: Dlaczego mama ma do mnie pretensje?

newsempire24.com 1 tydzień temu

Mama przeklina mnie, bo nie pomagam jej z chorym bratem: Po maturze spakowałam walizki i uciekłam z domu.

Mama nie kryje złości i wciąż zasypuje mnie pełnymi furii wiadomościami. Już tyle numerów zablokowałam, ale ona zawsze znajdzie nowy. Słowa zmieniają się, ale zawsze są pełne przekleństw. Życzy mi chorób, śmierci, cierpienia.

Jak można tak pisać do własnej córki? Dla niej to normalne. Od dziesięciu lat liczy się tylko mój brat Kacper, a ja jestem po to, by sprzątać i pilnować go.

Mamy różnych ojców. Mama wyszła ponownie za mąż, gdy miałam dwanaście lat. Swojego prawdziwego taty nie pamiętam, bo mama tylko o nim źle mówiła. Jako dziecko myślałam, iż musiał być potworem, skoro tyle złych słów leciało w jego stronę bez powodu. Teraz znalazłam się na jego miejscu.

Ojczym był zwyczajnym człowiekiem. Nie kłóciliśmy się, traktowaliśmy się z szacunkiem, ale bez bliskości. Nie nazywałam go tatą, ale jeżeli potrzebowałam pomocy w lekcjach, nigdy nie odmawiał.

Gdy miałam trzynaście lat, urodził się Kacper. gwałtownie stało się jasne, iż jest chory. Mama z ojczymem biegali po lekarzach. Na początku była nadzieja, ale z czasem diagnozy stawały się coraz gorsze. Najpierw upośledzenie, potem choroba nieuleczalna. Ojczym nie wytrzymał. Dostał zawału, tydzień leżał pod respiratorem, aż w końcu odszedł. Moje życie zamieniło się w koszmar.

Mogę zrozumieć mamę. Ciężko jej z dzieckiem, które krzyczy, bije siebie i innych, zachowuje się dziwnie. Ale gdy ktoś zasugerował dom opieki, odmówiła. Mówiła, iż to jej krzyż. Tylko iż dźwigała go na moich plecach.

Po szkole wracałam, mama szła do pracy, a ja zostawałam z Kacprem. Było ciężko, często obrzydliwie – dzieci z takimi chorobami nie zawsze panują nad swoim ciałem. Nie miałam normalnego życia. Szkoła, potem brat. Gdy wracała mama, siadałam do lekcji, choć trudno się skupić, gdy wokół wrzask.

Trzy razy proponowano ośrodek. Za każdym razem mama odmawiała. Mówiła, iż da radę. Tyle iż ja nie dawałam. Po maturze spakowałam się i uciekłam, gdy oznajmiła, iż nie pójdę na studia, bo mam zajmować się Kacprem.

Mieszkałam u koleżanki, znalazłam robotę, potem wynajęłam pokój. O studiach choćby nie marzyłam – nie miałam za co. Ani dzienne, ani zaoczne.

Minęło już prawie dziesięć lat. Nie wracam, nie odpisuję. Kiedy zaczęło mi się lepiej powodzić, spróbowałam się skontaktować. Chciałam przesyłać pieniądze, pomóc. Ale spotkałam się z falą nienawiści.

Wrzeszczała, iż ją zdradziłam, iż zostawiłam ją samą z chorym synem. Że teraz próbuję się wybielić. Chciała, żebym wróciła. Na myśl o tamtych latach robiło mi się niedobrze.

Powiedziałam, iż mogę pomóc finansowo, ale nic więcej. Nazwała mnie egoistką i od tamtej pory milczałyśmy. Teraz tylko czasem dostaję jej wściekłe SMS-y z nowych numerów. Już nie wierzę, iż kiedykolwiek się pogodzimy.

Po tym, co mi napisała, nie chcę jej w życiu. Każdy ma wybór. Ona go miała, ja swój też. Ale gdy dostaję te wiadomości, wciąż czuję, jakby ktoś ściskał mi gardło.

Idź do oryginalnego materiału