“Niedobra z ciebie matka, tylko szkodnik!” — kłótnie z teściową doprowadziły Kasię do ostateczności
Kasia stała przy kuchence, przewracając pierogi, gdy wszedł jej mąż.
— Kasia, dzwoniła dziś moja mama — zaczął Marek. — Mówi, iż nie pozwalasz jej widywać się z wnukiem.
— Żaliła się? — zdziwiła się Kasia.
— No tak. Twierdzi, iż ciągle wymyślasz wymówki. Już miesiąc nie widziała Jasia — dodał.
Kasia nerwowo otarła ręce o fartuch.
— Marku… Trudno mi to powiedzieć — zawahała się. — Twoja mama… powiedziała mi coś, co musisz usłyszeć.
Opowiedziała wszystko. Marek zbladł i usiadł na krześle — nie spodziewał się tego.
Wszystko zaczęło się miesiąc temu. Tego dnia Barbara, jego matka, jak zwykle wpadła bez zapowiedzi. Już od progu oceniła korytarz:
— Znowu bałagan! Zabawki porozrzucane! W takich warunkach nie można wychowywać dziecka!
Kasia wymusiła uśmiech, ale w środku czuła ucisk. Jasio właśnie zasnął, a zabawki leżały tam, gdzie się bawił. Dla teściowej był to jednak pretekst do wylania żalu.
— Marku! — podniosła głos Barbara. — Jesteś mężczyzną czy kim? Powinieneś żonie pokazywać, jak prowadzić dom!
— Mamo, wszystko w porządku — burknął, nie odrywając wzroku od telefonu.
— Dla ciebie w porządku? Dom jak po huraganie, a ty jakbyś był na wakacjach!
— Jasio jest po prostu żywiołowy — spokojnie wtrąciła Kasia, ale głos zdradzał napięcie.
— Żywiołowy! Powinnaś go pilnować, a nie pozwalać, żeby sobie hulał po całym mieszkaniu!
I znów rozmowa zeszła na to, iż Marek w dzieciństwie był pod kloszem. Idealny chłopiec, wychowany pod lupą. Kasia w milczeniu kiwała głową, ale z każdym słowem w niej narastał bunt.
— Barbaro, — w końcu powiedziała. — Wychowuję syna po swojemu. Ma dwa lata. Poznaje świat.
— Poznaje? A potem siniaki, zadrapania, a ty tylko “poznaje” powtarzasz!
— Dzieci tak mają. Uczą się przez ruch, błędy, doświadczenie.
— Nie! To twoje niedbalstwo. A jeżeli zrobi sobie coś poważnego?
— Mamo… — wtrącił się Marek, ale teściowa tylko się rozpaliła.
— jeżeli nie nauczysz się być porządną matką, pomyślę, gdzie się skarżyć!
Następnego dnia znowu przyszła — gwałtownie zastukała, jak zawsze.
— Dlaczego tak długo otwierasz? Już myślałam, iż cię nie ma! — błysnęła oczami.
— Byłam zajęta — spokojnie odparła Kasia.
— Znowu zabawki! Sprzątasz w ogóle?
— Oczywiście. Ale Jasio się bawi. To normalne.
— Normalne? A w dzieciństwie Marek… — zaczęła teściowa.
— Tak, wiem. Był idealny. Ani pyłku, ani zadrapania. Tylko iż jajecznicy do dziś usmażyć nie potrafi!
— Co ty chcesz przez to powiedzieć?
— To, iż wychowaliście mężczyznę, który nie wie, jak żyć samodzielnie.
— On pracuje, pieniądze zarabia! A ty w domu siedzisz!
— Jestem z dzieckiem. I chcę, żeby było samodzielne. A nie jak jego ojciec — dorosły, ale bezradny.
W tej chwili w pokoju rozległ się dźwięk tłuczonego szkła i płacz dziecka. Kasia rzuciła się do salonu — na podłodze stał Jasio, a jego ręka była przecięta.
— Boże… — Kasia wzięła go na ręce. — Wszystko dobrze, kochanie, wszystko w porządku!
— Widzisz! — syknęła Barbara. — Mówiłam— Teraz widzisz, co robisz z moim wnukiem! — warknęła Barbara, ale Kasia już wiedziała, iż najważniejsza jest rodzina, którą sama buduje.