„Ty idealny mężu”: jak jedno zdanie zburzyło obojętny związek

twojacena.pl 1 tydzień temu

10 czerwca

„Ty przecież jesteś idealnym mężem, Tomek”: Jak jedno zdanie zniszczyło małżeństwo zbudowane na obojętności

Wróciłam do domu z dwiema ciężkimi siatami w rękach. Ledwo przekroczyłam próg, z pokoju dobiegł głos męża:

— Jesteś? To już szósta?

— Siódma — odparłam zmęczona i poszłam w kierunku kuchni.

Na stole stały trzy kubki. Znaczyło to tylko jedno: teściowa znów była w odwiedzinach, pewnie z siostrą, Bogusią. choćby się nie zdziwiłam. To już stawało się rutyną — niezapowiedziane wizyty, komentarze o moich „niekobiecych” nawykach, pełne pretensji spojrzenia i ślady cudzej obecności porozrzucane po kuchni.

— Gdzie się tak długo guzdrałaś? Jestem głodny — rzucił Tomek, nie odrywając wzroku od laptopa.

— Byłam w sklepie. Żeby nakarmić waszą wysokość — odcięłam się z sarkazmem. — Ale adekwatnie to muszę z tobą porozmawiać.

Milczał. Podeszłam więc, przekręciłam jego fotel w moją stronę i spokojnie powiedziałam:

— Musimy się rozwieść.

Tomek podniósł na mnie oczy, zdezorientowany:

— Co? Dlaczego?

— Bo dłużej tak nie można.

— Kasia, może najpierw coś zjesz, a potem pogadamy? Umieram z głodu.

— Nie. Porozmawiamy teraz.

— Przecież wiesz, iż nie piję, nie imprezuję, nie włóczę się po mieście. Siedzę w domu, pracuję. Moich pieniędzy mi starcza. Nigdy niczego nie żądam. Czego ci brakuje?

Uśmiechnęłam się gorzko:

— Mieszkasz w moim mieszkaniu, nie płacisz czynszu, nie opłacasz rachunków — ja wszystko robię. Zakupy, sprzątanie, gotowanie — też ja. Pytanie: na co dokładnie starczają ci twoje pieniądze?

— No… kupiłem sobie sweter. Ściągnąłem nową aktualizację do gry. Czasem pomagam mamie i cioci Bogusi — przelewam im trochę grosza. Toż to normalne.

— Oczywiście. Normalne. Tylko iż dziś rano poprosiłam cię, żebyś powiesił pranie. Do teraz leży w pralce.

— Miałem przerwę w pracy…

— Wiesz, zmiana aktywności to też odpoczynek.

— Ale ja się na tym nie znam. Mama z Bogusią nigdy nie pozwalały mi choćby zbliżyć się do kuchni czy odkurzacza.

— Wiem. „Nie znasz się”. Bardzo wygodne, prawda? Tak więc od dziś — jeżeli jesteś głodny, idź i ugotuj. Ja nic nie będę robić. Dziewczyny zaprosiły mnie do kawiarni — wcześniej odmówiłam, ale zmieniłam zdanie. Powodzenia.

Wstałam, powiesiłam pranie, wskazałam ręką kuchnię i wyszłam. W kawiarni, przy kieliszku wina, zadzwonił telefon — teściowa. Wyciszyłam go i odwróciłam ekranem do dołu.

Gdy wróciłam, w mieszkaniu czekała już pani Danuta.

— Kasia! Co ty wyprawiasz?! O co ci chodzi z tym rozwodem?! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, jakiego masz mężczyznę?! Teraz takich już nie znajdziesz! Nie pije, nie zdradza, skarpetek nie rzuca po kątach! Kobiety ci zazdroszczą!

Spokojnie na nią spojrzałam:

— Mówi pani tak, jakby chwaliła się tresowanym psem. Nie robi nic złego — to pani wymieniła. A może pani powiedzieć, co robi dobrego? Dla mnie?

— Pracuje.

— Ja też pracuję. Tyle iż oprócz tego sprzątam, pierzę, prasuję, gotuję, noszę ciężkie torby, płacę rachunki — za siebie i za niego. A on co robi?

— Przecież daje ci prezenty! Wiem! Pomagam mu wybierać!

— Dziękuję. Teraz rozumiem, dlaczego dostałam na Gwiazdkę podgrzewacz do butów, a na urodziny wełniany szalik.

— Pewnie wolałabyś złoto? — zaśmiała się jadowicie teściowa.

— Nie odmówiłabym bonu do spa albo wyjazdu nad morze. Ale nie. Dostaję szalik. I brak szacunku. I ciągłe „nie znam się”. Nie chcę już być jego mamą.

— No nie zna się. U nas w rodzinie mężczyźni się tym nie zajmują.

— Właśnie. Wychowaliście go na kogoś, kto będzie czekał, aż ktoś zrobi wszystko za niego. I jemu to pasuje. Mnie — nie.

— Może nie rzucaj się od razu na głęboką wodę? Naucz go…

— Wybaczcie. Nie mam zamiaru uczyć dorosłego mężczyzny, jak być mężczyzną. Próbowałam. Półtora roku. Koniec. Teraz spakujemy jego rzeczy — i obie możecie iść tam, gdzie wam wygodniej. Nie jestem zła. Po prostu jestem zmęczona.

Po pół godzinie pod domem czekała taksówka. Dwie torby, walizka. Tomek szedł z tyłu, z laptopem pod pachą.

Zamknęłam za nimi drzwi. Usiadłam na kanapie. Głęboko odetchnęłam. W kalendarzu zanotowałam: „Rozwód. Jestem wolna”.

I po raz pierwszy od dawna zasnęłam spokojnie.

Idź do oryginalnego materiału