— Twoja mama wyjeżdża na cały miesiąc? W takim razie ja też jadę do swojej — żona stała już z walizką w ręce.
Małgorzata miała plan. Prosty jak dziecięce marzenie: wakacje z mężem nad morzem. Krzysztof obiecał — w tym roku na pewno jedziemy. Bilety kupione, hotel zarezerwowany, walizki prawie spakowane…
— Gosia, przepraszam — Krzysztof patrzył w telefon, nie podnosząc wzroku. — W pracy awaria. Wszystko się odwołuje.
Serce ukłuło. Ale nie z powodu zaskoczenia — z powodu przyzwyczajenia do rozczarowania. Po latach małżeństwa Małgorzata już wiedziała: plany męża zawsze są ważniejsze od jej planów.
— Nic się nie stało — połknęła urazę. — W takim razie chociaż odpocznę w domu. Poczytam książki, posiedzę na balkonie.
Pierwszy raz od wielu lat — cisza w domu! Kawka bez pośpiechu, ulubiony kryminał, zachód słońca z balkonu. Zdawało się, iż los wręcza jej prezent.
Ale los najwyraźniej lubił czarny humor.
— Mama dzwoniła — Krzysztof był zadowolony. — Zrezygnowała z sanatorium. Po co wydawać pieniądze, skoro ty jesteś w domu i masz wolne? Przy okazji mnie odwiedzi.
Janina Stanisławowa. Kobieta o żelaznej woli i przekonaniu, iż cały świat ma jej usługiwać.
— Miesiąc? — głos Małgorzaty zadrżał.
— No jasne! Super, prawda? — Krzysztof uśmiechał się jak dziecko, które dostało loda.
A Małgorzata nagle zobaczyła swoje wymarzone wakacje: dni w kuchni, niekończące się „przynieś–podaj”, rozkazujący ton teściowej i brak prawa do własnego zdania we własnym domu.
— Oczywiście, świetnie — skinęła głową.
Trzy dni później Janina Stanisławowa wjechała do ich mieszkania jak czołg na okupowane terytorium.
— Gosia, dlaczego cukier nie jest w tej puszce? — pierwsze słowa po „dzień dobry”.
— Mamo, wejdź, usiądź — Krzysztof krzątał się wokół.
A Małgorzata zrozumiała: jej urlop zamieni się w miesięczny dyżur kelnerki.
— Będziesz gotować barszcz? — Janina Stanisławowa rozsiadła się w fotelu jak na tronie. — Tylko nie za kwaśny. I mięso ma być dobrze ugotowane.
Małgorzata w milczeniu poszła do kuchni.
### Nowe zasady
Janina Stanisławowa urządziła się w domu jak generał na zdobytych ziemiach. Do wieczora pierwszego dnia było jasne: odpoczynek Małgorzaty został definitywnie odwołany.
— Gosiu, a gdzie macie normalne garnki? — teściowa grzebała w szafkach. — Te jakieś małe. I w ogóle, dlaczego przyprawy nie stoją alfabetycznie?
Małgorzata w milczeniu przestawiała słoiki. We własnej kuchni nagle stała się gościem.
— Mamo, nie przemęczaj się — Krzysztof czytał wiadomości. — Gosia wszystko zrobi.
Tak, oczywiście. Gosia wszystko zrobi. Jak zawsze.
Pod koniec tygodnia plan dnia Małgorzaty wyglądał tak: pobudka o siódmej, śniadanie dla teściowej według specjalnego jadłospisu (nie tłuste, nie słone, nie ostre), sprzątanie, gotowanie obiadu, podwieczorek, kolacja, zmywanie. I tak w kółko.
— Jakaś taka ospała jesteś — zauważył Krzysztof. — Może witaminy byś brała?
Witaminy? Nie potrzebowała witaminy C, ale witaminy „Moje życie”.
### Balkon — ostatnia ostoja
Jedynym ratunkiem okazał się balkon. Tu Małgorzata mogła po prostu oddychać. Patrzeć w niebo. Myśleć.
— Gosia! — głos teściowej przeciął ciszę. — Gdzie jesteś? Herbata mi potrzebna!
— Idę! — automatycznie odpowiedziała Małgorzata.
Ale nogi nie chciały się ruszyć. W głowie krążyła jedna myśl: „A co, jeżeli nie pójdę?”
Myśl była tak zuchwała, iż aż zaparło dech.
— Gosia! Nie słyszysz?!
— Słyszę — cicho powiedziała Małgorzata pustemu balkonowi. — Bardzo dobrze słyszę.
I mimo wszystko poszła zaparzyć herbatę.
### Punkt wrzenia
— Małgorzato — Janina Stanisławowa siedziała w salonie jak sędzia na procesie. — Jakaś taka małomówna jesteś. Ciągle uciekasz na balkon. Nie umiesz się zachować wobec rodziny.
Rodziny? Małgorzata zakrztusiła się powietrzem.
— Myślałam, iż przyjadę odpocząć — ciągnęła teściowa — a tu jakbym została w kuchni. Gotuj, sprzątaj, obsługuj.
Małgorzata zastygła ze ścierką w ręce. Cały świat stanął na głowie. Ona — w kuchni? Ona gotuje i sprząta? A kim w takim razie jest Małgorzata?
— Przepraszam — jej głos brzmiał zaskakująco spokojnie. — Ale gotuję i sprzątam tu ja. Każdego dnia. Już dwa tygodnie z rzędu.
— Gosiu! — oburzył się Krzysztof. — Co ty mówisz? Mama jest gościem!
Gościem. Który rządzi w cudzym domu od dwóch tygodni. Który zamienił gospodynię w służącą.
— Tak — skinęła Małgorzata. — Macie rację. Mama jest gościem. A ja kim jestem?
### Oświecenie w wieczornej rozmowie
Wieczorem, gdy Janina Stanisławowa rozsiadła się przed telewizorem, Małgorzata podeszła do męża:
— Krzysiu, musimy porozmawiać.
— Poczekaj, wiadomości kończą…
— Teraz — powtórzyła stanowczo.
Krzysztof zdziwiony spojrzał na żonę. W jej głosie pojawiły się nuty, których dawno nie słyszał.
— Słuchaj, jeżeli twoja mama odpoczywa u nas — Małgorzata mówiła cicho, ale każde słowo było wyraźne jak uderzenie młotka — to ja pojadę odpocząć do swojej.
— Oszalałaś?! — Krzysztof aż podskoczył. — A co z domem? A mama?
— A co ze mną? — zapytała Małgorzata i poszła spakować walizkę.
W sypialni, składając rzeczy, po raz pierwszy od dwóch tygodni się uśmiechnęła. Prawdziwym uśmiechem.
Jutro pojedzie do mamy. Do tej kobiety, która nigdy nie traktowała jej jak służącej. Do domu, gdzie można po prostu siedzieć z herbatą i milczeć. Gdzie nikt nie krzyknie: „Gosia, gdzie jesteś?”
— Ja też potrzebuję urlopu — powiedziała do swojego odbicia w lustrze.
I odbicie po raz pierwszy skinęło głową w odpowiedzi.
### Operacja „UcieczPo powrocie do domu Małgorzata i Krzysztof znaleźli nową równowagę, ucząc się, iż szczęście buduje się na wzajemnym szacunku, a nie na poświęceniu jednego dla wygody drugiego.