— Wyłączcie tę swoją przeklętą maszynę! Przez was nie mogę spać! — rozległ się krzyk za drzwiami.
Ktoś zaczął walić w drzwi i naciskać dzwonek. Kasia drgnęła i upuściła pilot. Tomek niechętnie się poruszył.
W pokoju ledwie paliła się nocna lampka. Za oknem panował upał, od którego powietrze zdawało się kleić do skóry. Kasia narzuciła szlafrok i podeszła do drzwi.
Za drzwiami stała kobieta około siedemdziesiątki o wąskich ustach i zgryźliwym spojrzeniu. Miała na sobie prosty perkalowy fartuch i trzymała w ręce telefon.
— Przepraszam, ale kto pani jest? — spytała Kasia, nie otwierając drzwi. Strach ścisnął ją w gardle.
— Helena Nowak, z trzeciego piętra! Nad moim oknem stoi wasza hałasująca puszka, która nie daje mi spać. Natychmiast wyłączcie! Albo wezwę policję. Hałasujecie w niedozwolonych godzinach!
Kasia próbowała wtrącić choć słowo, ale Helena Nowak nie dawała jej dojść do głosu.
— Jak można być tak bezczelnymi! Przez was cierpi cała kamienica!
— Wydaje mi się, iż nie jest aż tak głośny… — ostrożnie zauważyła Kasia. — Specjalnie słuchaliśmy przez otwarte okno.
— Wam nie, a mnie już serce boli od tego rykowiska!
— Dobrze, wyłączymy — niechętnie zgodziła się Kasia. — Po prostu nie wiedzieliśmy, iż przeszkadza…
— No to teraz wiecie — odcięła Helena Nowak.
Rozległy się oddalające kroki.
Kasia wróciła do sypialni i wyłączyła klimatyzację. Otworzyła wszystkie okna i balkon, ale to nic nie pomogło. Uderzenie gorąca było jak uderzenie w twarz. Tomek długo się wiercił, potem poszedł pod prysznic, a Kasia leżała, wpatrując się w sufit.
Nie tak wyobrażali sobie pierwsze lato w swoim mieszkaniu…
Kupili tę dwupokojową klitkę zaledwie kilka miesięcy temu. Poprzednie lato w wynajmowanym mieszkaniu wspominali jak koszmar: miski z zimną wodą, przeciągi, wiatrak, który tylko przeganiał gorące powietrze. Kasia z drżącymi rękami wzięła kredyt, ale miała nadzieję, iż teraz nikt nie będzie im dyktował, jak żyć.
Okazało się, iż jednak będzie.
Rano Kasia spotkała w windzie inną sąsiadkę — Martę. Już się poznali, choćby pomogli jej kiedyś z naprawą kranu.
— Słuchaj, Marto — Kasia oparła się o ścianę — wczoraj w nocy włączyliśmy klimatyzację i przyszli do nas z pretensjami. Naprawdę aż tak hałasuje?
Marta uniosła brwi.
— Daj zgadnąć. Helena Nowak?
Kasia skinęła głową.
— No cóż… Ona na nas też ciągle narzeka. Raz telewizor jej przeszkadza, raz iż syn za głośno się śmieje. Kiedyś powiedziała, iż nasz kot za głośno skacze. Ale myśmy się już przyzwyczaili. Dzwoni raz na miesiąc, można przeżyć.
Kasia mimowolnie się uśmiechnęła.
— Kot? Serio?
— No — potwierdziła Marta. — Teraz choćby telewizora nie włączamy, oglądamy wszystko w słuchawkach. Z synem i kotem trudniej, sama rozumiesz.
Później Kasia spotkała na klatce schodowej Wojtka. Miał dokładnie ten sam model klimatyzatora, wiszący tuż pod oknem kapryśnej sąsiadki.
— Wojtek, a tobie się nie skarży?
— Nie. Chociaż mój jest dość hałaśliwy. Kolega mówił, iż źle go zamontowali, więc czasem brzęczy. Ale chyba mnie lubi — zaśmiał się sąsiad.
— A na mnie i Tomka ktoś narzeka?
— Nic takiego nie słyszałem. Jesteście cisi jak myszki. Ani dzieci, ani wiertarki, choćby psa nie macie.
Odpowiedzi sąsiadów jakoś nie uspokoiły Kasi. Znów włączyła klimatyzację i wyjrzała przez okno, by posłuchać. Ledwo słychać. Więc o co chodzi? Może nie w decybelach? Kasia zaczynała myśleć, iż Helena Nowak po prostu ich nie znosi i drażni ją wszystko, co związane z nowymi sąsiadami. Albo może nie lubi, gdy komuś jest dobrze. Są tacy ludzie.
Od dnia, gdy Helena Nowak pojawiła się na ich progu, zaczęło się ich piekło. Każdego wieczoru nastawiali klimatyzację na maksa, by wystarczyło choć na pół godziny z zamkniętymi oknami. Ustawiali budzik na 22:59. jeżeli spóźnili się choć parę minut, sąsiadka zaczynała walić w kaloryfer i krzyczeć. jeżeli na pięć — przychodziła osobiście.
By jakoś przetrwać w tym upale, stawiali wiatrak przy oknie. Ten hałasował mocniej niż klimatyzator, ale z jakiegoś powodu wcale nie przeszkadzał sąsiadce.
Nawet wezwali fachowca, jak przystało na porządnych lokatorów. Ten obejrzał jednostkę zewnętrzną i coś podkręcił.
— No, wyregulowałem mocowania i dodałem podkładki wygłuszające. Ale ogólnie był cichy, teraz praktycznie nie słychać. Jeszcze cichszy nie będzie, i nie ma potrzeby — podsumował.
Kasia uśmiechnęła się z ulgą. Miała nadzieję, iż teraz w końcu będą spać spokojnie.
Minęły jednak tylko dwa dni, gdy o 23:03 zadzwonił telefon.
— Co wy, znowu klimatyzację włączyliście? — obrażonym tonem spytała sąsiadka. — U mnie ściany drżą! Źle się czuję, ciśnienie mi skoczyło!
— Wzywaliśmy fachowca. choćby on powiedział, iż hałas praktycznie nie istnieje. Zrobiliśmy, co się da…
— Ten wasz fachowiec tego nocami nie słucha! Natychmiast wyłączcie, bo wezwę policję!
Tomek westchnął i wyłączył. Znów spali przy wietrze z wiatraka.
Z czasem Kasia zauważyła, iż Helena Nowak też nie jest święta w kwestii hałasu. Czasem rozmawiała przez telefon tak głośno, iż słychać ją było aż u sąsiadów. Niekiedy choćby w nocy. Jej głos przechodził w pisk.
— Jeszcze się córką nazywasz! Jestem ci potrzebna tylko, gdy pieniądze przelać! — wrzeszczała Helena Nowak. — Wszyscy mnie opuścili! Wszyscy!
Kasia starała się nie słuchać, ale krzyk był za głośny. Po takich sytuacjach czuła się jeszcze bardziej nieswojo. Jakby wciągnięto ją w czyjąś obcą tragedię.
Pewnej nocy, leżąc pod cienkim prześcieradłem i słuchając brzęczenia wiatraka, nagle przypomniała sobie, jak kiedyś sama zasypiała przy dźwięku wiertarki i muzyki. Nie bardzo głośnejI wtedy zrozumiała, iż czasem jedyne wyjście to po prostu przestać słuchać tych, którzy sami nie potrafią słuchać innych.