Trudna droga do szczęścia

newsempire24.com 3 dni temu

W piątek główna księgowa przyszła do pracy odświętnie ubrana, z butelką drogiego wina, tortem i paczką wędlin.

“Dziewczyny, po pracy nie rozchodźmy się, posiedzimy chwilę i uczcimy moje urodziny” — oznajmiła.

Natychmiast wszyscy rzucili się ją ściskać i gratulować. Gratulowała też Kinga. Trafiła do firmy zupełnie bez doświadczenia, zbierała cięgi za błędy, ale uważała Jadwigę Bronisławawnę za swoją mentorkę. Ta przytuliła Kingę i szepnęła jej do ucha:

“Jeszcze trochę popracuję i przejdę na emeryturę. Ciebie, Kingo, planuję zaproponować na moje miejsce. Dasz radę. Jesteś zdyscyplinowana, poważna…”

Kinga nie zdążyła podziękować za zaufanie, bo już kolejna koleżanka podeszła z życzeniami.

Pracę skończyli wcześniej, oczyścili z papierów duży stół w gabinecie głównej księgowej, nakryli papierowym obrusem, wyłożyli wszystko, co znaleźli w lodówce. Na początku imprezy przyszedł dyrektor z szefami innych działów. Wręczył ogromny bukit róż i prezent. Zrobiło się głośno. Kinga w tym zamieszaniu wymknęła się z gabinetu.

“Gdzie się wybierasz? Przecież dopiero usiedliśmy” — dogoniła ją w korytarzu koleżanka i przyjaciółka Halina.

“Muszę iść, ojciec jest sam w domu.”

“Posiedziałabyś chociaż pół godziny, nic mu się nie stanie” — powiedziała Halina.

“Nie namawiaj. Nie lubi, gdy się spóźniam, zrobi się nerwowy, ciśnienie mu skoczy. W jego wieku to niebezpieczne.”

“W jakim to wieku? Ile on ma?”

“Siedemdziesiąt jeden” — westchnęła Kinga.

“Czy to wiek? Niektórzy w tym wieku jeszcze się zakochują i żenią…”

“Naprawdę, Halu, muszę iść. Przeproś za mnie.” Kinga odwróciła się, by odejść, ale Halina złapała ją za rękę.

“Zapędziłaś się w kozi róg. Jesteś młoda, nie masz życia osobistego. To normalne? Twój ojciec nie chce, żebyś założyła rodzinę? Nie chce wnuków?”

“O jakich wnukach mówisz? Mam już czterdzieści dwa lata…”

“I co? Za wcześnie się poddałaś. W tym tempie przeżyjesz ojca… Ojej, przepraszam” — urwała Halina, widząc surowe spojrzenie Kingi. “Ale kto ci powie prawdę, jak nie ja? Czy on jest chory?”

“Nie, po prostu się starzeje, boi się umrzeć w samotności.”

“Nie rozumiem cię, Kinga. Twoja matka tańczyła wokół niego całe życie. I gdzie jest? Teraz ty…”

“Styk. To moje życie.” Kinga wyrwała rękę i poszła gwałtownie korytarzem do swojego gabinetu po rzeczy. Halina patrzyła za nią ze smutkiem i politowaniem.

Na dworze pachniało wiosną, śnieg prawie stopniał, drzewa zaraz puszczą pąki… Wracając do domu, Kinga wstąpiła do sklepu. Przy kasie stała kolejka. Spojrzała na zegarek. Miała czas, wyszła wcześniej z pracy, do domu dziesięć minut, zdąży. I uspokoiła się.

W domu specjalnie hałasowała w przedpokoju, żeby ojciec usłyszał. ZanieW drzwiach stanął ojciec, ale zamiast narzekać, uśmiechnął się nieśmiało i zapytał, czy dobrze się bawiła.

Idź do oryginalnego materiału