Trudna decyzja

newskey24.com 4 miesięcy temu

**Trudna decyzja**

– Babciu, nie chcę kaszy – szepnął Kacper, odsuwając talerz powoli, nie spuszczając wzroku z Bogumiły.

Tak robiła kiedyś jej córka. Gdy nie chciała zupy czy kaszy, delikatnie popychała talerz ku krawędzi stołu, aż ten spadał na podłogę. Skąd on to znał? Nie mógł tego widzieć, pamiętać. Dorosła Weronika nigdy tak nie postępowała. Czy to geny dają o sobie znać?

Małą córeczkę Bogumiła karciła, ale na Kacpra nie potrafiła się gniewać.

– Stój! – krzyknęła, gdy talerz zawisł na skraju. – Nie chcesz, nie jedz. Napij się herbaty.

– A cukierek mogę? – zapytał Kacper.

– Cukierka nie. Zjadłeś jednego przed śniadaniem i zepsułeś sobie apetyt. Do obiadu nic słodkiego.

– No babciu-u-u – jęknął chłopiec.

W oczach Kacpra zabłysły łzy, usta wykrzywiły się w grymasie. Mały spryciarz doskonale wiedział, jak działają na nią jego łzy, i korzystał z tego bez skrupułów.

„Płacze dokładnie tak, jak Weronika w dzieciństwie” – pomyślała Bogumiła ze smutkiem, gotowa już ustąpić. Ale w tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.

– Weź ciastko – rzuciła, wychodząc z kuchni.

– Nie chcę ciastka! – kapryśnie warknął Kacper za jej plecami.

Bogumiła otworzyła drzwi. Na progu stał Marek, jej zięć i ojciec Kacpra.

– Dzień dobry, Bogumilo Stanisławo. Jak zawsze pięknie pani wygląda – powiedział z uśmiechem.

Bogumile było miło, ale odpowiedziała chłodno:

– Dziękuję, niech też pan nie choruje. Proszę wejść.

– Tatusiu! – do przedpokoju wpadł Kacper.

Marek schylił się i podniósł synka, przyciskając go mocno.

– Jakiś ty ciężki! Jak urósł! – W oczach Marka malowała się czułość.

– A co mi przywiozłeś? – spytał Kacper, odsuwając się lekko od ojца.

– A ty się dobrze zachowywałeś? Słuchałeś babci? Nie psociłeś? – Marek spojrzał na Bogumiłę. Ta milczała, odwracając wzrok.

– No, gadaj, co narozrabiałeś? – podszczypał syna Marek.

– Nie zjadłem kaszy. W przedszkolu mnie ukarali, bo pobiłem się z Kubą. To nie moja wina, on pierwszy zaczął. Popchnął mnie i zabrał mi samochodzik. Oddałem mu. Ukarali mnie, a jego nie.

– Niesprawiedliwie – pokiwał głową Marek.

– Kacper, idź do pokoju, muszę porozmawiać z tatą.

Marek postawił syna na podłodze, sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął zabawkowy samochód. Zadowolony chłopiec pobiegł do swojego pokoju. Marek wszedł za Bogumiłą do kuchni i usiadł przy stole. Kobieta zabrała talerz z niedojedzoną kaszą i pozostała przy zlewie.

– Ta Kuba ma taką matkę… Wysłuchałam tylu obelg pod swoim adresem. Domagała się, żebym ukarała Kacpra. Ale Kuba też bije inne dzieci, a potem skarży na nich. Dzieci czasem się biją, to normalne. Ale nie trzeba zachęcać Kacpra, żeby od razu oddawał – powiedziała Bogumiła z wyrzutem.

– Jestem pani tak wdzięczny, Bogumilo Stanisławo, iż zaopiekowała się pani moim synem. Sam bym nie dał rady.

– Jak mogłabym inaczej? Jestem jego babcią – odparła.
Bogumiła doskonale zdawała sobie sprawę, iż kokietuje. Tak, Kacper był jej wnukiem, ale wyglądała raczej na jego matkę niż babcię.

– Bogumilo Stanisławo, może jednak zatrudnimy nianię? – Marek zawsze zwracał się do niej per „pani”, podkreślając jej status. Kobieta skrzywiła się.

– Co pan mówi? – Bogumiła rzuciła mu szybkie spojrzenie.
On przyglądał się jej. Kobieta zawsze wyczuwa zainteresowanie w męskim wzroku. Było jej i miło, i niezręcznie.

Odwróciła się do zlewu, bez potrzeby odkręciła wodę i natychmiast zakręciła kran. „Boże, denerwuję się. Tylko by tego brakowało, żeby to zauważył”. Znów stanęła przed nim, krzyżując ręce na piersi.

– Żadnej niani. Myśli pan, iż obca kobieta zaopiekuje się pańskim synem lepiej niż ja? I nie chcę o tym słyszeć.

– Ale on wymaga dużo uwagi. Mogłaby pani ułożyć sobie życie… – Marek zająknął się i zakrztusił.

– Pan też może ułożyć sobie swoje.
Spojrzeli na siebie i odwrócili wzrok.

Nigdy nie rozumiała, co taki mężczyzna jak Marek znalazł w jej lekkomyślnej i kapryśnej córce. Był od Weroniki starszy o piętnaście lat i bardziej pasował wiekiem do Bogumiły niż do jej córki.

Ale kochał Weronikę, tego była pewna. choćby trochę zazdrościła córce. Gdy Weronika oznajmiła, iż wychodzi za mąż, Bogumiła oczywiście próbowała ją odwieść.

– On jest od ciebie starszy, dojrzalszy, a ty jeszcze dziecko. Co was może łączyć?

– Mamo, kochamy się. Nie jestem dzieckiem, mam dwadzieścia lat. jeżeli mi zabronisz, ucieknę z domu. I tak za niego wyjdę. A ty po prostu mi zazdrościsz – ucięła Weronika.

– Nie spiesz się, poznajcie się lepiej. – Bogumiła liczyła, iż w tym czasie Marek rozczaruje się Weroniką i zrezygnuje. – Lepiej pasowałby ci rówieśnik.

– Wszyscy są nudni. Powiedz, gdyby Marek spotkał ciebie wcześniej niż mnie, czy nie wyszłabyś za niego? – podchwyciła przebiegle Weronika.

„Nawet nie wie, jak bardzo ma rację” – musiała przyznać Bogumiła.

Próbowała przemówić do rozsądku także Markowi, odwieść go od małżeństwa z córką. Jest dorosły, po co mu taka młoda żona, która nic nie potrafi.

– Nauczy się. Szaleńczo kocham twoją córkę. Będzie szczęśliwa, wierz mi – mówił Marek, a Bogumiła nie wątpiBogumiła w końcu odważyła się spojrzeć Markowi w oczy i zrozumiała, iż szczęście, choć spóźnione, wciąż może być ich udziałem, jeżeli tylko odważą się je przyjąć.

Idź do oryginalnego materiału