Tort na jubileusz wreszcie zakończył się. Jadwiga Nowakówna ostrożnie poprawiła zadręczone dłonie serwatkę pod wazonem z kwiatami, a potem znów spojrzała na zegar. Minęło mniej niż godzina do przyjścia gości, a ona i tak nie mogła się uspokoić. Sześćdziesiąt lat to staira matka, i chciała, by wszystko przebiegło idealnie.
Martko, jesteś szybko? krzyknęła w stronę kuchni, z której dochodził głos szklanek i wazeliny.
Tak, babciu, kończę z przystawkami! odparła córka. Lepiej sprawdź, czy Krzysiek chodził już po napoje.
Jadwiga westchnęła i poszła do pokoju syna w-lawy. Przez dziesięć lat wspólnego życia pod jednym dachem nie mogła się przyzwyczaić do jego leniwości. Wszystko u niego było za chwilę i już idę. I teraz Krzysztof siedział nad komputerem, nad czymś intensywnie czytając.
Krzysiu, miałeś iść po napoje, pamiętasz? Jadwiga postanowiła, iż głos będzie łagodny, ale wśród niego przebijała się cienka nuta złości.
Tak, babciu, już wyjdę odrzekł, choćby nie odwracając głowy, jakby szczypał mysz.
Goście docierają chwilę po chwili.
Zaraz zrobię.
Zajmując wychodząc, Jadwiga zacisnęła dęba. Zdjęcia. Kasia. Życiowa euforia babci.
Babcia, a tort z naszego urodzinowego? doszła Kasia, jakby słyszała, co myśli.
Będzie, słońcu, będzie. Twój tata ma go zabrać z piekarni.
A nie zapomni? Wczoraj też nie przyprowadził mnie na培训班, choć obiecał.
Jadwiga delikatnie pogłaskała córkę po głowie.
Nie martw się, postaram się, by nie zapomniał. A teraz idź i ubierz to piękne sukieneczki, które kupiłaś ze mną tydzień temu.
Po odchodząc, Jadwiga powróciła do Krzysztafa.
Krzysiu, nie zapomnij o tortie. Zamówiłam go w Słodkim Róży przy ulicy.
Wiem, wiem machnął ręką. Najpierw napoje, potem tort. Wszystko jak na kulkach!
Przez piętnaście minut Krzysztof przylepił się do komputera, założył swetry, a potem ruszył do drzwi.
Krzysiu, zabrałaś pieniądze na tort? zapytała Jadwiga.
A nie zapłaciło się? zatrzymał się przy progu.
Nie, jedynie wysłałam przewód i opłatę założoną. Pozostałą chwilę trzeba zapłacić przy odbiorze.
Martka wyjrzała z kuchni, trzymając ręcznik.
Babciu, kartę mam na stole, weź ją, proszę. U Krzyśka teraz towarzysko uśmiechnęła się szczerze, ale z głębocie przestraszona.
Jadwiga wyszukała z portfela konieczną sumę i dała synowi w-lawie.
Tylko nie opoznij, i nie zapomnij o napojach!
Po zamknieciu drzwi Jadwiga skupiła się na uretowaniu stołu. Musi być idealnie. Dzisiaj do niej przyjdą nie tylko rodzina, ale i jej byłe koleżanki z pracy. Trzydzieści pięć lat poświęciła szkole, a uczyła polskiego i litery. Szanowano ją, a teraz, choćby po pięciu latach emerytury, nie chciała pozwolić krew wpłynąć w błoto.
A babciu, spokojnie, Martka objęła ją ramieniem. Wszystko będzie w porządku.
Nie martwię się, skłamała Jadwiga. Wolałabym, by wszystko było godnie.
Córka skinąła głową.
Będzie, babciu. Ty jesteś najlepsza domowa.
Zadzwonił telefon. Przyjaciele Jadwigi jej brat z żoną, Andrzej i Maria zostali pierwsi.
Jascie, wszystkiego najlepszego! Maria ucałowa sią w oba policzki i wręczyła dużą paczkę z prezentem. Świetnie wyglądasz! Sześćdziesiąt to nowe czterdzieści!
Dzięki, serduszko. Jadwiga wydawała się pokręcona. Przejdźcie się, rozzuchujcie się.
Wkrótce nadeszli inni goście. Przyszli dwie moich dawnych koleżanki, sąsiadka Zofia Kowalska, siostrzenica z okoliczności. Dom wypełniał się hałasem, śmiechem i życzeniami. Krzysztof wciąż nie wracał.
Martko, zadzwignij do męża, szepnęła Jadwiga, gdy goście już zajęli miejsca.
Krzyś zu czy zaopiekować się, powiedziała Martka, wchodząc w telefon, a potem wróciła z napiętą uśmiechem. Mówi, jest w przejściu, tu była kolejka.
Jadwiga tylko pokręciła głową. Wiedziała o tych kolejkach. Najprawdopodobniej siedziały przy monitorze albo rozmawiający z przyjaciółmi.
No cóż, nie czekajmy, starała się Jadwiga, by powiedzieć z żywością. Zacznijmy biesiadę!
Goście z przyjemnością podjęli się jedzenia. Jadwiga kuchnoła wspaniale, a stół był pełen potraw. Tu były przystawki z oliwek, zapiekanka, pieczonka z warzywami, strucianki z własnej soli, a także papryka wypełniona warzywami nie było końca.
Czas mijał, ale Krzysztof nie pokazał się. Martka zadzwigniecała do męża kilka razy, zwracając się z coraz większym stresem. Jadwiga wyglądała, jakby Martka użalała, próbując rozmawiać z gośćmi.
Pamiętasz, Jadwigu, jak my tajemniczo pojeżdżaliśmy na Hajtkę? zasłyszała Maria, starannie przypominając. Dzieci, jak jeszcze była dostępna?
Czy nie pamiętasz! Parskała Jadwiga śmiechem. Masz, tam ten instruktor…
Cicho! Maria uśmiechnęła się kpiucie. Andrzej do dziś wśród niej wciąż coś w to.
Wszystkie zasłyszały to i wybuchły śmiechem. Jadwiga na chwilę zapomniała o własnych obawach, ale teraz zaczął dzwonić dzwonek.
Ostatecznie! wykrzyknęła Martka, biegnąc otwierać.
Z korytarza dochodziły szeptane głosy, a potem powróciła Martka sama, z blednym twarzem.
Babciu, mogę się z Tobą na chwilkę porozmawiać?
Jadwiga owinęła się wśród gości i wyjechała w korytarz. Tam stał mężczyzna z dużą paczką.
Witaj, to piekarnik Słodki Róg. Zamawialiście tort?
Tak, Jadwiga wyraźnie szokowana. A dlaczego mój syn go nie odstąpił?
Nie, mężczyzna wzruszył ramionami. Już się zamykamy, ale ninguém nie zabrał zamówienia. Postanowiłem je zrobić, skoro mamy adres. To dla ludzi.
Jadwiga poczuła, jak do gardła idzie jej ścinka. Gdzie jest Krzysztof? Co z nim?
Dziękuję, wzięła pieniądze i podpisała, potem postawiła tort w kuchni. Skierowała się do Martki:
Martko, gdzie twój mąż?
Nie wiem, babciu, Martka miała czerwone oczy. Telefony nie odpowiada już pół godziny.
No dobrze, Jadwiga powstrzymała się z naturalnego paniczkiego dreszczu. Idź do gości, a ja zadbam o tort.
Po linii widzenia Jadwiga siadła na cucułku. Dziesięć lat cierpisz na leniwa, niewr SleepingSyn, który obiecal, ale niewybacznie. Dziesięć lat milcz, dla Martki i Kasi. Dzisiaj on przekroczył wszystkie granice.
Z trudem Jadwiga wyjęła tort nadzwyczajny, z kremową rozą i napisem Jubileusz 60!. Przeniosła je na duże talerz. Wtedy Kasia wezwała:
Babcia, a tata gdzie?
Nie wiem, słońcu, szczerze odparła Jadwiga. Ale mamy tort, zobacz, jak ma się pięknie!
A mogę je pokazać na górę?
Oczywiście, ostrożnie.
Kasia zrobiła to po swojemu, a Jadwiga jej pomagała. Tort dotarł do stołu, pod w zachwycenie.
A teraz, serdecznie proszę, powiedział Andrzej, unosząc kieliszek. Żeby wszystko…
Jego przemowa była przerwana przez głuche bicie drzwi. W sali wpadł Krzysztof, nietrzeźwy, przebierając się.
A witam wszystkich! wykrzyknął, jakby sprzedawał krew w słoneczne południe.
Zapanowała niesympatyczna taka cisza. Jadwiga zamarzła, widząc twarz Martki głęboka ból i jakby przejavił przerażenie.
Krzysiu, szepnęła Martka. Gdzie byłeś?
A co jest? Krzysztof wzruszył рамая, idąc do stołu. Spotkałem kolegę, nagle spotkaliśmy… A jakij,no tort, już jest! Ja wszystko zrobiłem!
Tort przywiozła kobieta z piekarnika, Jadwiga mówiła lekko lodowatym głosem.
Czy to coś? rzucił. To ja tu! Naczynia!
Goście spojrzeli na siebie. Atmosfera uroczystości zmieniła się w całkowitą ruinę. Ktoś z koleżanek ostro zaczął kichować, Maria zaczęła pchać torebkę, widocznie chcąc iść.
Wszystkim ogromną dzięk mówię za uwagę, głośno mówiąc, Jadwiga wstała. Cenimy was, iż przywiezliście się dzisiaj. Teraz chcesz, bym coś wyjaśniła.
Wszyscy zamarli, choćby Krzyść przestał się przysiwać.
Za dziesięć lat, iż moja córka i syn w-lawy mieszkali w moim domu, naturalnie nie wtrąciłam się do ich życia. Cierpiałam na złość, niewiniątk linie. Wszystko dla Martki i Kasi. dziś mój jubileusz, i tworzę dla siebie prezent.
Odwróciła się do Krzysztafa:
Krzysztofie, od jutra tutaj nie mieszkasz. Masz dokładnie 24 godziny, aby zebrać rzeczy i znaleźć sobie inne miejsce.
Jak? zaczął, ale zaczął zu czy zastrzał. Nie masz prawa!
Mam, powiedziała Jadwiga cicho. Mój dom to mój dom, a tutaj mieszkają tylko tej, kogo pozwalam.
Martko! odwrócił się do żony. Powiedz coś swoją matką!
Ale Martka milczała, pochylając głowę. Wszystko miała biale, ponieważ przytymowała się.
Babciu, finally odezwała się. Czy jesteś pewna?
Pełnie, Jadwiga skinęła głową. Wszystko rozważyłam.
Do widzenia! hrabiał pięścią o stół, przez co wszystko zabrzmiało jak padół. Po co tyle gadania! Ja sam zrobię to, nikogo tutaj nie będzie!
Oddychając, głęboko, przystawił się do drzwi. W korytarzu rozległ się halas, potem gwałtownie otwarło się drzwi.
Zapanowała cisza, którą roztoastowała mała Kasia:
A mogę wziąć tort?
Wszyscy napiętnie zasmiali się, a napięcie ustało. Jadwiga zaczęła rozciągać tort, starając się ukryć nutkę drżenia dłonią. Niewiedomo, czy dobrze, ale pokonała pod zlikwidowania tego konfliktu z synem w-lawy.
Goście zaczęli opuszczać dom. Czuwali, iż to koniec święczystości, więc nie opierali się dłużej. niedługo została Jadwiga, Martka i Kasia.
Babciu, odezwała się Martka, gdy stały same. Chciałam wam coś powiedzieć…
Nie mów, córeczko. Rozumiem wszystko.
Nie, babciu, nie rozumiesz. Już długo chciałam się z nimi rozwieść. Bałam się, iż nie chcesz, iż będziemy mówiły: cierpij, sama wybrałaś, dla dziecka.
Jadwiga objęła córkę:
Głupiutka. Widzę, jak się męczysz. Kasia też wszystko widzi i wie. Dziecko potrzebuje szczęśliwą matkę, a nie wskazówkę.
Albo będzie? szepnęła Martka, przyciskając się do babki.
Będzie, Jadwiga upewniła. Śmiało. Razem.
Wieczorem Krzysztof wrócił znowu, ale tym razem bez chorobnego stanu. Przycisnął rzeczy, rzadko paląc zażarte spojrzenia w stronę Martki. Ale Martka była nieswoja. Dziesięć lat pustych obietnic i rozczarowań zrobiło swoje jej serce odmroziło się wobec męża.
Może хоть TV mi odeślę? jęknął, zapięty cały. Ja go kupiłem.
Na moje pieniądze, powiedziała Martka spokojnie. Idź już. Prosz.
Kiedy za nim zamknął się drzwi, Jadwiga objęła córkę:
Wiem, chcesz ci coś powiedzieć, ale mam oszczędności. Trochę, oczywiście, ale pierwszy opłat za własne mieszkanie dla ciebie i Kasi wystarczy. Pozostałe weź w hipotekę, ty już jesteś kierownikiem, bank przyzna.
Martka spojrzała na matkę rozszerzonymi oczami:
Serio? Ale myślałam, iż dalej będziemy tu mieszkać.
I będziemy, dopóki nie kupicie domu. Później będę przychodzić na wizyty i siedzieć z Kasią, gdy będzie potrzeba. A może i z kimś innym…
Babciu!
A co? W twoje trzydzieści pięć nie za późno, by Cię Kasia miała brata lub siostrę. Ale wtedy męża wybierz z głową.
Martka zaśmiała się skrzepliwnie:
Nie jesteś normalna!
Chcę, byście byli szczęśliwe. I ten jubileusz jak wantaż, iż był lepszy, niż się spodziewałam. Był początkiem nowego życia.
Stojały na kuchni, objęte, a przez okno mijał zachód słońca ostatni z wywrotu starego życia. A na stole, jak milcąco świadca zmian, rozrysował się niedoconany tort z rozami i napisem Z okazji jubileuszu!. Tort, który naprawdę coś zakończył.
Po pół roku Martka z Kasią przeprowadzono się do własnego, choć małe, ale przytulne mieszkanie w nowoczesnym budynku. Jadwiga często przychodziła na wizyty, pomagała z egzaminy, dawała rady. A ponawiały lata, w drzwiach jej mieszkanie pojawił się mgr Zygmunt nowy fizyk w szkole, gdzie kiedyś uczyła Jadwiga. Przyniósł bukiet margaretek i bilety do teatru.
Koleżanki mówią, iż lubi Pan Carola Emilii, powiedział niepewnie. A w dramatyzmie właśnie Syn, który powrócik…
Jadwiga uśmiechnęła się i wpuściła do mieszkania:
Przysiadaj, Zygmunciu. Właśnie zaczynamy czaj z tortem. Dołączysz?