To Twoja Wina

newsempire24.com 2 miesięcy temu

Lidia Nowak stała przy oknie swojej kuchni i patrzyła, jak jej wnuczek Kacper rzuca kamieniami w sąsiedzkiego kota. Chłopiec miał zaledwie siedem lat, ale w jego ruchach widać było złość, która niepokoiła babcię.

— Kacperku, natychmiast przestań! — krzyknęła, otwierając lufcik.

Wnuczek choćby się nie odwrócił. Wziął większy kamień i znów rzucił w zwierzę. Kot żałośnie miauknął i schował się za garażami.

Lidia westchnęła i poszła się ubrać. Trzeba było zejść na dół i porozmawiać z chłopcem. Ale wiedziała, iż kilka to da. Kacper jej nie słuchał, odpowiadał opryskliwie, a czasem choćby uciekał do domu, by poskarżyć się mamie.

W klatce schodowej spotkała sąsiadkę, Grażynę Kowalską.

— Lidia, widziałaś swojego wnuka? — zapytała oburzona. — Znowu goni moją Mruczkę!

— Widziałam, Grażyno. Zaraz z nim porozmawiam.

— Co ci to da! Lepiej pogadaj z Anią. To przez jej wychowanie, a raczej jego brak.

Lidia milczała. Nie chciała się kłócić, ale nie mogła też się zgodzić. Ania była jej córką i choć ich relacje nie były idealne, musiała ją bronić.

Na podwórku Kacper już znalazł sobie nową rozrywkę — odrywał skrzydła muchom uwięzionym w słoiku.

— Kacperku, co ty robisz? — Lidia usiadła obok wnuka na ławce.

— Badam — mruknął chłopiec, nie podnosząc głowy.

— Co badasz?

— Jak będą żyć bez skrzydeł.

— A po co ci ta wiedza?

Kacper wzruszył ramionami.

— Ciekawe.

Lidia delikatnie zabrała mu słoik.

— Słuchaj, muchy też są żywe. Czują ból, gdy się je krzywdzi.

— No i co? Są obrzydliwe.

— Kacper, nie wolno sprawiać innym cierpienia, choćby jeżeli ci się nie podobają.

Chłopiec spojrzał na nią, jakby mówiła po chińsku.

— A mama mówi, iż jeżeli ktoś jest słabszy, to nie trzeba się go bać.

Lidia poczuła, jak ściska ją w sercu. Czyżby Ania naprawdę uczyła go takich rzeczy?

— Mama wiele mówi, ale nie wszystko jest prawdą. Silni powinni chronić słabych, a nie ich krzywdzić.

— Głupoty — machnął ręką Kacper i pobiegł do huśtawek.

Wieczorem Lidia postanowiła porozmawiać z córką. Ania przyszła po syna około ósmej, zmęczona po pracy i rozdrażniona.

— Mamo, nakarmiłaś go chociaż? — zapytała, choćby nie witając się.

— Oczywiście. Aniu, musimy porozmawiać.

— O czym? — córka nerwowo kręciła pasek torebki.

— O Kacprze. O jego zachowaniu.

Ania przewróciła oczami.

— Znowu narzekasz? Mamo, on ma siedem lat! Wszystkie dzieci w tym wieku psocą.

— To nie psoty, Aniu. Dręczy zwierzęta, jest niegrzeczny, nikogo nie słucha.

— I co proponujesz? Zamknąć go w domu?

— Proponuję zająć się jego wychowaniem. Wytłumaczyć, co jest dobre, a co złe.

Ania prychnęła.

— Mamo, czasy się zmieniły. Teraz trzeba być twardym, żeby przetrwać. Nie chcę, żeby mój syn był mięczakiem, którego każdy będzie mógł skrzywdzić.

— Ale jest różnica między siłą a okrucieństwem!

— Jaka? Ważne, żeby nie dać się wykorzystać.

Lidia spojrzała na córkę i nie poznała jej. Gdzie została ta dobra, wrażliwa dziewczynka, którą wychowała? Kiedy Ania stała się tak cyniczna?

— Kacper, idziemy do domu! — krzyknęła córka w stronę placu zabaw.

Chłopiec niechętnie podszedł.

— Babciu, przyjdę jutro? — zapytał.

— Oczywiście, wnusiu.

Ania wzięła syna za rękę i skierowała się do bramy. Przed wyjściem odwróciła się.

— Mamo, nie zawracaj mu głowy głupotami o dobroci i sprawiedliwości. Życie jest okrutne.

Po ich wyjściu Lidia długo siedziała na ławce, zastanawiając się, gdzie popełniła błąd w wychowaniu córki. Ania była zwyczajnym dzieckiem, nie gorszym i nie lepszym od innych. Uczyła się średnio, ale się starała. Pomagała w domu, nie było z nią problemów. Co się stało później?

Następnego dnia Kacper przyszedł do babci w złym humorze.

— Co się stało? — zapytała Lidia, widząc zadrapanie na twarzy wnuka.

— Tomek idiotka mnie podrapał — burknął.

— A za co?

— Za nic. Ot, tak.

Lidia nie uwierzyła. Tomek był spokojnym chłopcem, mieszkał w sąsiednim bloku. Znała go i jego rodziców.

— Kacper, powiedz prawdę. Co zrobiłeś Tomkowi?

— No nic — unikał jej wzroku. — Tylko wziąłem mu cukierka.

— Wziąłeś, czy zabrałeś siłą?

— No… zabrałem. Ale go nie pobiłem!

— A on nie chciał się podzielić?

— Nie chciał. Sknera.

Lidia westchnęła.

— Kacper, nie wolno zabierać cudzych rzeczy. jeżeli chcesz cukierka, poproś albo kup sobie.

— Po co? On jest słabszy, więc ja jestem silniejszy. Mama mówi, iż silny zawsze ma rację.

— Mama się myli.

Kacper spojrzał na nią zdumiony.

— Mama nie może się mylić. Jest dorosła.

— Dorośli też się mylą, Kacperku. I twoja mama także.

Chłopiec zamyślił się.

— A jeżeli mama się myli, to kto ma rację?

— Ci, którzy nie krzywdzą słabszych, pomagają innym i mówią prawdę.

— Więc ty masz rację, a mama nie?

Lidia zawahała się. Nie chciała nastawiać wnuka przeciw matce, ale milczenie też nie było rozwiązaniem.

— Staram się postępować dobrze. Ale najważniejszy jest twój wewnętrzny głos — sumienie. Ono zawsze podpowie, co jest słuszne.

— A co to jest sumienie?

— To taki głos w tobie, który mówi, co dobre, a co złe. Kiedy skrzywdziłeś Tomka, sumienie nic ci nie powiedziało?

Kacper zmarszczył brwi.

— Powiedziało. Ale mama mówi, iż to głupie.

— A ty co o tym myślisz?

— Nie wiem — przyznał szczerze.

Lidia postanowiła opowiedzieć mu bajkę o dobrym olbrzymie, który ochronił słabszych, zamiast ich krzywdzić. Kacper słuchał uważnie, zadawał pytania. Widocznie temat go zaintrygował.

Po bajce wyszli na dwór. Na placu

Idź do oryginalnego materiału