– To nasze wspólne mieszkanie, ja też jestem tutaj gospodynią – ogłosiła dziewczyna syna.

newskey24.com 3 tygodni temu

To nasz wspólny mieszkanie, ja też tu jestem właścicielką powiedziała Weronika, dziewczyna mojego syna.
Mamo, serio? Znowu wchodzisz do mojego pokoju bez zapowiedzi! Andrzej wyskoczył z sypialni z niezadowoloną miną.

Co tam za zapowiedź? To moje mieszkanie! odpowiedziała Grażyna Nowak, kładąc kosz z praniem na podłogę. Przyniosłam wyprane rzeczy i chciałam je odłożyć.

Mogłeś sam wziąć z łazienki!

Mógł, ale nie wziąłem. Leżało dwa dni.

Andrzej zmrużył oczy i wrócił do pokoju, zamykając drzwi za sobą. Grażyna westchnęła i podeszła do kuchni, by postawić czajnik. Syn ostatnio stał się nerwowy i drażliwy, zaczyna się obrażać o każde drobne.
Miała 57 lat i całe życie poświęciła Andrzejowi. Mąż odszedł, kiedy chłopiec miał pięć, a ona nie wyszła ponownie za mąż, wychowując go sama. Pracowała na dwóch etatach, żeby nie brakowało mu niczego. Szkoła dobra, potem studia, teraz ma przyzwoite stanowisko w firmie budowlanej.

Trzypokojowe mieszkanie było zapisane na Grażynę jeszcze przed rozwodem, odziedziczone po rodzicach. Mieszkali we trójkę: ja i syn w osobnych pokojach, a trzeci był salonem.

Grażyna rozłożyła filiżanki, wyjęła ciasteczka. Do drzwi wpadł Andrzej, już spokojniejszy.

Przepraszam, mamo, zgubiłem się.

Nic nie szkodzi, usiądź, wypijemy herbatę.

Usiadł naprzeciw, wziął kubek.

Mamo, muszę z tobą pogadać.

Usłyszała w jego tonie powagę.

Słucham.

Chcę, żeby Weronika wprowadziła się do nas.

Grażyna zamarła z kubkiem w ręku.

Weronika? Twoja dziewczyna?

Tak. Od pół roku jesteśmy razem, wiesz o tym.

Rozumiem, ale żeby się wprowadziła Andrzeju, chyba planujecie się wziąć?

Nie, jeszcze nie. Po prostu chcemy zamieszkać razem i zobaczyć, czy nam pasujemy.

A gdzie ona będzie spała? W twoim pokoju?

Tak.

Andrzeju, to niewygodne. Ja tu mieszkam, wy, młodzi

Mamo, mam już trzydzieści lat, pora już na własne życie.

Nie mam nic przeciwko twojemu życiu! powiedziała Grażyna, kładąc kubek na stole. Tylko wydaje mi się, iż potrzebny jest oddzielny kąt. Może wynajmiecie własne mieszkanie?

Po co wynajmować, kiedy mamy trzy pokoje? Wszyscy się zmieszczą.

Andrzeju, przemyśl. Ja tu rządzę, przyzwyczajona do pewnego porządku. A tu nagle nowa dziewczyna

Ona nie jest obca! To moja dziewczyna!

Dla mnie jest obca odparła zdecydowanie Grażyna. Widziałam ją trzy razy, prawie się nie znamy.

Spotkacie się, kiedy ona się wprowadzi.

Nie, Grażyno, przepraszam, ale jestem przeciw.

Andrzej wstał nagle.

Wiesz co, mamo? Mam dość ciągłego pytania o pozwolenie na każdy ruch! Jestem dorosły!

W moim mieszkaniu będziesz pytać.

W twoim uśmiechnął się. Zawsze mi o tym przypominasz, jakbyś mnie traktowała jak najemcę, a nie syna.

Grażyna poczuła, jak ściska jej gardło.

Andrzeju, nie o to mi chodziło

Dobrze, pogadamy później.

Odszedł do swojego pokoju, a ona została przy kuchennym oknie, z ciężkim sercem. Nie chciała się kłócić z synem, ale i nie chciała przyjmować do domu nieznajomej dziewczyny.

Wieczorem zadzwoniła do siostry Ludmiły.

Ludka, mam problem. Andrzej chce, żeby jego dziewczyna wprowadziła się do nas.

Do nas? Do mieszkania?

Tak. Ja się sprzeciwiam, a on się obraził.

Ludmiła chwilę zamyśliła się.

Grażyno, myślałaś, iż on już dorosły? Potrzebuje życia prywatnego.

Rozumiem, ale niech wynajmą!

Skąd wezmą na wynajem? Ceny są wysokie. Macie duże mieszkanie, dużo miejsca.

Jesteś po jego stronie?

Nie mam stron. Po prostu myślę, iż kiedyś tak się stanie. Nie będzie zawsze sam.

Grażyna rozłączyła się, czując się zdradzoną choćby przez siostrę.

Kilka dni minęło w milczeniu. Andrzej wracał późno z pracy, je cicho i odchodził do swojego pokoju. Grażyna cierpiała w tym milczeniu, ale duma nie pozwalała jej zrobić pierwszy krok.

Pewnego piątkowego wieczoru Andrzej przyszedł nie sam. Ze sobą miał Weronikę.

Mamo, witaj. Weronika zostanie na noc rzucił, wchodząc do swojego pokoju.

Grażyna zamarła w korytarzu, a Weronika nieśmiało się uśmiechnęła.

Dzień dobry, Pani Grażyno.

Dzień dobry.

Dziewczyna przeszła za Andrzeja, a drzwi się zamknęły. Grażyna stała w korytarzu, nie wiedząc, co zrobić. Chyba postanowił działać na pełnym gazie, przyprowadzając dziewczynę bez uprzedzenia.

Rano Grażyna wstała jak zwykle, poszła do kuchni przygotować śniadanie. Po pół godzinie pojawił się Andrzej, a za nim Weronika.

Dzień dobry przywitała się dziewczyna.

Dzień dobry odpowiedziała Grażyna suchym tonem.

Usiedli przy stole, Grażyna podała herbatę i kanapki. Jadło się w ciszy.

Pani Grażyno, ma pani bardzo przytulne mieszkanie nagle powiedziała Weronika.

Dziękuję.

Andrzej mówił, iż mieszka tu od zawsze.

Od kiedy się pamiętam. To mieszkanie moich rodziców.

Rozumiem skinęła głową Weronika. Pewnie przyzwyczaicie się.

Cisza znów zaległa. Andrzej patrzył w telefon, nie wtrącając się w rozmowę.

Muszę już iść do pracy powiedziała Grażyna, choć do zmiany pozostały jeszcze dwie godziny. Wyszła, przebrała się i wyszła z mieszkania, nie wiedząc, co robić. Przechadzała się po ulicach, zabijając czas.

Wróciła późnym wieczorem, mieszkanie było ciche, Andrzej siedział w salonie przed telewizorem.

Gdzie Weronika? zapytała Grażyna.

Pojechała do domu.

Rozumiem.

Poszła do kuchni podgrzać sobie kolację. Andrzej podszedł, stanął w drzwiach.

Mamo, musimy pogadać. Normalnie.

Słucham.

Rozumiem, iż to dla ciebie niewygodne. Ale Weronika naprawdę jest dla mnie ważna. Chcę, żebyśmy mieszkali razem.

Nie jestem przeciw niej westchnęła Grażyna. Po prostu się boję.

Czego się boisz?

Że wszystko się zmieni. Że stanę się zbędna w własnym domu.

Nie będziesz. To twoje mieszkanie.

Teraz moje, a później ona przyjdzie i będę przeszkadzać.

Mamo, nie wymyślaj.

Nie wymyślam. Wiem, jak to jest. Młody chce być we dwoje, a mama mu wchodzi w drogę.

Andrzej usiadł obok.

Dobrze. Weronika wprowadzi się, ale postaramy się nie przeszkadzać ci. Mamy swój pokój, ty swój. Kuchnia i łazienka wspólne, ale podzielimy czas.

Grażyna spojrzała na syna, w oczach dostrzegła błagalny błysk.

Dobrze szepnęła. Niech przychodzi. Spróbujemy.

Andrzej przytulił ją.

Dziękuję, mamo. Nie pożałujesz.

Weronika wprowadziła się tydzień później, przynosząc dwa walizki i pudełko z kosmetyką. Grażyna przywitała je serdecznie, pomogła nieść rzeczy.

Dziękuję, Pani Grażyno uśmiechnęła się Weronika. Postaram się nie sprawiać kłopotów.

Nie ma sprawy, rozgość się.

Pierwsze dni minęły spokojnie. Weronika była uprzejma, starała się nie wchodzić w nasze sprawy, gotowała osobno, sprzątała po sobie. Potem zaczęły się drobne problemy.

W łazience pojawiło się mnóstwo nowych flakoników i puszek, zająły całą półkę, którą Grażyna używała.

Andrzeju, mogę poprosić Weronikę, żeby trochę odłożyła kosmetyki? spytała wieczorem. W łazience już nie ma miejsca.

Mamo, jej trzeba jakoś przechowywać.

Niech to trzyma w swoim pokoju.

Tam nie ma miejsca.

A w łazience?

Andrzej zmarszczył brwi.

Dobrze, powiem jej.

Mimo to kosmetyki nie zniknęły, a wręcz się rozmnożyły.

Kolejnym problemem była kuchnia. Po powrocie z pracy Grażyna zauważyła, iż kubki i garnki są nie na swoim miejscu.

Weronika, to ty przestawiłaś? zapytała spokojnie.

Tak, zrobilem porządek, wygodniej, prawda?

Ja miałam swoją kolejność.

Ale to niepraktyczne! Ciężkie garnki na górze, lekkie na dole. Zrobiłam to lepiej.

Grażyna milczała, poszła i przywróciła wszystko na miejsce. Weronika zobaczyła to wieczorem i znowu przestawiła. Rozpoczęła się niewidzialna wojna o układ naczyń.

Andrzeju, pogadaj z nią poprosiła Grażyna.

Mamo, jaka różnica, gdzie co stoi?

Dla mnie to ważne! Przywykłam!

Weronika też chce wygody.

To moja kuchnia!

Teraz wspólna odparł syn i odszedł.

Wspólna. Tak to się zaczęło.

Z czasem Weronika zaczęła zajmować więcej przestrzeni: w salonie jej czasopisma, w przedpokoju buty, na balkonie jej rzeczy. Grażyna czuła, iż wyciska ją z własnego mieszkania, ale milczała, nie chcąc psuć relacji z synem.

Pewnego dnia wróciła z pracy i w kuchni zastała dwie nieznajome dziewczyny, które siedziały przy stole, piły kawę i głośno się śmiały.

Kto to? zapytała Grażyna Weronikę.

To moje koleżanki. Ćwiczymy taniec, potrzebujemy miejsca.

Mogłyby dać znać wcześniej.

Po co? To nasze wspólne mieszkanie, ja też tu jestem gospodarzem.

Te słowa uderzyły Grażynę jak policzek. Stała w drzwiach, nie mogąc się odezwać.

Grażyno, nie stój w drzwiach, wejdź uśmiechnęła się jedna z dziewczyn.

Dziękuję, pójdę do pokoju wymamrotała Grażyna, zamykając się za drzwiami i siadając na łóżku, trzęsąc się z wściekłości.

Gospodarz! pomyślała, iż dziewczyna, która mieszkała tu dopiero tydzień, uważa się za szefa.

Wieczorem Andrzej przyszedł do niej w korytarzu.

Muszę z tobą pogadać, pilnie.

Co się stało?

Idziemy do kuchni.

Usiedli przy stole, drzwi do pokoju Weroniki były zamknięte.

Andrzeju, twoja dziewczyna przyprowadziła koleżanki bez zapowiedzi.

I co? To moje mieszkanie!

To moja!

Mamo, znowu zaczynasz.

Nie zaczynam! Ona twierdzi, iż to wspólne mieszkanie i iż jest tu gospodyną!

Andrzej zmarszczył brwi.

Nie chciała cię obrazić, po prostu się źle wyraziła.

Źle się wyraziła? Mówiła, iż jest gospodyną w moim domu!

Mamo, ona tu mieszka, więc czuje się jak w domu.

Ale to nie jej dom!

A czyj? Tylko twój? Ja tu nie mieszkam, co?

Ty mieszkasz, jesteś moim synem. A ona

To moja dziewczyna. Chcę, żeby czuła się komfortowo.

A mnie to chyba nie obchodzi?

Andrzej wstał.

Mamo, dość. Po prostu nie chcesz, żeby obok ciebie była kobieta. Zazdrościsz.

Co?! podniosła głos Grażyna. Nie zazdroszczę! Chcę szacunku w własnym domu!

To szanuj i innych!

Odszedł do swojego pokoju, a Grażyna została przy kuchni, walcząc ze łzami.

Następnego dnia zadzwoniła do Ludmiły i opowiedziała wszystko.

Grażyno, mówiłam, iż będzie ciężko.

Mówiłaś, iż miejsce wystarczy!

Mówiłam o fizycznym miejscu. Psychicznie to już inna sprawa.

Co teraz zrobić?

Porozmawiać z dziewczyną, wyjaśnić, co mi nie pasuje.

Ona nie słucha!

Przez syna. Niech on z nią pogada.

Andrzej jednak stał po stronie Weroniki, co jeszcze bardziej zdradzało Grażynę.

Minął kolejny tydzień, a Weronika zachowywała się coraz śmielej: nosiła krótkie szorty i koszulki, puszczała głośną muzykę, zajmowała łazienkę na godzinę. Grażyna znosiła, ale napięcie rosło.

W sobotę Grażyna piekła ciasto, rozwałkowała ciasto na blacie. Weszła Weronika.

Grażyno, muszę użyć stołu, żeby położyć laptopa.

Jestem zajęta, widzisz.

Co? Muszę pilnie popracować.

W pokoju, proszę. Andrzej tam śpi, nie chcę go budzić.

Ja właśnie piekę ciasto, potrzebuję stołu.

Ja też potrzebuję stołu do pracy. Ciasto może poczekać.

Grażyna poczuła, iż coś w niej pęka.

NieW końcu oboje zrozumieli, iż najważniejszy jest wzajemny szacunek i wspólne szczęście, i zgodnie postanowili podzielić mieszkanie tak, by każdy miał swoją przestrzeń, a dom znów stał się spokojnym miejscem dla wszystkich.

Idź do oryginalnego materiału