Moja teściowa to wyjątkowa kobieta! Uwielbia wyglądać efektownie, mimo iż ma już 63 lata. Jestem żonaty od wielu lat i przez cały ten czas zdążyłem się naoglądać różnych scen. Ta kobieta zawsze dba o siebie. Była zamężna trzy razy i za każdym razem wybierała młodszych od siebie partnerów.
Moja teściowa wciąż czegoś szuka – można by powiedzieć, iż to jej styl życia. A prawda jest taka, iż nie potrafi być samodzielna. Naprawdę! W tym wieku już dawno powinna myśleć o starości, a nie o tym, jak zabłysnąć na kolejnej imprezie.
Potrafi wydać połowę emerytury na jakąś wymyślną kreację, a potem przez resztę miesiąca siedzi bez grosza. Lubi się stroić, odmładzać i robić „wrażenie”. Do tego co roku musi wyjechać do sanatorium albo na wczasy, bo przecież trzeba się „podreperować” i zadbać o wygląd. Jasne, niech robi, co chce – to jej sprawa. Ale problem w tym, iż ona nie ma na to pieniędzy. Żyje na pokaz, a potem liczy na nas.
Najgorsze, iż moja żona za każdym razem przychodzi do mnie z prośbą, żebym dał jej mamie pieniądze. Tłumaczy długo, iż sytuacja trudna, iż emerytura mała, iż inflacja… Wszystko rozumiem, ale chyba każdy powinien umieć planować swoje wydatki? Można przecież żyć skromniej, dopasować się do możliwości. Nie trzeba co chwilę kupować nowych ciuchów czy chodzić po salonach piękności.
Ja nie odmawiam pomocy rodzicom – własnym też pomagam, ale oni nigdy sami nie proszą. To zawsze moja inicjatywa. A tu jest odwrotnie: teściowa narzeka, a żona od razu wyciąga temat pieniędzy. I choć zwykle ustępuję, wiem, iż tak dalej być nie może.
Próbowałem delikatnie zasugerować teściowej, iż mogłaby żyć trochę skromniej. Podałem przykład mojej mamy. Teściowa tylko skrzywiła się i powiedziała: „Człowiek, który siebie szanuje, musi o siebie dbać”. Zgoda – niech się rozpieszcza, ale dlaczego moim kosztem?
Czy naprawdę mam utrzymywać jeszcze i teściową? Dlaczego mam płacić za zachcianki kobiety, która nie zna umiaru? Przecież ja też mam swoje wydatki i obowiązki.
Nie wiem, jak rozwiązać tę sytuację, żeby teściowa w końcu dała nam spokój, a żona nie była na mnie wiecznie obrażona. Bo zrozumieć po dobroci ona nie potrafi – przyzwyczaiła się żyć wygodnie, na cudzy rachunek.