Tatiana przypadkowo odkrywa niewierność swojego męża

twojacena.pl 1 tydzień temu

Ewa przypadkiem odkryła niewierność męża

Jak to często bywa, żony dowiadują się wszystkiego ostatnie. Dopiero później Ewa zrozumiała znaczenie dziwnych spojrzeń koleżanek i szeptów za jej plecami. Wszyscy w pracy wiedzieli, iż jej najlepsza przyjaciółka, Zofia, romansuje z jej mężem, Markiem. Ale nic w zachowaniu Marka nie wzbudziło podejrzeń Ewy.

Dowiedziała się tego wieczoru, gdy wróciła do domu niespodziewanie. Ewa od lat pracowała jako lekarz w szpitalu w Warszawie. Tego dnia miała mieć nocny dyżur. Jednak pod koniec zmiany jej młodsza koleżanka, Kinga, poprosiła o przysługę:
Ewa, mogłabyś zamienić się ze mną dyżurami? Ja wezmę twój nocny, a ty zastąpisz mnie w sobotę, chyba iż masz plany. Moja siostra wychodzi za mąż, a ślub jest właśnie w sobotę.
Ewa się zgodziła. Kinga była miłą i pomocną osobą, a ślub to wystarczający powód.

Tego wieczoru wróciła do domu, podekscytowana, iż zrobi mężowi niespodziankę. Ale to ona dostała największe zaskoczenie. Ledwie przekroczyła próg, usłyszała głosy dobiegające z sypialni. Jego i jeszcze jeden znajomy, ale zupełnie nieoczekiwany w tej sytuacji. To był głos Zofii. To, co usłyszała, nie pozostawiało wątpliwości.

Wyszła cicho, tak jak weszła. Spędziła noc w szpitalu, bez snu. Jak teraz spojrzy kolegom w oczy? Wszyscy wiedzieli, a ona była ślepa, zbyt ufna wobec Marka. Stał się centrum jej świata, choćby zrezygnowała z marzenia o dziecku, gdy tylko mówił, iż jeszcze nie czas. Teraz rozumiała on nie widział z nią przyszłości.

Tej nocy podjęła decyzję. Napisała prośbę o urlop, a potem wypowiedzenie, wróciła do domu po rzeczy, gdy Marek był w pracy, i pojechała na dworzec. Miała dom po babci na wsi. Nikt by jej tam nie szukał.

Kupiła nową kartę SIM, starą wyrzuciła. Zerwała kontakt z dawnym życiem.

Dobę później wysiadła na małej stacyjce. Ostatni raz była tu na pogrzebie babci dziesięć lat temu. Wszystko wyglądało tak samo spokojnie i pusto. Właśnie tego teraz potrzebuję pomyślała. Dotarła do domu po krótkim podwózką i dwudziestominutowym marszu. Ogród był tak zarośnięty, iż ledwo znalazła drogę do drzwi.

Potrzebowała kilku tygodni, by uporządkować dom. Pomogli sąsiedzi, którzy dobrze pamiętali jej babcię, Janinę, nauczycielkę z czterdziestoletnim stażem. Była zaskoczona ich życzliwością.

Szybko rozeszła się wiadomość, iż we wsi jest lekarz. Pewnego dnia sąsiadka, Krystyna, wpadła zdyszana:
Ewa, wybacz, ale dziś nie pomogę. Moja córka zjadła coś nieświeżego, ma silną niestrawność.
Chodźmy, zabieram apteczkę.

Mała Ola cierpiała na zatrucie. Ewa udzieliła pomocy i wytłumaczyła, jak dbać o dziecko.
Dziękuję, Ewo! Krystyna była wzruszona. Zostań naszą lekarką. Najbliższy szpital jest 60 km stąd. Mieliśmy felczera, ale wyjechał i nikt go nie zastąpił.

Od tej pory mieszkańcy prosili Ewę o pomoc. Nie mogła odmówić, skoro oni tak ją przyjęli.

Władze lokalne dowiedziały się o jej działalności i zaproponowały pracę w ośrodku zdrowia.
Nie, zostaję tutaj odpowiedziała stanowczo. Ale jeżeli urządzicie punkt lekarski we wsi, chętnie się nim zajmę.

Dziwili się, iż warszawska lekarka chce pracować na wsi, ale ona była nieugięta. Po kilku miesiącach punkt otwarto, a Ewa zaczęła przyjmować pacjentów.

Pewnej nocy ktoś zapukał do drzwi. Wiedziała, iż choroba nie patrzy na zegarek. Na progu stał nieznajomy mężczyzna.
Pani Ewo powiedział. Jestem z Olsztyna, 15 km stąd. Córka jest bardzo chora. Myślałem, iż to przeziębienie, ale gorączka trwa od trzech dni. Proszę, niech pani ją zbada.

Zabrała torbę, słuchając opisu objawów. W domu zobaczyła bladą dziewczynkę z trudnym oddechem.
To poważne orzekła. Trzeba ją zawieźć do szpitala.
Mężczyzna zaprzeczył:
Jestem z nią sam. Matka zmarła przy porodzie. Ona to wszystko, co mam Nie mogę jej stracić.
Ale szpital ma lepsze leki.
Powiedz, co potrzeba, a zdobędę. Tylko proszę, nie zabierajcie jej stąd. Apteka dyżuruje w powiecie, ale nie mam komu jej zostawić.

Zrozumiała jego rozpacz. Przyjrzała mu się: mógł mieć jej wiek, wysoki, szczupły, o kasztanowych włosach. Ciemnozielone oczy tliły się determinacją.
Zostanę z nią powiedziała. Jak ma na imię?
Zosia odparł czule. A ja jestem Jakub. Dziękuję, doktor.

Pojechał po leki. Gorączka nie spadała, dziewczynka płakała, wołając tatę. Ewa wzięła ją na ręce, kołysała, nuciła piosenkę, aż Zosia się uspokoiła.

Gdy Jakub wrócił, podała lek i wyjaśniła:
Teraz tylko czekać.

Czuwali całą noc. O świcie gorączka spadła.
To dobry znak powiedziała Ewa, choć sama ledwo trzymała się na nogach.
Uratowała pani moje dziecko Jakub wciąż dziękował.

Minął rok. Ewa pracowała w punkcie, leczyła mieszkańców. Ale teraz mieszkała w dużym domu Jakuba. Pobrali się pół roku po tej nocy, gdy życie Zosi wisiało na włosku.

Dziewczynka pokochała Ewę, a ona ją choć czasem myślała o własnym niespełnionym macierzyństwie.

Wieczorem, zmęczona, ale szczęśliwa, wracała do domu, gdzie czekali dwaj najbliżsi. Tego dnia Jakub wybiegł na ganek z uśmiechem:
Więc dostałaś urlop? Wszystko zaplanowane, jedziemy we trójkę!

Ewa uśmiechnęła się tajemniczo:
Urlopy załatwione, ale pojedziemy nie we trójkę, a w czwórkę.

Jakub zamarł, zanim porwał ją w ramiona, unosząc z radością.

Idź do oryginalnego materiału