Tajemnica piwnicy: dramat niespodziewanego bogactwa

polregion.pl 2 dni temu

**Tajemnica piwnicy: dramat niespodziewanego bogactwa**

W spokojnej wsi Jastarnia, gdzie słony wiatr z morza miesza się z zapachem sosnowych lasów, a stare domy skrywają echa przeszłości, Krzysztof i Weronika, świeżo upieczeni małżonkowie, urządzali swój nowy dom. Zabrali się za sprzątanie, chcąc tchnąć życie w zaniedbane ściany. Krzysztof zszedł do piwnicy, by uporządkować bałagan. Wyciągnął dziesiątki słoików z przetworami i gwizdnął z niedowierzaniem.

— Weronika, twoi rodzice aż tak lubią ogórki kiszone? — zawołał.

— Po co im aż tyle? — zdziwiła się żona, rozkładając ręce.

Krzysztof uporządkował piwnicę, a następnego dnia zabrał się za drugą, znajdującą się pod dawnym warsztatem dziadka. Tam panował chaos. Wyciągając rupiecie, zauważył pod półką dwa podejrzysto wyglądające cegły. Gdy je wyjął, ukazała się zardzewiała metalowa skrzynka. Serce zabiło mu mocniej. Otworzył wieko i zastygł w osłupieniu.

Ostatni rok był dla Krzysztofa pełen zmian. Ukończył studia, ożenił się z Weroniką – poznali się na ekonomii. Pracowali w supermarkecie, oszczędzając na wesele. Uroczystość wypadła hucznie, ale pojawiło się pytanie: gdzie zamieszkać? Na wsi mieszkała babcia Krzysztofa, która przez lata opiekowała się swoim ojcem, pradziadkiem. Ten dożył 92 lat i niedawno odszedł. Rodzice Krzysztofa postanowili zabrać babcię do siebie, a dom pradziadka przekazać młodym. Para była zachwycona – dom był przestronny i solidny. Babcia, podpisując dokumenty, powiedziała tajemniczo:

— Twój pradziadek był bogaty, zanim stał się dziwakiem. Ale choćby potem ciągle coś naprawiał, tylko potem zapominał, co robił.

— Babciu, po co to mówisz? — zdziwił się Krzysztof.

— Kryśku, rozejrzyj się dobrze. Może znajdziesz skarb.

— Skarb? No co ty! — zaśmiał się.

— Nie śmiej się! Piętnaście lat temu, gdy zaczęła mu się pamięć mylić, znaleźliśmy jedną skrytkę. Twoi rodzice kupili za to mieszkanie i samochód. Ale czuję, iż to nie był ostatni raz…

Młodzi wprowadzili się i zabrali do pracy. Wyremontowali dom, wydając wszystkie weselne oszczędności – na meble już nie starczyło. Krzysztof, złota rączka, naprawiał starą pradziadkową zastawę, coś przywieźli od rodziców. Dało się żyć! Potem zabrał się za piwnice – były dwie: jedna pod domem, druga pod warsztatem. Pierwszą posprzątał szybko: ziemniaki jeszcze nie wykopane, warzywa nie zebrane. W poprzednich latach Krzysztof z ojcem zawsze wszystko porządkowali, teraz też planowali weekendową wyprawę na pole. Matka obiecała przyjechać, teściowie też mieli pomóc.

W piwnicy było pełno słoików – dżemy, ogórki, papryka…

— Weronika, twoi rodzice aż tak lubią kiszonki? — spytał Krzysztof.

— Po co im aż tyle?! — krzyknęła.

— Zaraz tu posprzątam, słoiki oddamy. W weekend rozdamy rodzinie — zadecydował.

Piwnica została wywietrzona, a następnego dnia Krzysztof wszedł do tej pod warsztatem. Tam panował totalny bałagan. Wyglądało na to, iż ani pradziadek, ani babcia nie zaglądali tam od lat. Półki zgniłe, słoiki popękane, unoszący się stęchły zapach. Krzysztof sprzątał, aż zauważył dwie podejrzane cegły. Wyciągnął je – a za nimi czekała metalowa, zardzewiała skrzynka. Drżącymi rękami otworzył… i oniemiał. Dolary! Dziesięć paczek po dziesięć tysięcy!

Wpadł do domu, zatrzasnął drzwi:

— Weronika, patrz, co znalazłem!

— O Boże! — Weronika zakryła usta dłońmi. — Ile tego!

— Babcia mówiła, iż pradziadek był bogaty. Pewnie schował i zapomniał — Krzysztof wziął jedną paczkę. — Te są stare, z poprzedniego stulecia.

— Też — Weronika sprawdziła inną.

— Tylko dwie paczki są nowe, reszty bank nie przyjmie — westchnął.

— Dwa tysiące dolarów wystarczy na własny biznes — zamyślił się.

— Krzysiek, jaki biznes w Jastarni? Chcieliśmy sklep w mieście! — zaprotestowała Weronika.

— I otworzymy.

— Czekaj, dowiedzmy się najpierw o te stare banknoty — rzuciła się do laptopa. — Niektóre banki wymieniają, ale z prowizją.

— Niech będzie prowizja — skinął głową.

— Krzysiek, jesteśmy bogaci! — Weronika rzuciła mu się na szyję.

— Jeszcze za wcześnie! Wyobrażasz sobie, jak idziemy z tymi banknotami do banku? Nagle zaczną pytać? Trzeba to przemyśleć.

— Przemyslimy — odparła stanowczo.

— I jeszcze jedno, Weronika. jeżeli się uda, musimy podzielić się z rodzicami – twoimi i moimi. Tyle wydali na wesele. I babci coś dać – to przecież jej dom. A przede wszystkim – postawić pradziadkowi godny pomnik.

— Oczywiście, Krzysiek! Pomożemy rodzicom i postawimy pomnik — zgodziła się.

W sobotę przyjechali rodzice i babcia – zbierać ziemniaki. Ale Krzysztof posadził wszystkich przy stole i oznajmił:

— Babcia mówiła, iż w domu może być skarb. Znaleźliśmy dolary, ale stare.

Weronika wyłożyła paczki na stół. Rodzina zaniemówiła, oczy im się zaokrągliły. Krzysztof ciągnął dalej:

— Co robimy?

— Krysiu, mówiłam o skarbie — babcia ocknęła się pierwsza. — Znaleźliście, to wasze.

— A wy na pewno nic nie chcecie? — zaniepokoiła się teściowa.

— Nie zabraliśmy niczego, co nie nasze — uspokoiła Weronika.

— Są jakieś ograniczenia w wymianie? — spytał ojciec Krzysztofa.

— Są, biorą prowizję — westchnął syn.

— I co postanowiliście? — dopytywał.

— Jedną paczkę już wymieniliśmy — uśmiechnął się Krzysztof. — Chcemy podzielić się z wami. Tyle wydaliście na nasze wesele.

Położył po paczce przed rodzicami i przed babcią:

— Nie trzeba — machnęła ręką. — Po co mi to?

— Weź, babciu, przyda się — nalegał.

Weronika podała im kartkę:

— Tu— Dobrze, iż dziadek zostawił wam coś więcej niż tylko dom — powiedziała babcia, patrząc na nich z dumą, a rodzina w końcu zrozumiała, iż prawdziwym skarbem nie są pieniądze, ale mądrość, by dzielić się tym, co się ma, z tymi, których się kocha.

Idź do oryginalnego materiału