Po sześćdziesięciu latach małżeństwa odkryłem, iż całe moje życie było kłamstwem.
Gdy moja żona, z którą przeżyłem sześć dekad, odeszła, zrozumiałem, iż przez cały ten czas byłem związany z kobietą, której tak naprawdę nie znałem.
Miałem osiemdziesiąt dwa lata, gdy dotarło do mnie, iż moje życie to jeden wielki oszustwo. Wierzyłem, iż byłem szczęśliwym mężem wspaniałej kobiety, która mnie kochała. Tymczasem choćby jej nie znałem.
Danuta i ja pobraliśmy się, gdy miałem dwadzieścia dwa lata, a ona dwadzieścia. Była całym moim światem. Zawsze marzyliśmy o dzieciach, ale gdy w końcu podjęliśmy decyzję o powiększeniu rodziny, okazało się, iż natura nas oszukała. Lekarze orzekli, iż Danuta nie może zajść w ciążę w tamtych czasach nie znano jeszcze metod zapłodnienia in vitro.
Proponowałem adopcję, ale stanowczo odmówiła. Mówiła, iż nie pokocha obcego dziecka. To był jedyny poważny konflikt w naszym małżeństwie. W końcu ustąpiłem kochałem ją ponad wszystko i byłem gotów poświęcić choćby własne pragnienia. Zamiast dzieci, rozpieszczałem bratanków. Danuta jednak unikała spotkań z rodziną brata. Mówiła, iż to zbyt bolesne.
Po jej śmierci to właśnie bratanek pomógł mi uporządkować rzeczy Danuty. W głębi szafy znalazłem drewniane pudełko z pamiątkami zasuszonym kwiatem z wiązanki ślubnej, pożółkłymi zdjęciami z podróży poślubnej, drobiazgami z rocznic i jednym listem.
*Czy to jakiś miłosny list, wujku Wojtku?* zapytał bratanek. Zmarszczyłem brwi. Nigdy nie pisałem do Danuty nie było potrzeby. Na kopercie widniało jednak moje nazwisko. List był już otwarty, wyglądał na często czytany. Gdy go rozłożyłem, serce zamarło mi w piersi. Podpisała się Kinga.
Kinga Nowak pierwsza miłość mojego życia. Byłem w niej szaleńczo zakochany, aż do dnia, gdy zastałem ją w objęciach mojego najlepszego przyjaciela. Wtedy zacząłem spotykać się z Danutą z rozpaczy. Myślałem, iż to najlepsza rzecz, jaka mnie spotkała.
Oczy już nie te, więc bratanek przeczytał list na głos: *Drogi Wojtku Wiem, iż to dla Ciebie szok. Powinnam była napisać wcześniej, ale brakło mi odwagi. Teraz jednak muszę wyjawić tajemnicę, którą chciałam zabrać do grobu Miałam dziecko. Nasze dziecko.*
Byliśmy wtedy bardzo młodzi. Gdy dowiedziała się o ciąży, bała się mojej reakcji. Zwierzyła się Markowi, mojemu przyjacielowi a on wyznał jej miłość. Gdy na to natrafiłem, wpadłem w szał. Nie chciałem słuchać wyjaśnień. Myślała, iż z czasem zrozumiem, ale trzy miesiące później ożeniłem się z Danutą. Postanowiła więc nie burzyć mojego życia.
Wychowała naszego syna sama. Teraz jednak zachorowała na raka. *Marcin ma sześć lat, jest cudownym chłopcem Proszę, zastanów się, czy z żoną nie przyjęlibyście go pod swój dach. Nie mam już rodziny. Gdy umrę, trafi do sierocińca*
Łzy spływały mi po twarzy. Danuta ukryła przede mną ten list. Miałem syna chłopca, który został sam na świecie, bo moja żona odebrała mi szansę na ojcostwo. List dotarł w czasie, gdy dyskutowaliśmy o adopcji. Pamiętałem jej gorzkie słowa o *cudzych dzieciach*.
Czy to była zazdrość? A może nigdy nie chciała dziecka? Unikała bratanków, mówiąc, iż to przypomina jej porażkę. Ale czy na pewno?
Danuta, którą kochałem, nigdy nie istniała. To była iluzja, w którą pozwoliła mi wierzyć. Tymczasem mój syn miał już ponad sześćdziesiąt lat może choćby był dziadkiem.
Bratanek pomógł mi go odnaleźć. Okazało się, iż Marcin całe życie wierzył, iż go porzuciłem. Gdy przeczytał list, zgodził się na spotkanie. Przyszedł z synem, przystojnym chłopakiem o imieniu Kacper.
Patrzyłem na niego i widziałem Kingę ale miał moje oczy i mój uśmiech. Poczułem tę więź, której obaj tak pragnęliśmy. Dziś mam trójkę wnuków i pięcioro prawnuków. Najmłodsza wnuczka, Zosia, powiedziała mi, iż jej syn zostanie nazwany Wojciechem po mnie. Wreszcie odnalazłem rodzinę.
Czego nas to uczy?
1. Można przeżyć całe życie u boku kogoś, nie poznając go naprawdę.
2. Nigdy nie jest za późno. Czasem najpiękniejsze chwile przychodzą na końcu.