Szczęście starego mieszkania komunalnego

newsempire24.com 2 dni temu

Dzisiaj znów myślałem o tym, jak życie potrafi nas zaskoczyć.

Czekając na męża z pracy, Kinga siedziała przy kuchennym stole, popijając herbatę z melisą, powoli sącząc ją łyk po łyku. Gdy usłyszała dźwięk klucza w zamku, wstała i zatrzymała się w drzwiach. Wszedł Marek, poważny i milczący.

Cześć odezwała się pierwsza. Znowu się spóźniłeś, ja już dawno jadłam kolację, tylko czekam

Cześć odpowiedział Marek. Nie musiałaś czekać, nie jestem głodny. adekwatnie to na długo nie zostanę, tylko spakuję rzeczy i wyjdę powiedział, nie zdejmując butów. Przeszedł do pokoju, otworzył szafę i wyciągnął walizkę.

Kinga stała jak sparaliżowana. Nic nie rozumiejąc, patrzyła, jak wrzuca do walizki pierwsze lepsze ubrania.

Marku, wytłumacz mi, co się dzieje?

Nie domyślasz się? Odchodzę od ciebie wypowiedział wyraźnie, nie patrząc jej w oczy.

Dokąd?

Do innej kobiety.

Ach, pewnie do młodszej, chociaż sam jeszcze nie jesteś stary, czterdzieści lat to nie wiek powiedziała Kinga z lekką złośliwością, powoli dochodząc do siebie. Nie zapłaczę, nie zobaczy moich łez powtarzała w myślach, a głośno dodała: I od dawna to trwa?

Prawie rok odpowiedział spokojnie Marek, widząc jej zaskoczenie, dodał: To twój problem, jeżeli nic nie zauważyłaś. Znaczy, świetnie się maskowałem.

Odchodzisz na dobre czy nagle zapytała.

Kinga, naprawdę nie rozumiesz? Słuchaj uważnie odchodzę do innej. Ona niedługo urodzi mi syna. My z tobą nie mogliśmy mieć dzieci, a Kasia da mi potomka. Masz miesiąc, żeby wyprowadzić się z mojego mieszkania. Gdzie i jak to twoja sprawa. My z Kasią i synem będziemy tu mieszkać, póki ona wynajmuje.

Marek wyszedł. Kinga została sama. Ściany zdawały się na nią napierać, w mieszkaniu panowała cisza. Włączyła telewizor, niech ktoś mówi. Z Markiem byli razem dwanaście lat. Potrzebowała tygodnia, żeby dojść do siebie.

Po rodzicach, którzy odeszli wcześnie, zostało jej domostwo na wsi. Ale nie chciała tam mieszkać sama.

Nie dam rady myślała. Z dala od cywilizacji, bez wygód i bez pracy. W wieku trzydziestu pięciu lat nie chce się żyć na wsi. Sprzedam ten dom. Za te pieniądze kupię pokój w akademiku albo w komunale, a dalej życie pokaże.

Tak też zrobiła. Dom sprzedała od razu, gdy tylko przyjechała na wieś. Sąsiadka Barbara już na nią czekała.

Kochanie, dobrze, iż przyjechałaś! Już mieliśmy jechać do miasta cię szukać.

Co się stało? spytała Kinga.

Moja rodzina chce kupić twój dom. Przyjechali z Pomorza, potrzebują takiego domku, który można rozebrać i postawić nowy. Chcą mieszkać blisko nas, moja siostra z mężem

Boże, Basiu, właśnie po to przyjechałam! Jak cudownie, niech biorą, tylko trzeba się dogadać co do ceny. Oto mój numer telefonu

Wszystko poszło gładko. W ciągu dziesięciu dni pieniądze były w jej rękach. Nie była to duża suma, za taką ruinę. Kupiła mały pokój w akademiku typu mieszkalnego. Kuchnia wspólna, w dwóch pokojach mieszkali sąsiedzi, a trzeci należał do niej. Uważała więc, iż to komunałka.

Sąsiedzi wydawali się spokojni, porządni ludzie. Kinga rzadko się z nimi widywała, od rana do wieczora pracowała. I właśnie tam, w pracy, nawiązała romans z kolegą, Darkiem. Wszystko zdawało się układać dobrze, przynajmniej tak jej się wydawało.

Na krótko przed Dniem Kobiet, Darek jej oznajmił:

Muszę dużo przemyśleć. Nie jestem pewien swoich uczuć. Weźmy przerwę w naszym związku.

Weźmy A najlepiej idź w cholerę! wściekła się na niego.

Tego wieczora wróciła do domu wściekła. Miała trzydzieści sześć lat i nie miała czasu w przerwy. Postanowiła zajeść stres. Otworzyła lodówkę, gdzie powinna być wędlina, ale jej nie znalazła. Zaczęła się trząść.

Kto wziął moją szynkę?! wrzasnęła na całą kuchnię.

Kochanie, wyrzuciłam ją dwa dni temu Zazieleniła się, a w lodówce był okropny zapach. Uznałam, iż i tak byś jej nie zjadła, po co ryzykować zdrowiem? spokojnie, choć nieco przepraszająco powiedziała sąsiadka, Weronika.

Nie wolno dotykać cudzych rzeczy! wściekała się Kinga. To nie wy macie decydować, co ja jem.

Kinga wpadła w szał i całą złość wyładowała na sąsiadce. Najpierw rozstanie z mężem, potem utrata normalnego życia, a teraz ten kolega z pracy i jego przerwa. I jeszcze sąsiedzi zabierają jej jedzenie!

Weroniko, nie przejmuj się odezwał się Jan, drugi sąsiad.

Miał około sześćdziesięciu lat, siwy, inteligentny, w okularach. Zawsze siedział w kącie kuchni w starym fotelu, z gazetą lub książką. Weronika była wyraźnie zasmucona.

Kinga jest teraz pełna złości. Wyładowuje się na tobie, ale to nie ty jesteś powodem. Nie bierz tego do siebie powiedział Jan pouczającym tonem, nie odrywając wzroku od gazety.

A co ty wiesz?! odwróciła się do niego Kinga. Nikt cię o zdanie nie pytał!

Wierz mi, trochę wiem.

jeżeli jesteś taki mądry, to dlaczego mieszkasz w tej nędznej komunie? Kingi już nie dało się powstrzymać.

Weronika znacząco spojrzała na Jana i wyszła, uciekając od kłótni. Kinga trzasnęła drzwiami i rzuciła się na kanapę.

Filozof jeden, jeszcze mi będzie mówił, jak żyć! myślała wściekła i głodna.

Minęła godzina. Kinga powoli się uspokoiła, przeglądając laptopa. Przypomniała sobie, iż szynkę kupiła dawno temu. Mogła sobie wyobrazić, w co się zamieniła. Zrobiło jej się wstyd.

Zwymyślałam Weronikę bez powodu, a ona mogłaby być moją matką. Nerwy już mnie nie słuchają, tak można się zamienić w awanturnicę. Muszę przeprosić.

Zastała Weronikę w kuchni.

Idź do oryginalnego materiału