Szczęście macierzyństwa

newskey24.com 2 tygodni temu

**Szczęście bycia matką**

Poranek był ciepły i cichy w małej wsi rozciągniętej wzdłuż lasu nad rzeczką. Słychać było tylko bekowanie krów zostało ich tu już kilka i tu oraz ówdzie leniwy szczek psów. Nad lasem za rzeką kłębiły się ciemne chmury.

Agata uwielbiała wstawać wcześnie latem. Lubiła tę poranną ciszę, choć nie miała dużego gospodarstwa tylko kilka kur i spokojnego psa Brysia na podwórku. Mieszkała sama w domu, który odziedziczyła po matce. Matka zmarła dawno temu, jakieś dziesięć lat wcześniej.

Agata, szczupła kobieta około trzydziestki, stała przy studni i z wysiłkiem kręciła kołowrotem, by wyciągnąć pełne wiadro wody. Podniosła dwa ciężkie wiadra i ruszyła ścieżką w stronę swojego domu.

**Nieszczęście i tęsknota**

Agata była mężatką zaledwie pół roku. Jej mąż, wysoki i krzepki Zbigniew, pracował jako leśniczy w tych stronach. Był postrachem kłusowników, którzy zjeżdżali tu z miasta wypasionymi samochodami. Pewnego dnia Zbigniew najwyraźniej wpadł na kogoś w lesie zabili go. Śledztwo ciągnęło się długo, ale nikogo nie znaleziono, a Zbigniewa pochowano.

Od tamtej pory Agata żyła sama. Próbowali się do niej swatać choćby z sąsiedniej wioski, ale nie chciała zakładać rodziny bez miłości. Chociaż podobał jej się Grzegorz, miejscowy mechanik trochę przypominał Zbigniewa. Tak samo silny, spokojny i nie nachalny. Często łapała jego ciepłe spojrzenia, ale wtedy gwałtownie spuszczała oczy.

Po pogrzebie męża długo pogrążona była w żałobie.

Szkoda, iż nie urodził mi się syn z Zbigniewem. Teraz miałabym cząstkę jego przy sobie. Nie dane mi było to szczęście. Nie byłabym już sama Czuła w sobie instynkt macierzyński, ale nie miała komu go poświęcić.

**Syn gospodarza**

We wsi mieszkał Jasiek rozpuszczony, bezczelny i często pijany. Często czatował pod domem Agaty, gdy wracała z pracy. Pewnego razu choćby wyznał jej miłość, choć niezgrabnie i chamsko. Kiedyś próbował ją objąć, ale odepchnęła go, wpadła na podwórko i chwyciła łopatę stojącą przy progu.

jeżeli się zbliżysz, rozwalę ci głowę jak dyni powiedziała twardo. A Jasiek, widząc jej spojrzenie, zląkł się i odszedł.

Mieszkał z ojcem, zamożnym gospodarzem. Stary pochował już żonę i był znany z surowości ludzie szeptali, iż to on doprowadził ją do śmierci. Jasiek odziedziczył charakter po ojcu, tylko do pracy nie miał ochoty.

Miejscowe dziewczyny bały się tego wiecznie pijanego Jasia. Pewnego razu pobił miejscowego chłopaka, który stanął w obronie swojej dziewczyny. Pobił go tak, iż tamten trafił do szpitala. Przyjechał policjant, wszystko wyjaśnił i wypisał mandat. Ale na tym się skończyło. Nikt nie chciał zadzierać z bogatym gospodarzem. A ten mandat to była zwykła łapówka za milczenie.

Minęło trochę czasu, a potem wieś rozbudził nocą łunę pożaru. Płonęła duża chałupa zamożnego gospodarza i stojące obok stodoły choć zwierzęta ktoś życzliwie wypuścił. Znowu były śledztwa, ale nigdy nie ustalono, kto podłożył ogień. Zrzucono wszystko na wadliwą instalację. Sam gospodarz nigdy nie wyszedł z płonącego domu, a Jasiek wtedy nie nocował u siebie był u jakiejś kobiety.

Agata odetchnęła z ulgą, gdy rozeszła się wieść, iż Jasiek wyjechał do miasta podobno znalazł tam sobie nowych kumpli.

No to chwała Bogu, odczepił się.

**Nieproszony gość**

Pewnego dnia Agata wróciła z wiadrami wody i zobaczyła, iż drzwi do domu są uchylone.

Chyba nie zatrzasnęłam, jak wychodziłam pomyślała i weszła do sieni. Ale drzwi do izby też były otwarte.

Ostrożnie przekroczyła próg i nagle poczuła zapach alkoholu i tytoniu. Postawiła wiadra na podłodze, weszła do środka i zobaczyła śpiącego w kącie mężczyznę. Cofnęła się przestraszona, ale po chwili rozpoznała Jasia.

Chwała Bogu, to nie złodziej przemknęło jej przez myśl.

Trąciła go mocno w ramię. Otworzył oczy.

Wynoś się stąd! Od kiedy to ty tu rządzisz?! krzyknęła. Wstawaj, albo rozkrzyczę całą wieś!

A ty gdzie się włóczysz o tej porze? Nocowałeś gdzieś? mruknął.

A kim ty jesteś, żebym się przed tobą tłumaczyła? Wynoś się! wściekła się Agata.

Nie drzyj się tak, chłopaka obudzisz wskazał głową na małą komórkę.

Agata zajrzała za zasłonę i zobaczyła małą postać skuloną na kanapie spał tam chłopiec. Chciała coś powiedzieć, ale Jasiek przerwał:

Nie krzycz szepnął. Daj mi dwa słowa powiedzieć. Przeciągnął dłonią po twarzy i potrząsnął głową.

Jaki chłopak? Czyj to? spytała przerażona.

Mój syn. Jurek.

Twój syn? Skąd? nie mogła uwierzyć, iż ten człowiek mógł mieć dziecko.

**Jurek**

Podeszła bliżej. Chłopiec był chudy i brudny jak bezdomny szczeniak.

Tak, to mój syn. Matka mu umarła, teraz jest ze mną. Dopiero od paru miesięcy.

Ile on ma lat?

Chyba pięć

Nie wiesz, ile lat ma twój syn? zdziwiła się.

Możemy u ciebie przenocować dwa dni? zapytał nagle. Muszę kilka spraw załatwić.

Ani mowy! odpowiedziała stanowczo.

Wtedy usłyszała za sobą cichy głosik:

Ciociu, pić mi się chce.

Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła chłopca. Opadły jej ręce.

Chodź do kuchni, zaraz ci dam, malutki powiedziała łagodnie.

Ale ja nie malutki, ja Jurek odparł cienkim głosikiem.

No dobrze, Jurku, dobrze.

Napoiła go, zaprowadziła z powrotem do pokoju, przykryła kocem i wróciła do kuchni, gdzie przy stole siedział nieogolony i brudny Jasiek.

Agata, mam klęknąć przed tobą? Nie wyrzucaj nas, na litość boską, tylko parę dniAgata spojrzała na Jurka, który teraz uśmiechał się do niej nieśmiało, i w jej sercu zrozumiała jedno to nie był przypadek, iż ten chłopiec znalazł się właśnie u niej, i od tej chwili będą już zawsze razem.

Idź do oryginalnego materiału