Mimo zakończenia sezonu nad Bałtykiem wciąż drogo. Turyści przecierają oczy ze zdumienia
Koniec wakacji zwykle oznacza niższe ceny i spokojniejsze plaże. Jednak w tym roku nad Bałtykiem wielu turystów przeżyło niemiłe zaskoczenie. Choć sezon dawno się skończył, a nadmorskie promenady opustoszały, ceny w wielu miejscach wcale nie spadły.
Poza sezonem, ale nie taniej
Jesienny Bałtyk potrafi oczarować ciszą i klimatem, ale coraz częściej odstrasza portfelem. Turyści, którzy liczyli na „połowę ceny” po wakacjach, zderzyli się z rzeczywistością. W restauracjach za obiad z rybą i napojem trzeba zapłacić ponad 60–70 zł. W Mielnie czy Kołobrzegu zestaw ze smażonym dorszem, reklamowany jako „promocja”, wciąż kosztuje tyle, co w lipcu.
Niektórzy przyznają, iż czują się rozczarowani: „Zaskoczyłem się. Myślałem, iż poza sezonem będzie taniej, a tu rachunek podobny jak w wakacje” – napisał jeden z turystów w liście do redakcji Radio Zet.
Noclegi też bez większych obniżek
Ceny noclegów w wielu popularnych miejscowościach również pozostają wysokie. Choć w internecie pojawiają się pojedyncze oferty z niższą stawką, większość hoteli i apartamentów utrzymuje poziom zbliżony do letniego. W Świnoujściu, Międzyzdrojach czy Sopocie za dobę w dwuosobowym pokoju trzeba zapłacić od 250 do 400 zł, a w lepszych obiektach choćby więcej.
Eksperci branży turystycznej tłumaczą to wzrostem kosztów utrzymania obiektów i energii, a także inflacją. Wielu właścicieli przyznaje, iż po „słabym lecie” muszą nadrabiać straty jesienią.

Paragony grozy nie tylko latem
„Paragony grozy” to już nie tylko letnia zmora. Jesienią niektóre lokale przez cały czas stosują ceny za 100 g ryby, co w praktyce oznacza, iż za obiad można zapłacić choćby 90–100 zł. Turyści, którzy nie zwrócą uwagi na wagę porcji, przy kasie przeżywają szok.
W mediach społecznościowych pojawiają się komentarze: „Po sezonie miało być taniej, a za dwa dorsze i frytki zapłaciłem tyle, co za obiad w Warszawie.”
Ciszej, ale nie taniej
Choć jesienią Bałtyk kusi spokojem i pustymi plażami, to ekonomiczny rachunek może rozczarować. Dla wielu Polaków weekend nad morzem staje się wydatkiem porównywalnym z city breakiem za granicą.
Z jednej strony turyści doceniają brak tłumów, z drugiej — pytają, dlaczego mimo zakończenia sezonu ceny wciąż pozostają na wakacyjnym poziomie.
Głos mieszkańców i przedsiębiorców
Właściciele lokali tłumaczą, iż sezon trwa dziś krócej, a koszty — szczególnie energii i produktów spożywczych — są rekordowo wysokie. „Nie da się obniżyć cen, kiedy rachunki za prąd i gaz są dwa razy wyższe niż rok temu” – mówi jeden z restauratorów ze Świnoujścia.
Jednocześnie mieszkańcy zauważają, iż coraz więcej osób wybiera krótkie, weekendowe pobyty poza sezonem. „Ludzie przyjeżdżają, ale nie zostają na długo. Wydają mniej, ale chcą dobrej jakości” – podkreślają hotelarze.
Wniosek
Mimo końca sezonu letniego, Bałtyk wciąż pozostaje drogim kierunkiem. Wyjazd nad morze jesienią to przez cały czas luksus dla wielu rodzin, a nie budżetowa alternatywa. Wysokie ceny żywności, energii i utrzymania obiektów powodują, iż choćby poza sezonem turyści nie mogą liczyć na znaczące obniżki.
Pytania i odpowiedzi – drożyzna nad Bałtykiem po sezonie
1. Czy nad Bałtykiem po sezonie faktycznie jest taniej?
Nie zawsze. W wielu miejscowościach ceny obiadów i noclegów utrzymują się na poziomie zbliżonym do wakacyjnego. Obniżki są sporadyczne i często dotyczą obiektów o niższym standardzie.
2. Ile kosztuje obiad nad morzem poza sezonem?
Średni koszt obiadu z rybą i napojem to od 60 do 80 zł. W niektórych restauracjach przez cały czas obowiązuje system cen „za 100 gramów ryby”, co może podnieść końcową kwotę choćby do 100 zł.
3. Czy noclegi są tańsze jesienią?
W teorii tak, ale praktyka pokazuje coś innego. W popularnych kurortach, takich jak Świnoujście, Kołobrzeg czy Sopot, ceny noclegów spadły jedynie o 10–20%. Wciąż trzeba zapłacić 250–400 zł za dobę w pokoju dwuosobowym.
4. Dlaczego właściciele nie obniżają cen po sezonie?
Głównym powodem są rosnące koszty energii, żywności i utrzymania obiektów. Wielu przedsiębiorców tłumaczy, iż nie mogą sobie pozwolić na duże promocje, bo sezon letni był zbyt krótki, by się utrzymać przez cały rok.
5. Czy w restauracjach przez cały czas pojawiają się „paragony grozy”?
Tak, choć rzadziej. Niektóre lokale stosują cenę za 100 gramów ryby, co potrafi zaskoczyć klientów. Warto zawsze zapytać o gramaturę porcji przed złożeniem zamówienia.
6. Czy warto odwiedzać Bałtyk jesienią?
Tak — ze względu na spokój, brak tłumów i wyjątkowy klimat. Ale trzeba przygotować się na wyższe ceny niż oczekiwano i chłodniejszą pogodę.
7. Jakie miejscowości są najtańsze po sezonie?
Mniejsze kurorty, takie jak Dziwnów, Darłowo czy Ustronie Morskie, oferują korzystniejsze ceny niż Świnoujście czy Sopot. Warto też szukać prywatnych kwater i pensjonatów.
8. Czy inflacja wpływa na ceny nad morzem?
Zdecydowanie tak. Wzrost kosztów produktów spożywczych, energii i wynagrodzeń przekłada się bezpośrednio na wyższe ceny usług turystycznych.
9. Jak oszczędzić na wyjeździe nad morze po sezonie?
Rezerwować noclegi z wyprzedzeniem, wybierać mniejsze miejscowości i szukać lokali z pełnym menu zamiast dań na wagę. Warto też korzystać z aplikacji z rabatami.
10. Czy Bałtyk stanie się kierunkiem tylko dla zamożnych turystów?
Niestety, taki trend już widać. Dla wielu rodzin wyjazd nad polskie morze staje się wydatkiem porównywalnym z zagranicznymi wakacjami.
















