Świetna wiadomość!

polregion.pl 6 godzin temu

Świetna wiadomość

Kasia pędziła do domu, aż buty dymiły. Miała fantastyczną wiadomość dla męża – nie żadną tam zwykłą, tylko prawdziwy powód do świętowania! Po drodze wpadła do sklepu po butelkę wina. Wieczorem zrobi kolację, wypiją… Marzyła już o tej chwili.

— Jacek, jestem! — krzyknęła, wpadając do małego mieszkanka. Krzyczeć nie musiała, w tej klitce każdy szept słychać jak dzwon, ale euforia rozpierała ją aż za bardzo.

Jacek wyszedł jej na spotkanie z miną, jakby właśnie przegrał los na loterii.

— Mam niesamowitą wiadomość! gwałtownie zrobię obiad, usiądziemy i wypijemy. choćby wino kupiłam, patrz! — Kasia wyciągnęła butelkę z torby, kompletnie nie zauważając napięcia w oczach męża. — Odnieś na kuchnię, a ja się przebiorę.

Przesunęła się obok niego, otworzyła szafę i jak za parawanem przebrała się w krótki szlafrok, który Jacek uwielbiał. poprawiła włosy i zamknęła drzwi.

Jacek siedział przed telewizorem z wyłączonym dźwiękiem, wpatrzony w ekran jak w matrix. Kasia podeszła bliżej.

— Co się stało? Znowu coś z mamą? — spytała ostrożnie.

Mąż milczał. Kasia usiadła obok i położyła dłoń na jego ręce.

— Cokolwiek by się nie działo, damy radę. Dostałam… — Nie zdążyła dokończyć. Jacek wyrwał rękę i zerwał się z kanapy. — Dobra, powiesz później. Pójdę zrobić kolację.

Smażąc ziemniaki, Kasia gryzła się niewiedzą. Pytać nie miało sensu – euforia wyparowała jak woda z patelni. Kiepski pomysł z tym winem. Ale skąd mogła wiedzieć?

Pobrali się półtora roku temu. Jacek pracował w dużej firmie budowlanej, a Kasia kończyła pisanie pracy dyplomowej. Żyli z jego pensji, więc wynajęli maleńkie mieszkanko – starczało.

Część wypłaty Jacek wysyłał mamie, która mieszkała w innym mieście i ciągle chorowała. Gdy Kasia dostała dyplom i pracę, zaczęli choćby odkładać na swoje mieszkanie, choć w tym tempie zbieraliby do emerytury.

Marzyli nocami, iż kiedyś założą własną firmę. Jacek będzie projektował domy, a Kasia zajmie się wnętrzami. Ale na to potrzeba doświadczenia i rekomendacji. Wtedy kupią duże mieszkanie, będą mieć dzieci…

Na razie jednak Kasia dostawała tylko nudne, drobne zlecenia, gdzie nie mogła pokazać talentu. Pracowała jak wół, choć płacili marne grosze. Wierzyła, iż w końcu zauważą ją i powierzą coś poważnego. Wtedy będą mieć wszystko – mieszkanie, które sama urządzi, samochód, meble…

Aż dziś szef wezwał ją i oznajmił, iż powierza jej istotny projekt – remont i urządzenie mieszkania dla syna bogatej klientki. Ślub za miesiąc. Kasia uwolniła się od innych zadań, by zdążyć. Osobna premia za szybkość.

Była pewna siebie – w głowie roiło się od pomysłów. Pojechała obejrzeć lokal. Przywitała ją elegancka kobieta, ubrana jak z okładki „Vogue’a”, pachnąca pieniędzmi jak perfumami. Klientka pokazała mieszkanie, wyraziła życzenia i zakomunikowała, iż nie ma co liczyć grosza.

Umówiły się, iż Kasia przygotuje projekt, a Izolda (tak miała na imię klientka) znajdzie ekipę. jeżeli pomysł się spodoba – ruszą od razu.

Kasia spieszyła się, by podzielić euforią z JACKIEM. Ale wino zostało nietknięte. Schowała je do lodówki. Po cichej kolacji usiadła do komputera. Praca szła jak z płatka, aż Jacek nie przysiadł obok.

— Odłóż to. Muszę ci coś powiedzieć… — zaczął.

— Mów. — odwróciła się.

— Zwolnili mnie. — wydukał, nie patrząc na nią.

— Jak?! Dlaczego?!

— Firma dostała nowy projekt, było gorąco, ciągle nas poganiał. Kierownik groził palcem, terminy goniły. W efekcie — pomyliłem się w obliczeniach. Zauważyli dopiero, gdy zaczęli budowę. Chciałem poprawić, ale wyleciałem.

— Damy radę. Chciałam ci powiedzieć, iż ja dostałam…

— To nie wszystko. — Jacek zerwał się i zaczął chodzić po pokoju jak niedźwiedź po klatce. — Muszę oddać firmie pieniądze. W umowie jest klauzula…

— Ile? — spytała Kasia ledwo słyszalnym głosem.

— Dużo. Nie mamy tyle. Wezmę kredyt. Tyle iż mamie nie pomogę.

— Jaki kredyt?! Przecież będą procenty! Pożyczymy od znajomych…

— Nie pierdol, Kasia. Jakich znajomych? Znajomi są, gdy masz pełną kieszeń. Spróbuj sama, zobaczymy. — Jacek krzyczał.

— Juś próbowałeś? — domyśliła się. — Ja mam przyjaciółki. Zadzwonię…

— No jasne, spróbuj. A ja, jak się okazało, nie mam nikogo. — Wyszedł do kuchni.

Kasia zaczęła rozważać, u kogo pożyczyć. Wzięła telefon i wybrała numer dawnej szkolnej koleżanki, Ewy. Ostatnio chwaliła się, iż wyszła za bogatego biznesmena, mieszka w willi i jeździ na wakacje trzy razy do roku.

Ewa odebrała od razu.

— Kasia Kowalska, znaczy Nowak… — Usłyszała, iż Ewa ją pamięta i cieszy się. Otworzyła temat: — Ewka, potrzebuję pomocy. Możemy się spotkać?.. A, nie ma cię w mieście? To powiem przez telefon. Potrzebuję pieniędzy… — Nagle cisza. Już miała się rozłączyć, gdy Ewa odezwała się:

— Przykro mi, ale nie pomogę. To nie moje pieniądze, tylko męża. On mi daje na szpilki, a większe wydatki sam kontroluje. Niedawno chciałam wysłać mamę do sanatorium, to się strasznie wkurzył. Wybacz. — Głos Ewy brzmiał autentycznie smutno.

No tak, bogaci mają swoje problemy. Pieniądze są, ale oddawać ich nie lubią. Spróbuje jeszcze z Małgosią, która szyje dla zamożnych klientek i zbiera na mieszkanie. Może ją namówi…

— Małgosia? To Kasia… Nie, nie chcę nic szyć. Musimy pogadać. Możemy się spotkać?.. Zajęta? No dobra. Chodzi o to, iż potrzebuję kasy… A, już kupiłaś? Gratulacje! No to nic…

Okazało się, iż Małgosia właśnie kupiła mieszkanie i zaprasza na imprezę. „No trudno, jutro pogadam w pracy. W ostateczności weźmiemy kredyt” — zdeKasia zamknęła drzwi mieszkania za sobą, wzięła głęboki oddech i zrozumiała, iż czas zacząć wszystko od nowa, ale tym razem tylko dla siebie.

Idź do oryginalnego materiału