Świąteczne życzenia i niespodzianka z poranka!

twojacena.pl 2 godzin temu

Z okazji święta, gospodyni! uroczyście oznajmił mój mąż, wręczając mi odkurzacz w rocznicę ślubu. A już następnego ranka mój prezent odebrał mu mowę!

Drogie dziewczyny, wyobraźcie sobie. Mamy z mężem, Wojtkiem, dwudziestą rocznicę małżeństwa. Porcelanową! Dwadzieścia lat razem to nie żarty, prawda? To już prawie całe życie.

Oczywiście czekałam na ten dzień, przygotowywałam się. Marzyłam o czymś romantycznym, no wiecie, o co mi chodzi. Może kolacja w eleganckiej restauracji, krótki wyjazd, a choćby piękny bukiet i kilka ciepłych słów.

Cały dzień krzątałam się po domu, nakrywałam do stołu, założyłam swoją najładniejszą sukienkę. A Wojtek od rana gdzieś zniknął w sprawach, uśmiechając się tajemniczo. Przyznaję, miałam nadzieję na małe cudo.

I oto wraca. Uroczysty jak generał na defiladzie. I wnosi do mieszkania dwie ogromne paczki.

Z okazji święta, kochanie! mówi.

Jedną, mniejszą, z dumą podaje mi do rąk. Wstrzymuję oddech, rozpakowuję. A tam odkurzacz. Dziewczyny, nowiuteńki, supernowoczesny, z funkcją mycia, ale, do licha, ODKURZACZ!

Stoję z tą paczką i nie mogę pojąć jak to w ogóle możliwe? Odkurzacz. Na dwudziestą rocznicę małżeństwa. No jak wam się podoba?! A Wojtek, ignorując mój, delikatnie mówiąc, osłupiały wyraz twarzy, ciągnie do salonu drugą paczkę. Olbrzymią.

A to oznajmia, zrywając folię nasz wspólny prezent!

I wyciąga stamtąd gigantyczny telewizor plazmowy. Taką bestię, która zajmie pół ściany. O której marzył od pół roku. Cwaniak jeden!

Wieczorem mieliśmy świętować. Ale przy odświętnym stole siedziałam tylko ja. A Wojtek wpatrywał się w swój nowy telewizor, przeskakując kanały z euforią małego dziecka. W końcu wrócił do mnie, zajadając mój sałatkę, i pyta:

No i jak, gospodyni, podoba ci się mój prezent? Praktyczny, co?

I właśnie to słowo gospodyni było ostatnią kroplą. Nie jestem służącą, nie sprzątaczką, jestem jego żoną! Dwadzieścia lat byłam jego żoną! A on mi na rocznicę daje narzędzie pracy, a sobie zabawkę.

Obraźliwe? I to jak! Poczułam się nie jak kochana kobieta, a jak funkcja, część kuchennego wyposażenia.

Ale, dziewczyny, nie dałam po sobie nic poznać. Podałam mu słodki uśmiech i powiedziałam:

Dziękuję, kochanie. Prezent wspaniały. Bardzo przydatny.

Był tak zajęty swoją plazmą, iż choćby nie wyłapał lodowatego tonu w moim głosie. Szkoda, iż tego nie zauważył

Całą noc prawie nie zmrużyłam oka. W mojej głowie dojrzewał plan. Sprytny, może trochę zuchwały, ale, jak sądziłam, całkowicie sprawiedliwy.

Na górnej półce w szafie leżały drogie perfumy, które odkładałam dla niego mój prezent na rocznicę. Ale po odkurzaczu i tym nieszczęsnym gospodyni zrozumiałam, iż wręczenie flakonu oznaczałoby połknięcie urazy. A ja nie zamierzałam milczeć. Nie, czekało go zupełnie inne świąteczne cudo.

Rano wstałam wcześniej niż on. Wojtek jeszcze spał, a ja po cichu wyjęłam z szafki dwie ładne, przygotowane wcześniej pudełka. Do jednego włożyłam lśniące, nowe wiaderko na śmieci kupiłam je tydzień wcześniej do domowych porządków. Do drugiego gumową przepychaczkę do toalety. Oba pudełka zawiązałam wstążkami z kokardami, jak przystało.

Gdy Wojtek obudził się i wyszedł na kuchnię popijać poranną kawę, z najsłodszą miną wręczyłam mu te prezenty.

Z okazji rocznicy, kochanie! To dla ciebie!

Zaintrygowany, zaczął rozpakowywać. Wyobraźcie sobie jego minę: najpierw wiaderko, błyszczące, służbowe. Potem przepychacz, dumnie wyciągnięty z drugiego pudełka.

Szkoda, iż nie widzieliście jego twarzy w tej chwili! To był prawdziwy majstersztyk! Zastygł na środku kuchni, zdezorientowany, z wiaderkiem w jednej ręce i przepychaczem w drugiej. Jego wzrok biegał między prezentami a mną, jakby próbował znaleźć logikę w tym absurdzie.

To co? w końcu wyjąkał.

Prezent, skarbie! odparłam słodko. Dla prawdziwego gospodarza domu. Bardzo praktyczne, prawda? Przecież to ty wynosisz śmieci i udrażniasz zatkane rury. Pomyślałam, iż taka zaszczytna praca zasługuje na nowoczesny sprzęt!

Milczał. Ale po rumieńcu, który wystąpił mu na szyi, i drżeniu szczęki zrozumiałam dotarło. I do odkurzacza, i do gospodyni, i do całej jego wczorajszej nietaktu. Zobaczył siebie w lustrze, które mu niepostrzeżenie podstawiłam

Tego samego dnia wrócił do domu z ogromnym bukietem moich ulubionych róż i biletami do teatru. A wiaderko z przepychaczem do dziś stoją w szafce jako niemy wyrzut i pomnik jego praktyczności. I wiecie, co najzabawniejsze? Od tamtej pory wynosi śmieci bez przypominania. No cóż choćby z takiej sytuacji można wyciągnąć korzyść.

Idź do oryginalnego materiału