**Dziennik pokładowy**
To był zwykły poranny rejs z Berlina do Mediolanu. Słońce dopiero wschodziło, gdy stewardesa Katarzyna przechodziła między rzędami, sprawdzając pasy. Wszystko przebiegało normalnie, aż jej uwagę przykuł chłopiec przy oknie w trzecim rzędzie.
Był jednym z tych cichych dzieci, które starają się nie rzucać w oczy. Miał może dziesięć, jedenaście lat. Obok siedział mężczyzna po czterdziestce, krępej budowy. Trzymał rękę na podłokietniku, lekko dotykając ramienia chłopca. Jego wzrok był zimny, przenikliwy.
Katarzyna już miała przejść dalej, gdy zauważyła, iż chłopiec delikatnie złożył palce w dziwny znak. Na początku zignorowała to może się bawił. Ale kilka minut później samolot awaryjnie wylądował, a pasażerów ewakuowano.
Coś w jego spojrzeniu ją zaniepokoiło było pełne lęku i niemego błagania.
Gdy mężczyzna wstał i poszedł do toalety, chłopiec powtórzył gest, tym razem z desperacją. Jego oczy wypełnił strach.
Katarzyna zatrzymała się. Rozpoznała ten znak. Przeszła szkolenie o sygnałach, których mogą używać dzieci w niebezpieczeństwie. To było wołanie o pomoc.
Nie dając po sobie poznać, podeszła bliżej i z uśmiechem podała mu szklankę soku jabłkowego.
Twój ulubiony, prawda?
Chłopiec tylko skinął głową, drżącymi rękami chwytając napój. Znów się rozejrzał jakby bał się, iż tamten wróci.
Gdy mężczyzna wrócił, rzucił Katarzynie podejrzliwe spojrzenie. Jego czoło pokrywał pot, choć klimatyzacja działała bez zarzutu. Usiadł i natychmiast spojrzał na dziecko, potem na telefon.
Katarzyna poczuła przyspieszone bicie serca.
Dyskretnie przekazała notatkę pilotom przez koleżankę: *Podejrzenie porwania. Rząd 3A. Dziecko sygnalizuje pomoc. Mężczyzna zachowuje się podejrzanie. Prośba o lądowanie i policję na lotnisku.*
Dziesięć minut później kapitan ogłosił: *Z powodu usterki technicznej zmuszeni jesteśmy do awaryjnego lądowania w Wiedniu.*
Mężczyzna zaczął się nerwowo poruszać. Poprosił ponownie o toaletę, ale w przejściu czekali już dwaj pracownicy ochrony, uprzedzeni przez załogę.
Gdy go wyprowadzali, krzyczał:
Nic nie rozumiecie! To mój syn! Mam dokumenty!
Ale dokumenty okazały się fałszywe.
Na dole czekali już policjanci i pracownik opieki społecznej. Gdy ostrożnie zapytali chłopca, czy zna tego mężczyznę, ten potrząsnął głową i rozpłakał się.
Później okazało się, iż został porwany kilka tygodni wcześniej z innego kraju. Poszukiwania prowadził Interpol i lokalne służby, ale nikt nie spodziewał się znaleźć go w powietrzu.
Katarzyna stała w drzwiach samolotu, patrząc, jak chłopca odprowadzają w bezpieczne miejsce. Odwrócił się, spotkał z nią wzrokiem i tym razem po prostu uniósł dłoń i uśmiechnął się.