Starsza pani z tobołkiem gotowa na samotność… ale czekało ją szczęście, nie zdrada

polregion.pl 5 dni temu

Staruszka z tobołkiem w dłoniach przygotowywała się na samotność… ale przed nią czekało nie zdrada, ale szczęście.

W każdym wieku życie potrafi boleśnie uderzyć. Zwłaszcza na starość. Gdzieś zostawiasz wszystko, co najlepsze, a potem nagle zostajesz sam. Bezradny. Zależny. Niepotrzebny. Gorzej niż samotność jest tylko uczucie, iż cię zdradzono — ci, dla których żyłaś. I Jadwiga Nowak była pewna: jej czas nadszedł.

Tego dnia siedziała w swoim pokoju, słuchała, jak za ścianą w kuchni krząta się synowa Małgorzata, i myślała o przeszłości. O synu Adamie, którego nie było już od trzech lat. O wnuczce, która wyjechała do pracy w Krakowie i prawie nie dzwoniła. O sobie — starej, niezdarnej, zawsze nie w porę. Czuła się ciężarem. Dlatego wcale się nie zdziwiła, gdy do pokoju weszła Małgorzata z lodowatą twarzą i twardym głosem:

— Jadwigo, proszę się pakować. Zabieram panią w jedno miejsce. Myślę, iż tam będzie pani dobrze.

Staruszkę jakby prąd przeszył. Serce ścisnęło się, palce wpiły w poręcz fotela.

— Gdzie? — wykrztusiła ochryple.

— Zaraz się pani przekona — wymijająco odparła Małgorzata, unikając spojrzenia teściowej.

Te słowa tylko potwierdziły najgorsze obawy. Jadwiga wiedziała, jak to bywa. Najpierw się znoszą, potem drażnią, a w końcu — cicho, bez awantur — wywożą. Do miejsca, skąd rzadko wraca się samodzielnie. Gdzie śmierdzi lekarstwami i smutkiem. Gdzie nikt nie trzyma za rękę i nie mówi „mamo”.

Po śmierci Adama Jadwiga sprzedała swoje mieszkanie — pieniądze poszły na leczenie, szpitale, nieprzespane noce. Kiedy odszedł, została całkiem sama. Nie miała dokąd pójść, więc Małgorzata pozwoliła jej zostać. Ich relacje zawsze były napięte. Ale wnuczka Kinga — jej promyk słońca — kochała babcię szczerze, i ta miłość choć trochę rozjaśniała samotną starość.

— Mogę pożegnać się z Kingą? — cicho spytała Jadwiga, gniotąc rąbek szlafroka.

— Oczywiście — zdziwiła się Małgorzata. — Ale proszę się spieszyć.

Spakowała się szybko. Miała kilka rzeczy. Jeden wysłużony tobołek, do którego starannie włożyła wszystko, co jej zostało. Przy drzwiach zatrzymała się na chwilę, pogładziła futrynę, dotknęła ścian — jakby żegnała się z nimi na zawsze. Potem ruszyła za Małgorzatą. Malutkimi, powolnymi kroczkami, prawie bezgłośnie.

Przez całą drogę Jadwiga patrzyła w podłogę. Nie chciała widzieć mknących za oknem domów, samochodów, ludzi. Wszystko jej było obojętne. Jechała jak na wyrok. Myślała tylko o tym, dlaczego Gosia znosiła ją tak długo. Dlaczego nie wyrzuciła jej wcześniej.

— Jesteśmy na miejscu — oznajmiła Małgorzata.

Staruszka podniosła oczy. I nie zrozumiała. Wokół było pięknie, jak na obrazku: las, rzeczka, góry w oddali. Pachniało sosną i świeżością. Żadnych ponurych płotów, strażników, pielęgniarek. Tylko domek, mały i przytulny, jakby wyjęty ze starej pocztówki.

— Co to jest? — wyjąkała Jadwiga.

Małgorzata wzięła głęboki oddech i powiedziała:

— Adam wspominał, iż marzyła pani o domku w górach nad wodą. Długo myślałam, jak spełnić jego marzenie. Sprzedałam mieszkanie i kupiliśmy ten dom. Będziemy tu żyć razem. Kinga — już dorosła, kupimy jej mieszkanie w mieście, żeby budowała swoje życie. A pani… tutaj będzie pani naprawdę szczęśliwa. Przepraszam, iż nie powiedziałam od razu — chciałam zrobić niespodziankę.

Jadwiga zastygła. Nie wierzyła. Nie rozumiała. Stała tylko z tym tobołkiem, który ściskała jak koło ratunkowe, i patrzyła na synową. A potem po prostu zapłakała. Nie z bólu. Nie ze strachu. ale z tego, iż ktoś ją usłyszał. Że jednak jest komuś potrzebna. Że nie została zdradzona.

— Przepraszam cię, Gosiu… Za wszystko. Za kłótnie, za chłód. Nie miałam racji — szepnęła, obejmując synową.

— Nie trzeba, Jadwigo. Wszystko będzie dobrze. Jesteśmy teraz rodziną. Zawsze będę przy pani.

Stały pośrodku nowego podwórza, w objęciach, które stały się cieplejsze niż kiedykolwiek. A za ich plecami szemrała rzeczka, liście szeleściły cicho, i zaczynało się zupełnie nowe życie — takie, w którym starość nie będzie straszna, a miłość — nigdy nie udawana.

Idź do oryginalnego materiału