Piątkowy wieczór w Złotej Gęsi był ucieleśnieniem elegancji.
Kryształowe kieliszki mieniły się w świetle żyrandoli, skrzypce wypełniały powietrze delikatnymi melodiami, a kelnerzy poruszali się z gracją. W sali rozbrzmiewał śmiech, dźwięk sztućców i cicha pewność siebie ludzi, którzy czuli się tu jak u siebie.
Wtem drzwi się otworzyły.
Chłodny podmuch wiatru wślizgnął się do środka, a przez próg przestąpiła starsza kobieta. Jej sweter był wytarty, spódnica zwisała bezwładnie, a buty miały pęknięcia na szwach. Przyciskała do piersi wytartą płócienną torbę z łatą w rogu, jej srebrne włosy były starannie spięte, mimo zmęczenia malującego się na twarzy.
Sala zamarła.
Mężczyzna w granatowym garniturze nachylił się do towarzyszki. Czy ona przypadkiem się nie pomyliła?
Kobieta obok sączyła wino. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak ubrany tu przyszedł.
Przy barze biznesmen mruknął: Wygląda, jakby nie stać jej choćby na koszyk chleba.
Hostessa, Zosia, zachowała profesjonalny uśmiech. Dobry wieczór. Czy ma pani rezerwację?
Kobieta pokręciła głową. Nie ale powiedziano mi, iż jeżeli kiedykolwiek będę potrzebować pomocy, mam tu przyjść i zapytać o Adama.
Adama? szepnął jeden z gości do żony. Kto to Adam?
Zosia przekazała wiadomość do kuchni. Szef kuchni Adam Nowak zastygł, jego oczy się rozszerzyły.
Halina Kowalska? zapytał.
Tak potwierdziła Zosia.
Adam odłożył nóż. Posadź ją gdzieś w cieple. Zaraz tam będę.
Adam wszedł do sali. Jego wzrok padł na drobną postać siedzącą na ławce przy wejściu, z kieliszkiem wody w dłoniach.
Halina? powiedział cicho, ale stanowczo.
Podniosła wzrok i uśmiechnęła się. Adam.
W dwóch krokach był przy niej, klęcząc na jednym kolanie. Znalazłaś mnie.
Powiedziałeś, żebym przyszła, jeżeli będę potrzebować pomocy.
Adam wstał i podał jej ramię. Chodź ze mną.
Goście obserwowali, jak szef przeprowadza ją do Stołu Nowaka małego miejsca przy kominku, zwykle zarezerwowanego dla jego najbliższych przyjaciół. Rozmowy znów się ożywiły, ale teraz w innej tonacji.
Gdy usiadła, Adam sam przyniósł pierwszą potrawę: parującą miskę zupy z selera z świeżo upieczonym chlebem.
Gotowałaś dla mnie kiedyś powiedział cicho. Teraz moja kolej.
Jedli, a między kęsami zaczął mówić do niej i do całej sali.
Gdy miałem dziewiętnaście lat, mieszkałem w zrujnowanym budynku, bez grosza przy duszy. Pewnej śnieżnej nocy rozsypały mi się zakupy na ulicy. Halina zaprosiła mnie do środka, dała zupę i nauczyła, jak z resztek zrobić coś wartościowego. Przez tygodnie mnie karmiła i namówiła, żebym poszedł do szkoły gastronomicznej. Dała mi choćby swoje skromne oszczędności.
Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. Powiedziałaś, żebym przekazywał dobro dalej. Dziś zaczynam spłacać dług.
Gdy podano ostatnie danie, Adam zwrócił się do gości.
Od dziś w każdy piątek będzie tu Złoty Stół miejsce zarezerwowane dla wszystkich w potrzebie. Na koszt restauracji, z możliwością wsparcia przez tych, którzy zechcą się przy












