Starsza kobieta przeżywała swoje ostatnie godziny, a przy jej łóżku czuwała jedynie młoda pielęgniarka, gdy nagle dostrzegła coś nieoczekiwanego.
Kobieta leżała na szpitalnym łóżku, ledwie oddychając. Przez ostatnie tygodnie jej stan pogarszał się z dnia na dzień, a nadzieja niemal całkiem zgasła. Lekarze mówili wprost nie chodziło już o dni, ale o godziny.
Nie mogła jeść, prawie nie reagowała na otoczenie, tylko czasem otwierała oczy i powoli wodziła wzrokiem po sali. Żaden krewny nie przyjechał po prostu ich nie było. Została zupełnie sama.
Jedyną osobą, która odwiedzała ją codziennie, była młoda pielęgniarka, Agnieszka Kowalska. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego tak się przywiązała do tej kobiety może przypominała jej własną babcię, a może po prostu żal było jej staruszki.
Pielęgniarka starała się ją rozweselić, zmieniała pościel, przynosiła wodę, czasem czytała krótkie gazetowe doniesienia.
Tego wieczoru oddech pacjentki stał się tak ciężki, iż Agnieszka od razu zrozumiała koniec był bliski. Usiadła przy niej, ujęła jej wyschniętą, zimną dłoń i szepnęła cicho:
Nie bój się, zostanę przy tobie do końca.
Starsza kobieta poruszyła się lekko, jakby chciała coś powiedzieć, ale słów zabrakło. Agnieszka nie wytrzymała, pochyliła się i mocno ją przytuliła. Łzy napłynęły jej do oczu, ale gwałtownie je powstrzymała nie chciała okazać słabości.
Gdy wstała, rzuciła ostatnie spojrzenie na aparaturę, potem na stolik przy łóżku, i już miała wyjść z sali, gdy nagle coś przykuło jej uwagę
Dostrzegła teczkę ze starymi zdjęciami TK na nocnej szafce. Widziała ją wcześniej, ale dziś przypadkiem wzrok zatrzymał się na ostatniej stronie.
Coś wydało jej się dziwne. Wróciła, przewertowała obrazy, przyjrzała się uważniej i nagle serce ścisnęło jej się z przerażenia.
Wśród wielu ciemnych plam było miejsce, które w opisie uznano za nieoperacyjne, ale teraz, po tygodniach obserwacji i czytania artykułów, Agnieszka zrozumiała: tę zmianę dało się usunąć.
Była wyraźna granica, a szansa na uratowanie kobiety wciąż istniała tylko wcześniej nikt tego nie zauważył, uznając sprawę za beznadziejną.
Pielęgniarka ścisnęła teczkę tak mocno, iż palce zrobiły się białe. Myśli wirowały w jej głowie: może starsza pani nie musi umierać.
Spojrzała na ledwie oddychającą pacjentkę i nagle ogarnęła ją desperacka determinacja. Agnieszka wybiegła z sali, prosto na dyżurkę lekarską, przyciskając zdjęcia do piersi.
Pilne! krzyknęła, podbiegając do doktora Nowaka. Proszę to spojrzeć! To da się operować!
Lekarz wziął teczkę sceptycznie, zaczął wertować dokumentację, a jego oczy nagle ożyły.
Czekaj powiedział z nagłą energią. Może masz rację.
Tymczasem za drzwiami starsza kobieta leżała sama, nieświadoma, iż w ostatniej chwili mogła otworzyć się przed nią nowa szansa szansa, na którą już choćby nie liczyła.