Sprzedamy dom, a mamę przyjmiemy z powrotem

twojacena.pl 2 godzin temu

A więc, miałam taką historię do opowiedzenia…

Szymon siedział w kuchni razem ze swoją żoną, Kasią. Kobieta krzątała się przy kuchence, gderząc bez końca, a on, szykując się do pracy, popijał kawę i patrzył przez okno na wschodzące słońce, próbując wyłowić sens z tego, co mówi jego ukochana.

„Szymek, słuchasz mnie w ogóle?” – nagle paznokcie Kasi wbiły się w jego ramię.

„Kochanie, oczywiście!” – pospiesznie odpowiedział, odsuwając jej dłoń. Manicure zawsze miała perfekcyjny.

„To powtórz, co właśnie powiedziałam” – w jej oczach pojawił się zimny błysk.

Szymon westchnął.

„Znowu mówisz o sprzedaży domu.”

„Tak. I dlaczego?”

„Bo jeżeli mama zamieszka z nami, będzie nam lżej. Nie będziemy musieli aż tak oszczędzać.”

„Przecież wiesz, iż tam to adekwatnie pustkowie? Nic dla nas tam nie ma. Po co ona tam ma siedzieć, skoro emerytury nie starcza na rachunki? Dlaczego my mamy za to płacić? Za co?” – w głosie Kasi było słychać pogardę i złość.

Miała już prawie czterdzieści lat i mówiła to z takim przekonaniem, iż aż mroziło. Ten niski, lekko zachrypnięty głos potrafił być hipnotyzujący… Nie ten sam co dawniej, gdy śpiewała cienko jak słowik… Ale przez cały czas działał.

Szymon miał już ponad czterdzieści. I przyzwyczaił się robić to, co każe Kasia. Zwykle nie kończyło się źle, raczej przeciwnie.

„Mama musi gdzieś mieszkać” – wymamrotał słabo.

„No właśnie. U nas. A dom sprzedamy. Zyskamy gotówkę, spłacimy kredyty. I ogarniemy swoje finanse. A wspólne życie będzie przyjemniejsze, prawda?” – Kasia nie odpuszczała.

Szymon skinął głową. Choć jego praca inżyniera budowlanego dawała niezłe zarobki, dodatkowe pieniądze nigdy nie zaszkodziły. Zwłaszcza iż dom był dawniej na niego zapisany, a płacić za miejsce, w którym nikt nie mieszka, nie miał ochoty.

„No to działaj, jutro wystaw ogłoszenie, zadzwoń do mamy, niech się pakuje. Przyjedzie do nas, a kupiec się znajdzie.” – Kasia nagle się uśmiechnęła, pokazując zęby jak drapieżnica, która upolowała ofiarę.

***

Barbara zaczęła dzień jak zwykle. Słońce już dawno wzeszło, a starsza kobieta dopiero się obruszyła. Wyszła do ogrodu, żeby zerknąć na drzewa.

Nagle w kieszeni spodni zatrzepotała stara „Nokia” z przyciskami.

Barbara nie uznawała nowoczesnych technologii. choćby podstawowych rzeczy, jak obsługa pralki, Szymon musiał jej tłumaczyć kilkukrotnie.

A tu, na wsi, była cisza i spokój. Jakby czas się zatrzymał.

Czasopisma, sąsiedzi, emerytura w wysokości 2000 złotych – życie wydawało się udane.

Ale gdy usłyszała głos syna w słuchawce, serce jej się ścisnęło.

„Cześć mamo. Słuchaj, pogadaliśmy z Kasią i uznaliśmy, iż czas sprzedać dom.”

„Co?!” – Barbara podeszła do ganku i z ciężkim oddechem usiadła na ławce.

„A co cię tak martwi? Uznaliśmy, iż nie ma sensu, żebyś tam wegetowała. Lepiej zamieszkaj z nami. Za te pieniądze chociaż trochę się odetchniemy.”

„Proponujecie wspólne mieszkanie? Nie będę wam zawadzać?” – zapytała ostrożnie.

„Mamo, no co ty! Oczywiście, iż nie. Zrobimy ci pokój, czego tylko chcesz. Będziemy żyć jak prawdziwa rodzina. Tobie też będzie lżej, nie trzeba będzie ciągle liczyć groszy. Same plusy.”

Barbara nerwowo przygryzła wargę, ale syn nie odpuszczał.

„Już wystawiłem ogłoszenie. Więc pakuj się, w sobotę przyjadę po ciebie i rzeczy. Nie bierz za dużo, nie chcemy tracić czasu w wożenie.”

I tak Barbara stanęła przed nowym życiem. Syn gwałtownie się rozłączył, bo przecież był zajęty człowiekiem.

A ona została na ławce, zamyślona. Od dawna ustalali z Szymonem płacenie rachunków. Tak, jej emerytura była skromna, ale jak mogła przypuszczać, iż on to wykorzysta i po prostu postawi ją przed faktem?

Nie dał jej wyboru – musiała się podporządkować.

Wzdychając, gładząc bolące plecy, wróciła do domu, myśląc o swoim ogrodzie z drzewkami owocowymi, w który włożyła tyle pracy… I już go nigdy nie zobaczy.

***

Kasia skrzywiła się z obrzydzeniem.

„Barbara Stanisławo, no przecież mówiłam, żebyście takich zup nie gotowali. Cała kuchnia śmierdzi.”

Z niezadowoloną miną i ostrymi, nerwowymi ruchami otworzyła okno.

Barbara przez chwilę stała w osłupieniu.

„A co mam jeść? Nie jestem przyzwyczajona do waszych potraw” – powiedziała. – „Potrzebuję czegoś konkretnego.”

„To gotuj normalne rzeczy. Makaron z dobrym sosem, może jakieś zapiekanki. Coś, co i my zjemy, i ewentualni goście będą zadowoleni.” – Kasia uśmiechnęła się tym swoim drapieżnym uśmiechem.

„To mi proponujesz gotować od razu na przyjęcie?”

„Nie! Gotuj sobie, na co masz ochotę! Ale żeby to ładnie pachniało i wyglądało, a nie te wasze zupy, gdzie sama gęstwa.” – z tymi słowami głośno wciągnęła powietrze przy oknie.

Wtedy Barbara odwróciła się i smutno wyszła do swojego pokoju, zostawiając nieznośną synową.

Widać było, iż to dopiero początek konfliktu.

W myślach pomyślała tylko: „Jeśli tak dalej pójdzie, będę musiała coś zrobić.”

Sprzedaż domu wciąż wydawała jej się szaleństwem.

Tego samego wieczoru, gdy siedzieli w kuchni, a Barbara zrobiła im zapiekankę, Szymon uśmiechnął się, gdy zadzwonił telefon.

„Tak, słucham? Obejrzeć dom? W weekend możemy, tak. O, chcecie od razu kupić? Świetnie, ale najpierw trzeba zobaczyć.”

„Już się znaleźli?” – kobieta aż otworzyła usta ze zdziwienia.

„Oczywiście, cena była przystępna. Nie chcemy zarabiać, a i remont tam potrzebny. Dom długo stał pusty.” – Szymon wzruszył ramionami.

„A ty, Szymku?” – matka surowo na niego spojrzała.

„A co Szymek? Samiście się odzwyczaili od rozwiązywania problemów?” – wtrąciła się nagle Kasia. – „Nie powinniście się martwić remontem, Barbaro Stanisławo, tylko o to, co zostBarbara w końcu po cichu zamknęła drzwi swojego pokoju, postanawiając nazajutrz zadzwonić do córki i poprosić o pomoc w odzyskaniu domu, bo choć syn miał dobre serce, to jego żona już dawno je zagubiła.

Idź do oryginalnego materiału