Natalio Stefanówno, z waszym synem żyć nie będę, tak mu powiedzcie oświadczyła Wioletta.
A z kim ty będziesz żyła? Kto cię z dzieckiem przygarnie? sapnęła teściowa. Jakoś nie widzę kolejki książąt za naszym płotem.
Wioletta pakowała rzeczy córeczki. Swoje spakowała już wcześniej niewiele, tylko najpotrzebniejsze. Resztą zajmie się później.
Ruchy miała spokojne i metodyczne do torby włożyła ciepły kombinezon Zosi (odhaczyła w myślach). Spakowała buciki (kolejna rzecz z listy).
Nie płakała już, nie wahała się. Jednej bezsennej nocy wystarczyło, by podjąć decyzję z Krzysztofem muszą się rozstać.
Słyszała, gdy wrócił do domu. Zajrzał do sypialni, a nie znalazłszy tam żony, otworzył drzwi do pokoju dziecięcego. Wioletta udawała, iż śpi.
Rano, przed wyjściem do pracy, Krzysztof również zatrzymał się pod drzwiami pokoju Zosi. Postał, pokręcił się, ale nie odważył się wejść rozmowę z żoną odłożył na wieczór.
Ale żadnej rozmowy już nie będzie, bo Wioletta za pół godziny wezwie taksówkę i pojedzie do rodziców z dwuletnią Zosią.
Po tym, co stało się wczoraj, nie tylko nie chce z Krzysztofem rozmawiać nie chce go choćby widzieć.
Do tego, iż wracał pod gazem co piątek, zdążyła się przyzwyczaić. Ale wczoraj była środa. Do tego rano prosiła męża, by wrócił wcześniej i posiedział z córką, gdy ona spotka się z koleżanką Basia obiecała znaleźć jej pracę zdalną.
Nie odważyła się zostawić córki z mężem w takim stanie i zadzwoniła do Basi, by przełożyć spotkanie. Krzysztofowi się to nie spodobało:
Do kogo dzwonisz? O jakie spotkanie się umawiasz? naskoczył na Wiolettę.
Z Basią rozmawiam. Miałyśmy się spotkać, ale nie mogę zostawić z tobą Zosi.
Dlaczego to niby nie możesz?
Spójrz w lustro sam zobaczysz, jak wyglądasz. Idź się prześpij jutro masz pracę odparła Wioletta i wyszła do kuchni.
Stać! krzyknął Krzysztof i złapał żonę za rękę. Co ci się w moim stanie nie podoba? Hę? Posiedziałem trochę z chłopakami, u Witka urodziny. Co za księżniczka! Sam decyduję, kiedy wracam do domu. Jasne?
Wioletta spróbowała wyrwać rękę:
Puść! Boli! Zupełnie ci odbiło!
Szarpnęła się, Krzysztof zachwiał się i o mało nie upadł.
A, ty tak! wrzasnął i jego pięść trafiła ją w nasadę nosa.
Wioletta złapała się za twarz. Krzysztof, który sam chyba nie spodziewał się takiego zachowania, puścił ją i próbował coś powiedzieć. Ale ona odwróciła się i poszła do córki.
Co za księżniczka! jeszcze raz krzyknął i wybiegł z mieszkania.
Księżniczką nazywała Wiolettę teściowa. Dziewczyna od razu nie spodobała się Natalii Stefanównie.
Dwadzieścia jeden lat, a wciąż na garnuszku rodziców. Studiuje! A ja w jej wieku miałam już jedno dziecko i drugie w drodze. Męża, dom, ogródek, gospodarstwo! A ona studiuje! Księżniczka! Będziesz się z nią męczył, Krzysiu. Lepiej wybrałbyś prostszą dziewczynę!
Rodzice Wioletty też nie byli zachwyceni zięciem.
Wiolettu, po co się śpieszysz? Krzysztof to nie ostatni chłop na Ziemi! Zakochałaś się? No to się spotykajcie, choćby możecie razem zamieszkać, choć wiesz, iż nie pochwalam. Nie od razu ślub! Zastanów się: czy jesteś gotowa spędzić z nim całe życie? Popatrz na jego rodzinę. I dopiero wtedy decyduj.
Więc Wioletta zdecydowała. Że jej decyzja była błędna, zrozumiała po pół roku. Mogła odejść. Ale po pierwsze, wstyd było przyznać, iż rodzice mieli rację. Po drugie, była już w ciąży.
Pojawienie się Zosi nie zmieniło Krzysztofa. Wciąż uważał, iż dom i dziecko to wyłącznie problemy żony. Jej złe samopoczucie, choroba córki nic nie usprawiedliwiało braku obiadu czy nieposprzątanych podłóg.
Z jednym dzieckiem sobie nie radzisz! A inne kobiety wszystko ogarniają! Pewnie jak ja idę do pracy, ty się kładziesz spać!
Nie może być, żebyś nie znalazła czasu, by pójść do sklepu i ugotować obiad wytykał Wioletcie.
Zosi ząbkują, marudzi, a z nią na rękach nie mogę gotować. Zamówiłam jedzenie. Możesz sam ugotować pierogi? Albo potrzymaj córkę, to ja zrobię obiad.
Różowych okularów nie było już dawno. Wioletta coraz częściej myślała, iż mama miała rację, radząc, by nie śpieszyć się ze ślubem i przyjrzeć się rodzinie Krzysztofa. Kilka razy chciała odejść, ale Krzysztof obiecywał zmianę. Wierzyła mu i wciąż miała nadzieję.
Ale po wczorajszym, gdy po raz pierwszy podniósł na nią rękę, zrozumiała dość.
Tak, przed rodzicami będzie wstyd. Ale żyć z mężczyzną, który nie waha się uderzyć kobiety, nie chce. A jeszcze bardziej nie chce, by w takich warunkach rosła Zosia.
Mama Wioletty zobaczyła przez okno, jak przed domem zatrzymała się taksówka, z której wysiadła córka z Zosią na rękach.
Kaziu, patrz, Wioletta przyjechała. Z rzeczami. Idź, pomóż z torbą powiedziała do męża.
Gdy Wioletta weszła do domu i zdjęła ciemne okulary, rodzice oniemieli lewe oko spuchnięte, pod nim siniec.
To Krzysztof?! zdziwiła się mama.
Wioletta skinęła głową.
No to ja mu teraz urządzę rzucił się do drzwi tata.
Tato, nie zatrzymała go córka. Ja go inaczej ukarzę. Lepiej pomóż mi zabrać nasze rzeczy i łóżeczko Zosi.
Po rzeczy pojechali tata i jego starszy brat wujek Wioletty, a potem tata zawiózł córkę na ostry dyżur.
Jeśli chcesz złożyć pozew, zaświadczenie z izby przyjęć nie wystarczy, trzeba iść do sądowego lekarza wyjaśnił wujek.
Jutro pojedziemy powiedział tata. Trzeba się











